MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Mówiłem, co myślę

Łukasz Madej
W Małopolsce Mariusz Mucharski znany jest z gry dla Wisły Kraków
W Małopolsce Mariusz Mucharski znany jest z gry dla Wisły Kraków korona-kielce.pl
Dawne sławy krakowskich boisk: Mariusz Mucharski. Do Wisły Kraków trafił wiosną 1993 z Korony Kielce, a odszedł tuż przed tym, jak do klubu przyszedł Bogusław Cupiał.

- Mogłem wtedy się zamknąć i siedzieć cicho na czterech literach - nie ukrywa po latach.

Ale po kolei... 21 lat temu niespełna 23-letni bramkarz, mimo że miał inne propozycje, wybrał "Białą Gwiazdę". Umowę pod Wawelem podpisał w niecodziennych okolicznościach. - W Koronie nie mieli pieniążków, więc wraz z dwoma czy trzema kolegami zastawiono nasze karty w lombardzie. A co by było, gdyby w Krakowie też nie było środków? Nie wiem, mówiąc nieładnie, lombard był moim właścicielem - opowiada.

Co ciekawe, mimo że jest wychowankiem właśnie klubu z Kielc, to w seniorskiej drużynie Korony występował cztery i pół roku, a w Wiśle tylko rundę krócej. - Dla kogo mocniej bije serce? Trudne pytanie - uśmiecha się Mucharski. - Oba kluby są dla mnie bardzo ważne. W Wiśle zostawiłem dużo serca, ale też dużo otrzymałem - dodaje.

Na początku krakowskiej przygody wiedział, że będzie skazany na rolę rezerwowego, bo numerem jeden był ocierający się o reprezentację Jacek Bobrowicz. - Ale i tak chyba po pięciu miesiącach doznałem zerwania więzadeł krzyżowych. Diagnoza? Rok rehabilitacji - przypomina.

Kiedy wrócił, klub z Krakowa starał się przyzwyczaić do bycia drugoligowcem. Wiosną 1994 r. Wisła spadła z ówczesnej pierwszej ligi, a Mucharski szykował się do rywalizacji z Arturem Sarnatem. Przez dwa lata między słupki wszedł 33 razy w ligowych meczach, a wiosną 1996 r. mógł świętować powrót na najwyższy szczebel rozgrywkowy.

To najwspanialszy okres w karierze. - Z chłopakami kontakty do dziś mamy dość bliskie, a nawet przyjacielskie. Darek Marzec, Jacek Matyja, Janusz Świerad... Więcej nie będę wymieniać, żeby nikogo nie ominąć - wyjaśnia.

Po awansie rozegrał jednak tylko pięć spotkań i po roku postanowił odejść. A co ciekawe, sześć miesięcy później w Wisłę zainwestowała Tele-Fonika, na Reymonta trafiły miliony, a Artur Sarnat miał za jakiś czas okazję grać nawet przeciwko wielkiej Barcelonie.

- Pamiętam, jak chłopcy mówili wtedy, że zaczynają im się zera na kontach mylić, a ja na chleb nie miałem - nie ukrywa. - Cóż, stało się, jak się stało. Dziś pewnie byłbym ustawiony do końca życia. No ale ja zawsze głośno mówiłem, co myślę. Sam złożyłem podanie o skreślenie z drużyny. Prezes Skrobowski i trener Łazarek powiedzieli: "Skoro tak, to z niewolnika nie ma pracownika". Nie zagrałem raz, drugi, trzeci i czara się przelała - dopowiada.

W polskiej ekstraklasie więcej nie wystąpił. Dzięki Wojciechowi Łazarkowi w 2003 roku trafił jednak do indonezyjskiego Persib Maung. - Mieliśmy walczyć o mistrzostwo, a broniliśmy się przed spadkiem. Był to jednak tak naprawdę jedyny klub, w którym zarobiłem większe pieniążki. Do dziś pamiętam język, miasto. Ostatnio wybrałem się tam nawet pomóc znajomemu w załatwieniu kilku spraw - twierdzi.

Sześć lat temu, po grze w niższych ligach, zakończył karierę. Dziś pracuje z bramkarzami Korony Kielce. Kiedyś koleżeńsko pomagał Dariuszowi Marcowi w pracy w młodymi golkiperami Wisły, krótko współpracował także z Robertem Maaskantem.

Kilka lat temu do Termaliki Bruk-Bet Nieciecza ściągnął go Marcin Jałocha, a później w tym samym klubie pomagał legendzie Wisły Kazimierzowi Moskalowi oraz Andrzejowi Bahrowi. - I co, jak widać, my wiślacy trzymamy się razem. Prawda? - kończy z uśmiechem Mariusz Mucharski.

Za tydzień Stanisław Owca, były piłkarz Cracovii

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski