Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mit różnych prędkości

Jan Maria Rokita
Luksus własnego zdania. Czarny mit europejskich „różnych prędkości” podbija ostatnio polską zbiorową wyobraźnię. Widać to było zwłaszcza przy okazji niedawnego rocznicowego zjazdu unijnych liderów w Rzymie.

Całą uwagę polskich polityków i mediów przykuł pozbawiony realnego znaczenia tekst deklaracji, jaki uroczyście został tam ogłoszony. A ściślej mówiąc to, czy w owej deklaracji, pełnej skądinąd typowego unijnego pustosłowia, zapisana zostanie reguła „różnych prędkości”.

Premier Beata Szydło z całą powagą ogłosiła nawet w przeddzień, iż nie jest pewna czy z powodu „różnych prędkości” podpisze rzymską deklarację. A do stanowczości zachęcał ją publicznie sam Jarosław Kaczyński, ostro piętnujący niemiecką kanclerz Merkel za to, iż pozwoliła sobie w trakcie niedawnej konferencji w Wersalu użyć owego złowrogiego terminu. Po prawdzie trudno powiedzieć, czym skończyło się to wielkie strzelanie z armat do wróbli.

Bo choć sam paskudny termin nie znalazł się w tekście dokumentu, to jednak pochwalono w nim zasadę, wedle której Europa „będzie działać razem, w różnym tempie i z różną intensywnością tam, gdzie to konieczne, podążając jednak w tym samym kierunku”. Jest to slogan, którym Unia posługuje się w swych oświadczeniach nie od dziś, całkowicie zgodny z mechanizmem tzw. wzmocnionej współpracy, opisanym w art. 20 Traktatu Lizbońskiego.

Z formalnego punktu widzenia ów mechanizm został dotąd uruchomiony w Unii dwukrotnie. Raz, kiedy 14 krajów zawarło konwencję ułatwiającą rozwody w małżeństwach mieszanych, przeciw czemu ze względów ideologicznych protestowała m.in. Polska. Drugi przypadek był nawet nieco zabawny, gdyż znalazła w nim upust najbardziej folklorystyczna wersja nacjonalizmu łacińskiego południa Europy.

Oto Włosi i Hiszpanie zaprotestowali przeciw wspólnemu europejskiemu patentowi na wynalazki, gdyż miał on być wydawany tylko w trzech językach: angielskim, francuskim i niemieckim. Ich protest został jednak zignorowany, co stało się możliwe tylko dzięki mechanizmowi wzmocnionej współpracy, umożliwiającemu wyłączenie spod wspólnego patentu wynalazków w dwóch krajach. Szczególnie ten ostatni przykład jasno pokazuje, że idea różnych prędkości, dzięki której nie wszyscy muszą się integrować zawsze na takich samych zasadach, bywa po prostu praktycznym narzędziem w rozwiązywaniu na pozór błahych, a w gruncie rzeczy zaciekłych sporów pomiędzy krajami Unii.

Ale obok owych formalnych „traktatowych” przypadków, różne prędkości działają w Europie także de facto w kilku sprawach o wiele poważniejszych. Dotyczy to zarówno wspólnej waluty, strefy Schengen, jak i anglo-francuskiej współpracy w przemyśle wojskowym. W Unii nie ma, i pewnie w najbliższej przyszłości nie będzie, zgody wszystkich krajów ani co do waluty euro, ani otwartych granic, ani wyposażania armii we wspólnie produkowaną broń.

Ów brak zgody może się w najbliższych latach jedynie rozszerzać na inne dziedziny, by przypomnieć tylko nieustannie ponawiane żądania Francji, aby ujednolicić ( tzn. podnieść) podatki w imię likwidacji tzw. „dumpingu fiskalnego”, albo Włoch - by wrócić do idei przymusowej redystrybucji imigrantów. Można mieć nadzieję, że gdyby przyszło co do czego, żaden polski rząd nie zgodzi się na takie formy europejskiej integracji.

Nie ma więc powodu, aby zżymać się na furtkę, jaką otwiera w takich razach idea różnych prędkości. Dzięki niej bowiem możemy zostać uwolnieni od presji najsilniejszych państw Unii, abyśmy przyjmowali „na siłę” reguły, z gruntu dla nas niekorzystne. Ciężko zatem pojąć, czemu tak liczni polscy politycy, dziennikarze, a nawet analitycy europejskiej polityki dali się zaczarować swoistemu mitowi różnych prędkości. I z oburzeniem powtarzają, że co jak co, ale do czegoś tak skandalicznego nigdy w Europie nie dopuszczą.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski