Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Moje domowe tygrysy (82)

Aleksandra Sawicka
Nie wiem, czy siedząc cały dzień przy oknie, Czitka czekała na samolot, ale czekała. W końcu dwa tygodnie bez Pana to dla kotki wieczność. Dwie ręce i jedne kolana mniej.

Przyjechaliśmy z lotniska wieczorem. I nasza kotka wykonała z radości kilka popisowych numerów. Po pierwsze, zademonstrowała całą sobą wielką radość wstępną. Były tucania główką, ocierania, włażenia na kolana, a potem dokładny przegląd walizek, toreb i prezentów.

Następnie uznała za stosowne pokazać Panu, że ona domu pilnuje i nie jest tu tylko maskotką do głaskania. Między ósmą a jedenastą wieczorem musieliśmy wielokrotnie ot­wie­rać drzwi wejściowe (i oczywiście zostawiać niedomknięte, bo kicia może chcieć wrócić), albowiem Czicza postanowiła zademonstrować wersję „kot czujny obronny”. A więc co kilkanaście minut wpadała do pokoju z najeżonym ogonem i słynnym „buuuuu....”, co oznacza „wróg straszny w okolicy”.

Naszym zadaniem jest wtedy z absolutną powagą wziąć wielki reflektor, wyjść przed dom i przeczesywać teren, powtarzając „buuuu... gdzie jest straszne buuu.... dobry kotek” i tak w kółko. Oczywiście żadnego „buuuuuu...” nie było, bo ostatnio nie ma w okolicy „buuuuu”. Tak nam zszedł wieczór.

Sprawa spania była jeszcze zabawniejsza. Przez całe dwa tygodnie Czicza grzecznie szła ze mną do łóżka, dostawała chrup-chrup, wskakiwała na parapet, czekała, aż zasnę i wtedy dopiero układała się na kołdrze gdzieś w nogach. A tu łóżko zajęte przez dwie osoby.

Usiadła sobie na brzegu i długo wpatrywała się w Pana, tłumacząc mu, że to jest jej miejsce i że ona sobie nie życzy obcego ciała na swoim terenie. Pan skapitulował i prze­niósł się do innego pokoju, a Czitunia pierwszy raz w życiu weszła pod kołdrę i na całą swoją długość (ho, ho) wyciągnęła się równolegle do moich nóg. Tylne łapki rozciągnięte tak, że aż sztywne, przednie wyprostowane na ile się tylko da i jeszcze długi, długi ogon.

Z punktu widzenia kota był to też oczywiście pokaz dla Pana, że Pańcia była dzień i noc pilnie strzeżona. Czy jej to zostanie?

Pies Cyganów
Po drugiej stronie naszej małej uliczki jest pałac Romów. Mieszkają tam od dawna, my pojawiliśmy się w dzielnicy trzy lata temu.

Wszyscy mieszkańcy naszej ulicy żyją zgodnie, a Cyganie okazali się najnormalniejszymi sąsiadami, żyjącymi swoim rytmem i zwyczajem. Ten rytm to także ich wczesnoletnie wyjazdy taborem mercedesów i luksusowych przyczep gdzieś za granicę, skąd wracają dopiero jesienią, gdy dzieci zaczynają szkołę. Wtedy zostaje w pałacu jedna osoba, pilnująca dobytku i opiekująca się wielkim, łagodnym bernardynem.

W tym roku pojawił się jeszcze jeden lokator. Strasznie brzydka, młoda, cała biała, krótkowłosa suczka, jedynie z czarną plamką na lewym uchu, rozbrajająco łagodna i przyjacielska.

Suczka zakochała się w naszym ogrodzie i naszych kotach. Ponieważ była na tyle szczupła, że przechodziła między szczeblami naszego ogrodzenia, mieliśmy ją na okrągło w zasięgu na posesji. Najpierw przychodziła z podwiniętym ogonem, nieco spło- szona, ale po kilku dniach już czuła się jak stały lokator naszego ogrodu, tarasu, a czasem i mieszkania.

Opr. (MAT)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski