Czy "bystrzacy" gotowi są do podboju Kolorado? - Tak - twierdzą zgodnie. Fot. Tomasz Jakubiec
W 1994 r. spłynęli z Diamond Creek do Lake Mead, a zaliczyli także Cataract Canyon, za sobą mają więc dolną i górną część kanionu Kolorado.
Dlaczego opuścili środkową, najbardziej wymagającą? - Nie otrzymaliśmy zgody. Grand Canyon National Park Service dba o to, aby po Kolorado nie pływało zbyt wiele wypraw niekomercyjnych. To wtedy jednak zapisaliśmy się do kolejki. Nawet w snach nie przypuszczaliśmy, że oczekiwanie potrwa kilkanaście lat - śmieje się "Tomanek".
To, że udało się otrzymać pozwolenie zawdzięczają upartemu góralowi z Rabki. Krzysztof Potaczek, zwany przez przyjaciół "Sabałą", a czasami też "Sablikiem", przez lata pilnował kolejki i wnosił stosowne opłaty. W 2011 r. ze Stanów Zjednoczonych nadeszła upragniona wiadomość: Grand Canyon National Park Service przydziela termin wodowania w Less Ferry na 7 sierpnia 2013 r.
Choć wieść rozniosła się lotem błyskawicy, nie wszyscy w nią od razu uwierzyli. Gdy zaś ochłonęli z radości, od razu wpadli w... wir przygotowań. - I treningów. To przecież nie byle jaka rzeka - dodaje "Tomanek".
O umiejętności nie musieli się martwić. Większość z nich to bardzo doświadczeni kajakarze, niektórzy z ponaddwudziestoletnim stażem. - Najstarsi to chyba urodzili się z wiosłem w ręku - żartują nieco młodsi.
Pływali po najtrudniejszych rzekach Europy, Azji i Afryki. Niektórzy dotarli do źródeł Nilu, inni zmierzyli się z nepalską Sun Kosi, część zanurzyła się w wydrążony przez Colcę najgłębszy kanion świata (dla potomnych odkryty przez nieco starszych członków "Bystrza"), a inni zmagali się z falami Morza Północnego.
- Znikome doświadczenie mieliśmy tylko w pływaniu na pontonach - przyznaje "Tomanek". Wybrali się więc na Inn do Austrii. Dlaczego? Bo trochę przypomina Kolorado i niesie dużą ilość wody. - Dostaliśmy tam mocno w kość - dodaje.
Nie szczędzili też czasu ani na zaprawę fizyczną, ani na naukę pierwszej pomocy. Uczyli się asekuracji i technik alpinistycznych. - Przez kilkanaście dni będziemy zdani tylko na siebie. Musimy więc być przygotowani na każdą sytuację - twierdzą.
Wiry, odwoje i bystrza
7 sierpnia z Less Ferry wypływają cztery pontony i osiem kajaków. W nich szesnaścioro zaprawionych w rzecznych bojach "bystrzaków" z Akademii Górniczo-Hutniczej. Poprowadzi ich "Sabała".
- Niewiele osób ma okazję do samodzielnego spłynięcia tą potężną rzeką - cieszą się w "Bystrzu". Podkreślają, że choć co roku nad Wielki Kanion Kolorado przybywa nawet 5 milionów turystów, to tylko 25 tysięcy z nich ma przywilej obejrzenia owego cudu natury z wody. - A tylko nieliczni z nielicznych samodzielnie spływają rzeką - mówią z dumą w "Bystrzu". I twierdzą, że dla tej chwili warto było czekać tyle lat.
"Trzymaj się jęzora na środku rzeki. Z jego prawej strony będzie duży odwój. Na bystrzu rzeka skręca w lewo, zaś nurt ściągną w prawo, w kierunku odwoju. Wiosłuj więc tak, aby cię tam nie ściągnęło" - to rady, jakich Amerykanin Jim Michaud udziela ponto-niarzom, by sprawnie pokonali Bystrze Borsuka, jedno z pierwszych, z którymi przyjdzie im się zmierzyć. A takich rapidów będzie przed nimi setka. Najtrudniejsza dziesiątka mieści się między 6 a 10 w dziesięciostopniowej amerykańskiej skali trudności.
- Wszystko zależy od poziomu wody. Będziemy płynąć w czasie monsunów, więc wiele się może zdarzyć. Wystarczy jedna mocna ulewa, by poziom rzeki gwałtownie się podniósł. Spływ Kolorado to nie przelewki - mówi szef wyprawy.
Ostatni trening
- Niegdyś płynęłam tratwą po Kolorado. I wiem, jak niesamowite jest to przeżycie - mówiła Ellen Germain, konsul generalna Stanów Zjednoczonych w Krakowie.
Na torze kajakowym przy Kolnej nie tylko jednak obserwowała ostatni trening "bystrzaków", ale wsiadła także do dwuosobowego kajaka.
- Pani konsul ma bardzo mocny charakter - twierdzi z uznaniem Tomasz Jakubiec. - Trzeba go mieć, żeby po wpadnięciu do wzburzonej wody i przepłynięciu sporego odcinka wpław jeszcze raz wsiąść do kajaka. Można pogratulować Amerykanom takiego przedstawiciela - dodał.
"Grand Canyon jest jednym z najpiękniejszych miejsc na Ziemi. Cieszę się, że Klub Bystrze w końcu popłynie rzeką Kolorado" - takie słowa konsul Germain skierowała do Łukasza Pająka "Łukiego", który towarzyszył jej w kajaku na Kolnej.
Z dala od cywilizacji
Wyżłobiony przez Kolorado kanion jest gigantyczny, w najgłębszym miejscu, tzw. Wąwozie Granitowym, ma 2133 m głębokości. Ma też blisko 500 km długości, 800 m w najwęższym miejscu i 29 km w najszerszym.
- To największy, choć nie najgłębszy, przełom świata. A jego dnem płynie nasza rzeka marzeń - mówią "bystrzacy".
Obowiązują w nim bardzo restrykcyjne przepisy. Wszystko, co zostanie do niego wniesione, musi go opuścić. - Zabieramy z sobą nawet przenośne toalety - mówi "Tomanek". Od kwietnia do września do palenia nie wolno też wykorzystywać drewna znajdującego się w parku. - Wieziemy więc z sobą nie tylko węgiel drzewny, ale także wszystko, co potrzebne jest, by przeżyć osiemnaście dni z dala od cywilizacji - dodaje.
Czy "bystrzacy" gotowi są do podboju Kolorado? - Tak - twierdzą zgodnie. - Stanowimy zgrany zespół i możemy na sobie polegać - zapewnia "Tomanek".
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?