Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Na poligon, nie po chabry

Redakcja
Zabieram głos jako podmiot udanej resocjalizacji z wykorzystaniem metod pedagogiki poligonowej, stosowanej w lasach Puszczy Sandomierskiej (Mielec - Nowa Dęba), w ostępach mazurskich ("jak przetrwasz Suwałki i Orzysz, to na wojsko wał położysz!").

Ryszard Niemiec/Preteksty/

Potencjał militarny Ludowego Wojska Polskiego, a nawet Układu Warszawskiego wzmacniałem przez całe lata siedemdziesiąte, by zakończyć odyseję po zielonych poligonach udziałem w armijnych manewrach "Tarcza 1980". Powtarzalność otrzymywania karty powołania daleko wykraczała poza częstotliwość szkolenia rezerwistów, co z jednej strony budowało dumę z powodu niezbędności w machinie obronnej kraju, a z drugiej rodziło znaki zapytania co do rzeczywistych intencji tak częstego (regularnie, co dwa lata) brania w kamasze.

Prawdę wyjawił mi dowódca IX Drezdeńskiej Dywizji LWP płk dypl. Mieczysław Śliwa, ale dopiero wówczas, gdy zapracowałem na status weterana służby i zostałem wytypowany na kandydata meldującego ministrowi obrony narodowej - gen. armii Wojciechowi J., gotowość rezerwistów do wymarszu w pole. Pułkownik kandydatury nie zatwierdził, informując, że moje wcielenie ma charakter karny i jest efektem polecenia pionu polityczno-wychowawczego Warszawskiego Okręgu Wojskowego.

Jego dowódca gen. dyw. Eugeniusz Oliwa w ten sposób postanowił zdyscyplinować felietonistę-rezerwistę, nazbyt obcesowo wypowiadającego się na łamach "Tempa" o poczynaniach działaczy i piłkarzy warszawskiej Legii - centralnego klubu armii. Do rozkazu na piśmie dodano telefoniczne zalecenie, opisujące charakter stawianych przede mną zadań ("przeczołgać w roli łącznika ogniowego czołgów w natarciu, tak żeby mu się woda w dupie zagotowała, a w butach krew!"). Kiedy dowódca "Drezdeńskiej", nieprzepadający za Legią, zdradził mi założenia resocjalizacyjne moich powołań, pojąłem w lot przyczynę afektu armii do pojedynczego podporucznika.

Aż do momentu zdjęcia z ewidencji Wojskowej Komendy Uzupełnień o Legii pisałem wyłącznie dobrze, albo nie pisałem wcale. Opłaciło się, bo już jako naczelny "Tempa" dostałem odznakę "Zasłużonego dla obronności kraju", jedyne odznaczenie, na które tak rzetelnie zapracowałem.

Z tej przyczyny dziś staję po stronie pana profesora (por.) Andrzeja Zolla w sporze z generałem Romanem Polko, byłym dowódcą GROMU. Profesor, jak najbardziej słusznie, proponuje frapujące rozwiązanie wielkiego problemu społecznego, jakim jest narastanie negatywnych skutków aktywności ruchu kibolskiego. Nie chce ich skazywać do więzień i oddawać w sferę oddziaływania kryminalistów, ale posyłać na poligony, gdzie pedagogika "przez nogi i dupę do głowy" zatrzyma w nich ciągoty ku złemu.

Jako wychowankowie Studium Wojskowego UJ i to w randze pomocników dowódcy plutonów, takich jak kpt. Stanisław Piasecki czy mjr Napoleon Proniewicz, mamy moralny obowiązek potwierdzać, sprawdzone na samych sobie, zbawienne walory ogólnowojskowej pedagogiki.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski