MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Myśli obok tarczy

Redakcja
Powakacjach pojawili się opaleni politycy, ochoczo rzucili się na historię.

Tadeusz Jacewicz: Z BLISKA

Siedemdziesiąta rocznica wybuchu wojny i takaż inwazji Związku Radzieckiego na Polskę posłużyły publicznej selekcji na dwie grupy: patriotów i zaprzańców. Sytuację nieoczekiwanie skomplikowali Amerykanie, którzy akurat 17 września oznajmili, że tarczy antyrakietowej w Polsce nie będzie. Podniosły się głosy, że to celowe upokorzenie Polaków, tych najwierniejszych z wiernych sojuszników, przez cyniczną, prorosyjską administrację Obamy. Po angielsku nazywa się to "insult added to injury" (zniewaga dodana do zranienia). Tylko usiąść i płakać.
Po tygodniu emocje nieco opadły, proponuję więc spojrzeć na sprawę chłodnym okiem. Najpierw ta nieszczęsna data. Według klasycznej formuły sferą polityczną rządzą dwa zasadnicze mechanizmy: spisku lub spaprania. Najpierw więc wersja spiskowa. Prezydent Obama nie rozumie obsesji historycznych, bo sam żadnych nie ma. Kieruje państwem na ostrym zakręcie i nie ma czasu na plątanie się w lokalne spory. Takie jakie proponuje Polska. Z Rosją Ameryka ma robić globalne interesy i nie chce, żeby jej ktoś przeszkadzał. Obama nie przyjechał więc 1 września do Gdańska, a "wypowiedzenie" tarczy nastąpiło w rocznicę najazdu Stalina na Polskę.
Wersja spaprania jest w skutkach identyczna, choć może mniej bolesna. Obchody 70-lecia wybuchu wojny to za mało, żeby komuś ważnemu z Waszyngtonu zawracać głowę. Ogłoszenie rezygnacji z tarczy w rocznicę najazdu sowieckiego jest biurokratycznym przeoczeniem. Tam nikt nie pamięta o naszych datach i rocznicach. W innych sprawach też nie są szczególnie biegli. Niedawno sekretarz stanu wręczyła swojemu rosyjskiemu odpowiednikowi gadżet, który miał symbolizować nowe otwarcie USA - Rosja. Napis po rosyjsku powinien oznaczać "reset", wykonany z błędem oznaczał "przeciążenie".
Tak czy inaczej, z Waszyngtonu powiało chłodem. Wmówiliśmy sobie, że jesteśmy dla Amerykanów wyjątkowym, najbliższym sojusznikiem, ogromnie cenionym i poważnym. Dąsaliśmy się, kiedy życie nie potwierdzało gładkich słów i np. nie zniesiono wiz. Tak naiwny romantyzm jest wzruszający, ale w polityce mało jest miejsca dla poezji. Rządzi pragmatyzm i interesy. Ameryka miała sprawy w Polsce kilkanaście lat temu, kiedy trwała przebudowa postkomunistycznej Europy. Teraz już nie ma. Wielkie państwo dobiera przyjaciół do interesów, nie odwrotnie.
Nie podzielam rozedrganych emocji, związanych z tarczą antyrakietową. Nasi wielcy poczytali to za akt zdrady, na który nie zasłużyliśmy. Wpadliśmy w nastrój graniczący z desperacją. Mniej pilny telewidz i czytelnik gazet mógłby uznać, że Polsce grozi śmiertelne niebezpieczeństwo, a właśnie nagle porzucił nas sojusznik, na którego najbardziej liczyliśmy.
Ani nagle, ani nie porzucił. To nasza wina i nasza naiwność, że nie potrafimy czytać klarownych znaków globalnej polityki USA. Już w kampanii wyborczej Barack Obama sygnalizował, iż zmieni politykę siły na politykę sposobu, nie rezygnując oczywiście z potęgi militarnej. Jego poprzednik był sztywny w oglądzie świata, wolał uderzyć niż negocjować. Obama, chyba słusznie, doszedł do wniosku, że Ameryka nie da rady być wszędzie, wszędzie walczyć i zwyciężać. Musi być elastyczna, rozumieć i rozmawiać.
Od dawna patrzymy na świat oczami nadąsanego dziecka. Nie rozumiemy, że nie przejmuje się naszymi rocznicami i nie chce toczyć naszych wojen. Grzecznościowe formułki przyjmowaliśmy za ważne deklaracje polityczne. To tak, jakby damy z imieninowego przyjęcia, na którym wznoszono toasty za piękne panie, pobiegły gremialnie do agencji modelek, żeby się zatrudnić.
Tarczy w Polsce nie będzie. Ameryka zaoszczędzi miliardy dolarów. Stworzy inny system, ruchomy i doskonalszy technicznie. Wygaśnie ostry w tej sprawie konflikt z Rosją, czym, jako jej sąsiad, powinniśmy być zainteresowani.
Nie będziemy specjalnym sojusznikiem USA, bo nigdy nim nie byliśmy. Musimy natomiast zabrać się ostro do roboty. Budować swoją pozycję w Unii Europejskiej i Unię wzmacniać, być liderem tworzenia zrozumienia i rozsądku. Wykorzystajmy i nadajmy współczesną treść idei solidarności jako metody skutecznego działania w targanym konfliktami świecie. Nikt nie potrzebuje Polski tworzącej konflikty, jakiekolwiek są ich przyczyny. Wszyscy poprą Polskę mądrości i dojrzałej rozwagi.
Barack Obama chce współpracować z Rosją, Niemcami i Francją też. To nie kapitulacja, to realizm. W rysującym się nowym modelu świata Moskwa ma miejsce w strefie euroatlantyckiej. Wielkie mechanizmy już ruszają. Nie przeszkadzajmy, bo nas odsuną na bok. Postarajmy się wykorzystać je dla siebie. To możliwe, chociaż nie zawsze będzie przyjemne.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski