Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mroczny czas z jasnymi plamami

Rozmawiał Włodzimierz Knap
Sfałszowane wybory w r. 1947 r. dały komunistom pełnię władzy
Sfałszowane wybory w r. 1947 r. dały komunistom pełnię władzy Fot. Anna Kaczmarz
1945–1989. Przez cały okres PRL Związek Sowiecki trzymał Polskę w ryzach. Moskwa dawała jednak margines swobody, więc społeczeństwo akceptowało reżim. Rozmowa z prof. Ryszardem Terleckim, historykiem.

– Poza specjalistami niewiele dziś osób zajmuje się analizowaniem tego, czym była PRL, jakie skutki przyniosła, jaki był zakres jej suwerenności, praworządności, swobód wyznaniowych. Dotyczy to też analizy postaw społeczeństwa wobec ówczesnej władzy, zastanawiania się nad mentalnością Polaków. Mylę się?

– Niestety, nad dziejami PRL przechodzimy tak, jakby chodziło o czasy odległe, nieważne dla współczesnych pokoleń. Wielka szkoda, że tak jest. Jestem przekonany, że tamto niemal półwiecze ma i dziś wpływ na zachowania wcale niemałej części Polaków. Skutki zaś okresu PRL, głównie w sferze cywilizacyjnej i mentalnościowej, jeszcze bardzo długo będą się boleśnie wlokły za nami.

– W podtytule Pana książki „Polska w niewoli 1945–1989” jest zdanie „Historia sowieckiej niewoli”. Taki był wówczas status Polski?

– Kolonią w sensie dosłownym nie była, nie licząc pierwszego okresu, mniej więcej do 1954 r. Wówczas Polska była całkowicie podporządkowana Kremlowi. W Warszawie rządził namiestnik moskiewski, czyli Bolesław Bierut. Po śmierci Stalina, powoli, stopniowo, PRL uzyskiwała pewien margines samodzielności. W jednych dziedzinach był on większy, w innych mniejszy, a w niektórych – jak wcześniej – żaden. Sowieci nie oddali kontroli nad polityką zagraniczną, obronną, przemysłem ciężkim i obsadą kluczowych stanowisk, z I sekretarzem na czele.

– PRL nazwano m.in. „częścią imperium”, „wasalem”, mówiono o ograniczonej autonomii, najweselszym baraku, porównywano do Królestwa Kongresowego. Czy ma sens spór o zdefiniowanie tego, czym była PRL?

– Historycy muszą się takimi rzeczami zajmować, bo są one częścią ich pracy. Badanie i zastanawianie się nad naturą systemów, państw, w tym PRL, jest sprawą ważną, bo trzeba mieć coś w rodzaju fundamentów, w miarę jasnych i pewnych ustaleń, terminów, opisów. One pomagają i historykom, i ludziom, którzy korzystają z owoców ich pracy. Jednocześnie trzeba pamiętać, że zdefiniowanie jest jedynie punktem wyjścia dla szerszej i głębszej refleksji, np. nad stopniem zależności PRL od Związku Sowieckiego, skali sowietyzacji Polaków czy zakresu zależności elit PRL-owskich od Moskwy.

– Krystyna Kersten czy Andrzej Paczkowski, historycy dziejów PRL, w swoich pracach przekonują, że nawet rok 1956 co do istoty nie zmienił podstaw systemu oraz zależności od ZSRR.

– Oczywiście, że gdy patrzymy na PRL jakby z góry, ogarniając całą jej historię, to od początku do końca byliśmy pod panowaniem sowieckim. Nie zmienia to jednak tego, że rządzące ekipy, już od schyłku czasów bierutowskich, mogły robić pewne rzeczy, nie pytając o to Kremla. I ta warstwa możliwości podejmowania samodzielnych decyzji poszerzała się, o ile nie wkraczały one na pola sowieckich imponderabiliów, o których już mówiłem. Gierek mógł więcej niż Gomułka, a ten miał większe możliwości niż Bierut.

– Gierek, w ocenie niektórych historyków, np. Antoniego Dudka czy Jerzego Eislera, był znacznie bardziej prosowiecki niż Gomułka.

– Nie można jednak mu odmówić tego, że otworzył granice. Zrobił coś, na co nie zdobyli się inni przywódcy państw bloku sowieckiego. Można dywagować, czy tak postępując, cokolwiek ryzykował, czy miał pełną akceptację ekipy Breżniewa. Sowieccy władcy u siebie nie poszli na taki krok, bo obawiali się, że obywatele ZSRR wyjadą na Zachód i nie wrócą. Gierek stworzył taki mechanizm, dzięki któremu Polakom opłacało się zarabiać na Zachodzie, a wydawać w kraju.

Oczywiście, że koszty częściowego otwarcia się na Zachód były wysokie. Gierek musiał płacić haracz z tego powodu Sowietom, np. kupując za dolary kosztowne urządzenia elektroniczne na Zachodzie i odsprzedając je Moskwie za ruble. Różnica zaś między Gierkiem a Gomułką była m.in. taka, że ten drugi miał się za prawdziwego komunistę, dopuszczał wewnątrzpartyjną dyskusję, lecz zawsze w końcu wykonywał polecenia Moskwy.

– Z jednym wyjątkiem.

– No tak, z jednym, gdy Breżniew w grudniu 1970 r. zadzwonił do niego i powiedział, by protest na Wybrzeżu zakończył bezkrwawo, politycznymi środkami. Gomułka nie posłuchał. Gierek zaś był przede wszystkim urzędnikiem, partyjnym działaczem. Znacznie mniej był zaczadzony utopią komunistyczną. Dla niego sensem była władza i korzystanie z jej uroków. Mottem jego rządzenia było: „Żyj i daj żyć innym”. Konsekwencje takiej postawy były bolesne, bo rozszerzała się wtedy korupcja i inne patologie.

– Jak na tle Gomułki i Gierka, gdy idzie o zakres zależności od Kremla, wypada Jaruzelski?

– To był sowiecki generał w polskim mundurze.

– Wróćmy do początków. Czy musieliśmy wpaść w łapy Stalina?

– USA sprzedały nas za pomoc ZSRR w ich wojnie z Japonią. Później się okazało, że wsparcie to było dla Ameryki zbędne. Prezydent Roosevelt oddał sprawę polską Stalinowi. Wielka Brytania była za słaba, by mieć wpływ na bieg dziejów w naszej części Europy. Stanisław Mikołajczyk, podobnie jak wielu Polaków, łudził się po strasznej wojnie i okupacji – to normalne, że chciano wolności, normalności. Lapidarnie rzecz ujmując, zimna wojna za późno wybuchła, by Polska mogła na niej skorzystać. Gdy rozpoczęła się, nasz los był przesądzony.

– W Polsce narastała jednak akceptacja dla reżimu?

– Oczywiście. Punktem kluczowym był tzw. przełom październikowy, czyli okres, który rozpoczął się od schyłku 1953 r. Stopniowo kończył się straszny terror, w czasie którego życie ludzkie było bardzo tanie. To był czas, w którym strach paraliżował wszelką myśl o jakimkolwiek oporze.

Przypomnę, że kiedy w 1953 r. reżim bezprawnie aresztował prymasa Stefana Wyszyńskiego, to nie podniósł się żaden głos protestu w katolickim kraju! Gdy wielki terror się skończył, zaczęło się inne życie, a ono ma swoje prawa. Proszę pamiętać, że w rękach państwa było niemal wszystko. Ono podejmowało prawie każdą decyzję, o wszystkim rozstrzygało. Polacy musieli w takich warunkach funkcjonować. O oporze myśleli tylko szaleńcy. Mogli sobie na jakąś jego formę pozwolić też ludzie, którzy posiadali pewną pozycją, np. znani pisarze, uczeni.

Pojedyncze osoby mogły próbować szarpać się z reżimem. Z czasem jednak władza nauczyła się radzić z sytuacjami kryzysowymi. A naród to akceptował. W Grudniu’70 szedł na barykady, gotowy na śmierć, ale, kiedy zmienił się dyktator i wystąpił w telewizji, naród, a przynajmniej duża jego część, zaufała mu. Podobny mechanizm powtarzał się kilka razy.

– Czy jednak niechodzenie na wybory, chodzenie do kościoła, słuchanie zagranicznych radiostacji, na czele z Radiem Wolna Europa, nie było formą „małego oporu”?

– Było, z tym, że „nie” dla pójścia do urn, było już aktem pewnej odwagi, zwłaszcza gdy zdarzyło się to po raz drugi, trzeci... Takich Polaków straszono, grożono im, np. niewydaniem paszportu.

– Opozycja antykomunistyczna od połowy lat 50. po rok 1980 była zatem skromna?

– Mizerna. Gdy okazało się, że Gierek wpadł w pułapkę zadłużenia, nie mógł obejść się bez pieniędzy z Zachodu, to w zamian musiał pofolgować opozycji. Dla niej ważny był też wybór kard. Karola Wojtyły na papieża. Jego konsekwencją było to, że wzrosło zainteresowanie Polską.

– Ile osób przed Sierpniem’80 mogło działać w opozycji?

– Co najwyżej 3 tys., czyli tyle, co nic w około 35-milionowym kraju. Kiedy przyszedł stan wojenny, to ponownie okazało się, że reżim może prawie wszystko.

– Gdyby Związek Sowiecki nie rozpadł się z powodów ekonomicznych, bo zamiast Ronalda Reagana pojawiłby się taki drugi Roosevelt, to nadal moglibyśmy tkwić w „obozie postępu”?

– Nie wykluczyłbym tego. Opór społeczeństwa wobec reżimu po 1956 r. miał charakter, generalizując, bierny. Jedną z jego form było to, że polski chłop trwał przy ziemi. Pod tym względem byliśmy wyjątkiem w bloku sowieckim. Byliśmy też jedynym krajem w nim, w którym społeczeństwo masowo chodziło do kościoła.

– Z Kościołem jednak komuniści mogli robić, co chcieli.

– I robili; przynajmniej do pewnego czasu. Przypomnę tylko, że w okresie stalinowskim biskupi złożyli ślubowanie na wierność PRL. Na szczęście, w czasie najtrudniejszym, był prymas Wyszyński.

– Okres PRL chwali się natomiast za poziom kształcenia w szkołach. Słusznie?

– Muszę przyznać, że był on wtedy wyższy niż obecnie. W szkołach pełno było kłamstwa, lecz jedynie w pewnych dziedzinach. Poza nimi rzeczywistość nie była zakłamywana i nauczanie było na ogół na porządnym poziomie. Taki stan rzeczy był konsekwencją doświadczenia i wzorów czerpanych z okresu II RP, gdy szkolnictwo było dumą Polski.

– Chwali się też PRL za jakość kultury, tej najwyższej.

– Zasadnie. Nigdy, ani wcześniej, ani później, tak nie było, by Związek Literatów Polskich w istocie rzeczy zastępował parlament. Nie było wolnych wyborów, wolnych mediów, ale był ZLP, którego prezesa wybierano niczym dziś marszałka sejmu. Elity intelektualne potrafiły zagospodarować i strzec pewnych obszarów przed reżimem.

Ten dawał pieniądze na kulturę, a oprócz propagandowych knotów powstał szereg dzieł najwyższej próby. Udział w kulturze był szansą na życie na innym poziomie, na wyrwanie się z szarzyzny. Twórcy dostawali mieszkania, paszporty, stypendia. Oczywiście, że nie wszyscy, lecz też uzyskanie tego rodzaju dóbr nie musiało pociągać zeszmacenia się. By natomiast zrobić karierę w partii, trzeba było zostać szmatą.

– Najważniejszą cezurą w dziejach PRL był okres zwany Październikiem’56?

– Niewątpliwie. Skończył się wtedy wielki terror i totalna zależność od Moskwy. Byliśmy kolonią sowiecką i to taką, którą Kreml musiał szczególnie mocno trzymać w niewoli. Niedocenianym natomiast przełomem jest Marzec ’68. Wówczas duża część młodych ludzi, od robotników po świeżych absolwentów uczelni, zdecydowała się na otwarty bunt przeciw reżimowi. Niezależnie od późniejszych ich losów, ów powiew wolności pozostał w uczestnikach Marca ’68.

CV
Prof. Ryszard Terlecki, znakomity historyk PRL, autor wielu książek, w tym niedawno wydanej „Polska w niewoli 1945–1989”, uczestnik opozycji antykomunistycznej od 1974 r.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski