Nieco, bowiem nasze hurtnice, wścieklice czy gmachówki nawet doprowadzone do szału mają powolny sposób zadawania bólu.
Wpierw nacinają skórę napastnika ostrymi żuwaczkami. Potem wyginają odwłok i dopiero wtedy pryskają na ranę kwasem mrówkowym z gruczołów na drugim końcu ciała.
Skutki ukąszenia można szybko zlikwidować szczyptą popiołu z ogniska zmieszanego z wodą. Między bajki można włożyć opowieści o ofiarach mrówczego ataku ogryzionych do kości. Co innego te z tropików.
Zbrojone w żądła i jad, których używają chętnie i bez ceregieli. W gorącej dżungli na wszystkich kwiatach siedzi jakiś owad, a pod każdym liściem mrówka. Ukąszenia bywają odczuwalne przez kilka dni. Koczownicze gatunki rodem z Ameryki Południowej zeżrą żywcem każdą istotę, która nie zdoła uciec.
Gdyby nasze poczciwe mrówki zachowywały się choć trochę podobnie, jak ich kuzynki z ciepłych krajów, to scena spotkania Pana Tadeusza z Telimeną miałaby zupełnie inne zakończenie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?