MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Myśli nad talerzem

Redakcja
Mam fatalne przyzwyczajenie, jeszcze z korespondenckich czasów. Jem, jednocześnie czytam i rzucam okiem na telewizor. Wbrew mrocznym ostrzeżeniom lekarzy ciągle nie mam dziury w żołądku. To pewno rzeczywiście niezdrowe, ale jaka frajda. Stereofonia informacyjna, wsparta kaloriami. Nikomu nie zalecam, sam jednak chyba przy tym modelu pozostanę. Niekiedy daje nieoczekiwane skojarzenia.

Tadeusz Jacewicz: Z BLISKA

Tak było, gdy szalała w mediach afera stoczniowa. Wybuchła zgodnie z utartą ostatnio regułą. Pierwsze pomruki burzy słychać w piątek, w sobotę zrywa się wicher, w niedzielę jest tajfun, a w poniedziałek zaczyna przycichać. Do następnego weekendu. Przy każdej takiej okazji pojawiają się osłupiali politycy opozycyjnych partii. Mówią, że są porażeni. To krótkotrwałe udary, bo za kilka dni zdrowieją i potem znowu ogłaszają porażenie. W trosce o ich zdrowie proponuję przymusową hospitalizację. Porażenie jest poważnym załamaniem zdrowia, nie możemy ryzykować sprawności wybrańców narodu. Zamykają w szpitalach ze świńską grypą, za publiczne deklarowanie porażenia też powinni. W oddziałach zakaźnych, oczywiście. Gapię się więc w telewizor, gazeta rozłożona pod lampą i nagle gotowany seler (bez soli) uwiązł mi w gardle. Leci "crawler", czyli pełzacz.

To ten napis przesuwający się u dołu ekranu. A tam idzie jedno zdanie za drugim. W pierwszym informacje, że premier nazajutrz mianuje trzech ministrów na miejsce zdymisjonowanych. W drugim gorący news, że ustąpił rzecznik prasowy CBA o imieniu Temistokles, następnym będzie pani Małgosia. Dalej jest wyjaśnienie, że rzecznik ustąpił w związku z dymisją swojego szefa. Dwa zdania o rzeczniku, jedno o premierze. Drobny urzędnik ważniejszy od szefa rządu. Chyba coś się nam mocno pokręciło. Na świecie rzecznika prasowego dzieli od premiera lub prezydenta mniej więcej tyle, ile trampkarza od Cristiano Ronaldo. Rzecznik nie składa dymisji, tylko idzie do kadr i się zwalnia. Nikogo to nie interesuje, najwyżej żonę, która płaci rachunki za gaz. A u nas rzecznik to panisko. Rzadko informuje, za to chętnie komentuje, krytykuje, potępia i odrzuca. Wszystko w pierwszej osobie: ja to, ja tamto. Nie wie, biedak, że jest "non person", człowiekiem, który nie istnieje. W sprawnym państwie rzecznik prasowy pełni wyłącznie rolę tuby swojego szefa. Mówi jego słowami, przedstawia jego poglądy, określa jego preferencje. Sam nie ma zdania. A jeśli ma, nikogo to nie interesuje. To samo obowiązuje wyżej. Gdyby szef tajnej służby zaatakował amerykańskiego prezydenta lub brytyjskiego premiera, po kwadransie zniknąłby z obiegu.

To jakiś piramidalny nonsens, nowa polska specjalność. Urzędnik, który ma służyć państwu, podgryza rząd tego państwa i premiera, a ten wiele dni wozi się z myślami, czy i jak buntownika wyrzucić. Rozumiem politykę miłości, ale bokser na ringu może ściskać się serdecznie z przeciwnikiem dopiero po walce. W czasie walki ma mu dowalić, bo inaczej sam przegra. A poza tym wygwiżdże go publiczność. Przygnębiony odwróciłem wzrok od telewizora i popatrzyłem na tytuł w gazecie. Miłe zaskoczenie, seler znowu zaczął smakować. "To dobrze, że Polska nie uległa panice" powiedział ktoś rozsądny. Nie jakiś zagraniczny mędrek, którego chętnie słuchamy na stojąco, tylko nasz człowiek w Waszyngtonie. Punkt widzenia korzysta z dobrego miejsca siedzenia, ale sposób mówienia też. Marek Belka, dawny minister, wicepremier i premier, teraz dyrektor Międzynarodowego Funduszu Walutowego, mówi jak mąż stanu. Krótkie, kilkuwyrazowe zdania, żadnego propagandowego dęcia, jasność i precyzja. Widać, że z ulgą oderwał się od krajowego wrzasku i zajmuje się sprawami rzeczywistymi, którymi rządzą argumenty, nie inwektywy. Belka, choć politycznie nie musi być entuzjastą rządzącej teraz ekipy, bardzo pochwalił ją za spokojną reakcję na kryzys. Ja też ją wielokrotnie chwaliłem, ale głos prostego magistra to pisk przy lwim ryku profesora. Jego zdaniem, spokój rządu nas uratował. Przeszliśmy bez większych zaburzeń najgorsze, teraz powinno być lepiej. Zaczniemy znowu piąć się w górę, bez fajerwerków, ale systematycznie. Jakkolwiek na to patrzeć, niezłe perspektywy. W pełni się z panem profesorem zgadzam. Jedno mnie tylko nęka. Czy ten spokój premiera i jego ekipy rok temu wynikał z głębokiej analizy sytuacji i był świadomą decyzją, czy też z równie głębokiej niechęci do robienia trudnych operacji? W gruncie rzeczy jest to jednak bez znaczenia. Nieważne, czy piłkarz pięknie strzeli, czy piłka odbije mu się od pośladka. Ważne, że wpadła do siatki. Wynik idzie w świat. W świat idą wieści, że dobrze nam idzie. Medialne afery też są odnotowywane, ale wskaźniki znaczą więcej. Czy my to w końcu zrozumiemy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski