Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Na pytanie, jak spędza czas na emeryturze, zawsze odpowiadał z uśmiechem: „Nie spędzam, sam leci”

Grażyna Starzak
Bardzo lubił dzieci. Wśród wielu nagród i wyróżnień miał również przyznawany przez najmłodszych Order Uśmiechu
Bardzo lubił dzieci. Wśród wielu nagród i wyróżnień miał również przyznawany przez najmłodszych Order Uśmiechu fot. Anna Kaczmarz
Kard. Franciszek Macharski niechętnie mówił o sobie. - Stoję w tle. Nie lubię się lansować - tłumaczył. - Może to kwestia wychowania. Sam nie wiem. Niewiele mówili też o nim bliscy, z którymi na co dzień się stykał. S. Ludmiła, która przez 27 lat mu gotowała, zagadnięta o to, co kardynał jadł, odpowiadała: „Tyle co ptak”.

Gdy w czerwcu 2005 r. przestał pełnić urząd metropolity, mówiło się, że nadal będzie mieszkał przy Franciszkańskiej 3, w Pałacu Arcybiskupów Krakowskich. Piętro wyżej nad apartamentem, w którym obecnie mieszka kard. Stanisław Dziwisz. Mieszkanie dla kard. Macharskiego w budynku krakowskiej kurii było już urządzone.

Niemal w ostatniej chwili na miejsce, gdzie chciał spędzić ostatnie lata życia, wybrał sanktuarium św. Brata Alberta Ecce Homo. Postać „biedaczyny z Krakowa” fascynowała Franciszka Macharskiego od wczesnej młodości. W 1946 r. ks. prof. Konstanty Michalski, jego wykładowca na Wydziale Teologicznym UJ, podarował mu swą książkę o Bracie Albercie. Nie rozstawał się z nią. Zarówno w kurii, jak i w klasztorze na Woronicza zawsze leżała na jego biurku.

Korzystając z zaproszenia sióstr albertynek, zamieszkał w małym, skromnie urządzonym domku na terenie sanktuarium. Ci, którzy dobrze znali kardynała, mówili, że podjął taką decyzję, aby nie narzucać się swoją obecnością następcy. Ale był też inny powód tej przeprowadzki. Kardynał chciał być trochę dalej od kurialnego zgiełku, bo zamierzał nadal pracować. Nie tylko jako duszpasterz, ale również jako teolog.

Choć został emerytem, niełatwo go było zastać w nowym lokum. Często latał do Watykanu. Wyjeżdżał na rozmaite konferencje do Niemiec i USA. Otrzymywał wiele zaproszeń z różnych regionów kraju i świata. Przed świętami Bożego Narodzenia bywał w wielu krakowskich instytucjach. Pojawiał się choć na chwilę wszędzie tam, gdzie bywał przez lata, jako metropolita krakowski. Emerytowani biskupi, jeśli tylko są w dobrej formie, mają wyznaczone dni dyżurów w krakowskiej kurii. Kard. Macharski nie pełnił dyżurów w kurii, ale można się było z nim umówić, dzwoniąc do sióstr albertynek. Jeśli tylko był w domu, siostra pełniąca dyżur w centrali telefonicznej bez przeszkód łączyła z kardynałem. Gdy pełnił obowiązki metropolity, dostęp do niego był bardziej utrudniony. Jednakże kto bardzo chciał, mógł usiąść w salonie-poczekalni apartamentów metropolity i uzbroiwszy się w cierpliwość, czekać na posłuchanie. Zwykle z dobrym skutkiem.

Byłego metropolitę często można było spotkać po prostu na krakowskiej ulicy. Bo kard. Franciszek Macharski przemierzał miasto głównie na piechotę. W dalszą podróż jeździł czarną skodą octavią. Samochód prowadził przez wiele lat ten sam kierowca. Zmarły w roku 2011 Marian Sala, który wyznał mi przed laty, że kard. Macharski bardzo lubił szybką jazdę. Podobno licznik samochodu, którym razem jechali, pokazał kiedyś nawet 220 km na godzinę!

Kardynał niechętnie mówił o sobie. - Stoję w __tle. Nie lubię się lansować - powiedział kiedyś. - Może to wychowanie rodzinne? Nie wiem - zastanawiał się, wspominając swoje dzieciństwo i kulig pod Krakowem. W okolicy Balic. - Byłem małym chłopcem i pamiętam, że bardzo przeżywałem to, że jestem najmłodszy i stoję ze swoimi sankami z tyłu. Wytężałem wtedy wszystkie siły, by dorównać starszym, doścignąć ich, być najlepszym. To dobre zachowanie, byleby tylko nie przesadzić, nie zniszczyć, nie stworzyć niezdrowej konkurencji...

Zasadę nielansowania szanowali ludzie, którzy się z nim stykali. Bardzo trudno było namówić ich na rozmowę o kardynale. Siostra Ludmiła, która przez prawie 27 lat przygotowywała posiłki kard. Macharskiemu w krakowskiej kurii, na pytanie, co jadał, odpowiadała krótko: „Tyle co ptak”.

- Kawalątko chleba, jeden, dwa ziemniaczki. Jak mu się nałożyło na talerz trochę więcej niż zwykle, zaraz wołał, żeby połowę z tego zabrać. Nieraz zastanawiałam się, czym ten człowiek żyje. Ktoś inny na jego miejscu, pracując tak intensywnie, już by nie żył.

Kardynałowi dieta służyła. Choć szczupły, wręcz chudy, energii mu nie brakowało. Po grypie i poważnej infekcji górnych dróg oddechowych, którą przeszedł tuż po przejściu na emeryturę, szybko dochodził do siebie. Dobry humor nie opuszczał go nawet wtedy, gdy poślizgnąwszy się na chodniku w swoim domkug upadł i złamał miednicę. Tym razem rehabilitacja trwała dłużej niż w przypadku infekcji, ale był bardzo dzielny - jak mówią siostry, które się nim opiekowały. Gdy po tym wypadku zaniepokojona zadzwoniłam do zaprzyjaźnionego z kardynałem Andrzeja Baca, jednego z głównych organizatorów słynnego „Białego Marszu” w 1983 r., ten uspokajał mnie, mówiąc, że rehabilitacja przebiega dobrze. - Codziennie do siebie esemesujemy - powiedział Andrzej Bac.

Kardynał nigdy nie był pasjonatem technicznych nowinek. Dał się jednak namówić na telefon komórkowy. Po śmierci Jana Pawła II przez bodaj tydzień wysyłał z Rzymu esemesy do młodzieży zgromadzonej pod papieskim oknem przy ul. Franciszkańskiej 3. Jeśli chodzi o media, były metropolita krakowski przyznawał się do słuchania Radia Watykańskiego i czytania jednego dziennika ogólnopolskiego. W ogóle nie oglądał telewizji. Jak twierdzi ks. Andrzej Fryźlewicz, były osobisty sekretarz kardynała, wyjątek zrobił w czasie transmisji mszy św. z Watykanu, kiedy papież Franciszek ogłosił Jana Pawła II świętym.

Na emeryturze kard. Macharski przez wiele lat był aktywny. Latał do Rzymu, jeździł do Warszawy. W Krakowie pełnił funkcję przewodniczącego Rady Patronów Centrum „Nie lękajcie się” Jana Pawła II w Łagiewnikach. Był związany z Łagiewnikami. Zwłaszcza z tamtejszym sanktuarium Bożego Miłosierdzia. Mówiło się, że były krakowski metropolita uważał, iż przed laty został uleczony z ciężkiej choroby za wstawiennictwem siostry Faustyny, do której modlił się często i żarliwie. Sam kardynał nigdy o tym nie wspominał. Przyznawał jedynie, że Faustyna, a także Brat Albert i Franciszek z Asyżu to jego ulubieni święci.

Przyjaciele kardynała są pewni, że wstawiennictwu właśnie tych świętych, a także św. Jana Pawła II zawdzięczał to, iż dożył 89 lat, pomimo różnych poważnych problemów ze zdrowiem, które dopadły go w ostatnich latach życia. W grudniu 2011 r. poślizgnął się na dywaniku w łazience swojego mieszkania. Doszło wówczas do pęknięcia kości miednicy. Trafił do Szpitala imienia Narutowicza, gdzie przeszedł operację. W grudniu 2013 r. miał kolejny nieszczęśliwy upadek. Złamał nogę. I tym razem konieczna była operacja. O modlitwę w jego intencji prosił wiernych metropolita krakowski kard. Stanisław Dziwisz. Modlitwy były skuteczne. Po wielomiesięcznej rehabilitacji kard. Macharski wrócił do zdrowia. Ograniczył obowiązki duszpasterskie, ale wciąż można go było spotkać np. w czasie uroczystych nabożeństw w katedrze na Wawelu.

W sobotę 2 kwietnia tego roku modlił się przed obrazem Matki Bożej w sanktuarium w Kalwarii Zebrzydowskiej. W tym dniu obchodził 66. rocznicę święceń kapłańskich. Przyjaciele kardynała cieszyli się, że widzą go w dobrej formie, chociaż mówiło się, że musi bardzo uważać, bo stwierdzono u niego osteoporozę. Ta podstępna choroba, która rujnuje kości, dała o sobie znać 12 czerwca, w niedzielę. Kard. Macharski właśnie wychodził z siostrą Dolorosą, albertynką, na przechadzkę po ogrodzie.

Na schodach swojego domu potknął się, przewrócił i stracił przytomność. W takim stanie odwieziono go do Centrum Urazowego Medycyny i Katastrof Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie. Tam okazało się, że złamał kręgosłup. Kilka dni później, będąc cały czas w śpiączce farmakologicznej, przeszedł udany - jak mówili lekarze - zabieg „stabilizacji potyliczno-szyjnej kręgosłupa”. Stan hierarchy po operacji medycy określali jako „ciężki, ale stabilny”. „Raz jest lepiej, raz gorzej” - mówiła nam siostra Dolorosa, opiekująca się kardynałem, prosząc o modlitwę w jego intencji. - Wszyscy mamy nadzieję, że z tego wyjdzie - mówiła siostra Dolorosa. Modlitwy w intencji powrotu do zdrowia kard. Macharskiego trwały we wszystkich kościołach archidiecezji krakowskiej.

Inteligencja, pracowitość, intuicja w ocenie spraw religijnych, ludzkich i społecznych - takimi przymiotami, według przyjaciół i współpracowników, był obdarzony kard. Franciszek Macharski. Wszyscy, którzy się z nim zetknęli, wiedzą, że miał również duże poczucie humoru. Na pytanie, jak spędza czas na emeryturze, odpowiadał: „Nie spędzam, sam leci”. Ja zapamiętałam zabawny epizod sprzed kilku lat, gdy 150 krakowskich przedszkolaków pojawiło się na dziedzińcu kurii, aby zaśpiewać kardynałowi „Barkę” i złożyć urodzinowe życzenia. „To hymn pochwalny dla wielkości twojej” - recytowały dzieciaki wiersz przygotowany z tej okazji. - Chyba długości! - poprawiał je rozbawiony kardynał. Bardzo lubił dzieci. Wśród wielu nagród i wyróżnień miał również przyznawany przez dzieci Order Uśmiechu. -Bardzo lubiłem spędzać z nim wakacje, każda rozmowa była dla mnie ważna. Wujek wielu rzeczy mnie nauczył - mówił w czasie promocji książki o kardynale Adam Macharski, syn Piotra Macharskiego, bratanka kardynała.

Marek Fryźlewicz, były burmistrz Nowego Targu, zapamiętał wizytę kard. Macharskiego w swoim domu: - Byliśmy zajęci przygotowaniem herbaty dla kardynała. W pewnym momencie kardynał zaczął się bawić z naszymi dziećmi. Zobaczyliśmy go uśmiechniętego, jak chodził na kolanach i w sutannie pomiędzy niezwykle radosnymi z tego powodu naszymi dziećmi.

O poczuciu humoru kardynała mówią także siostry albertynki, u których mieszkał. Opowiadają, że ktoś kiedyś zadał mu pytanie, skąd się bierze jego pogoda ducha. -Z pogodzenia ze sobą, z otwarcia na łaskę. Gdy Duch prowadzi, to trzeba śpiewać: Alleluja - odpowiedział.

Powszechnie uważa się, że największym osiągnięciem kard. Macharskiego był sposób kierowania diecezją. Na początku na pewno nie było mu łatwo. Zajął miejsce kard. Wojtyły, który osobowościowo był trochę innym człowiekiem - spontanicznym, bardziej otwartym. Kard. Macharski uchodził za osobę raczej zamkniętą, bardziej powściągliwą w okazywaniu uczuć. Udało mu się jednak zyskać sympatię krakowian i mieszkańców Małopolski. Zapewne m. in. dlatego, że często powoływał się na naukę i słowa Jana Pawła II. Dzięki temu wierni z archidiecezji czuli jeszcze bliższą więź z papieżem.

Obaj wielcy krakowscy kardynałowie - Karol Wojtyła i Franciszek Macharski - nie tylko się nawzajem szanowali, ale także lubili. Świadczy o tym fakt, że gdy w 2002r . kard. Macharski skończył 75 lat i zgodnie z kodeksem prawa kanonicznego złożył na ręce papieża Jana Pawła II rezygnację z urzędu metropolity, papież nie przyjął tej rezygnacji. Poprosił go o dalszą posługę w charakterze biskupa archidiecezji. „Niech z Bożą pomocą kontynuuje” - takie były słowa Jana Pawła II. Tego typu sytuacje zdarzają się w Kościele katolickim niezwykle rzadko.

W czasie pełnienia funkcji metropolity kard. Macharski poświęcił i konsekrował kilkadziesiąt kościołów i kaplic. Utworzył wiele nowych parafii i ośrodków duszpasterskich. Jedną z ostatnich posług kard. Macharskiego, jako biskupa archidiecezji, było poświęcenie kościoła w Nowym Targu i udzielenie tam sakramentu bierzmowania. Pytany przy tej okazji przez wiernych, czy nadal będą mogli korzystać z jego rad i doświadczenia, odpowiedział, że nie może zamknąć się jak ślimak w skorupce, że teraz chciałby odgrywać taką rolę, jaką ma dziadek w wielopokoleniowej rodzinie. Podkreślił również, że bycie z ludźmi było i nadal jest dla niego bardzo ważne.

- A co ksiądz kardynał będzie konkretnie robił? Czytał? Spacerował? Odpoczywał ?- dociekał jeden z parafian. - Będę sobą, po prostu. Teraz dopiero wiem, że skarb jest blisko. Mogę zatrzymać się, odetchnąć, posłuchać - odparł kard. Macharski.

Takim zapamiętali Kardynała Macharskiego

- Nie dam rady nic powiedzieć - z bólem mówi prof. Andrzej Białas, prezes Polskiej Akademii Umiejętności, której członkiem honorowym był kard. Franciszek Macharski. Bo kard. Macharski i prof. Białas byli przyjaciółmi - zapewnia jeden z krakowskich profesorów i opowiada historyjkę o tym, jak przechodzili na „ty”: - Z propozycją wyszedł kard. Macharski: „Mów mi Franek”. Prof. Białasa na chwilę zatkało, a potem wydusił: „O Jezu”. Na co ówczesny metropolita krakowski spokojnie odparł: „Nie Jezu, tylko Franek”.

O. Michał Pac, dziś przeor dominikanów w Poznaniu, przytacza inną opowieść związaną z imieniem: - Gdy kard. Macharski był w Szpitalu Dziecięcym w Prokocimiu, podszedł do dziewczynki i zapytał ją o imię. „Marysia, a ty?” - zapytała. „Franio” - odpowiedział. „Franiu, pomodlisz się o zdrowie dla mnie?” - poprosiła Marysia.

Prof. Andrzej Zoll, były prezes Trybunału Konstytucyjnego, wspomina inne zdarzenie, które z poprzednim łączy humor byłego metropolity krakowskiego: - Kardynał, prof. Karol Musioł, wtedy rektor UJ, i ja wyszliśmy po przedstawieniu operowym w Wiedniu. Był późny wieczór, ale ja i prof. Musioł chcieliśmy jeszcze chwilę porozmawiać przy lampce wina. Nie zakładaliśmy, że kardynał, wtedy już na emeryturze, będzie chciał nam towarzyszyć. Prof. Musioł, który na miejscu miał samochód, zaproponował, że go odwiezie do hotelu. Kard. Macharski odpowiedział z udawaną srogością: „Karolu, szukasz zwady? Jak szukasz, to mnie odwieź. Jak nie, chodźmy razem”. I poszliśmy.

Kazimierz Barczyk, przewodniczący Stowarzyszenia Gmin i Powiatów Małopolski, opowiada natomiast, dlaczego nie całował kardynała w rękę: - Na początku tak robiłem, ale przestałem, gdy mi powiedział, że całować powinno się żonę, a nie kapłana, niezależnie od rangi.

Prof. Zygmunt Kolenda, wykładowca AGH, działacz opozycji antykomunistycznej, mocno zaangażowany w pomoc Polonii (jeden z liderów Wspólnoty Polskiej), wspomina: - Wielokrotnie spotykałem się z kardynałem. W okresie PRL z racji mojej działalności w Solidarności, potem z powodu jego mocnego zaangażowania w działania na rzecz Polonii. Przyznać jednak muszę, że ilekroć spotykałem się z nim, drżały mi kolana, ale nie z lęku, tylko respektu dla Niego.

O przyjaźni Franciszka Macharskiego z kardynałem, a potem z papieżem Karolem Wojtyłą, wiadomo. Warto może zauważyć, że kard. Macharski w niektórych sprawach, zachowaniach, a także w samej postawie, zarówno duchowej, jak i fizycznej, przypominał kard. Stefana Sapiehę, biskupa krakowskiego w latach 1911-1951. Obaj byli książętami Kościoła, wybitnymi hierarchami, arystokratami ducha, a przy tym mieli majestatyczny wygląd. Łączyła ich też troska o słabszych, chorych, więzionych.

Kiedy dokonuje się oceny działalności np. Karola Wojtyły, prymasa Stefana Wyszyńskiego, kard. Sapiehy, kard. Józefa Glempa, kard. Henryka Gulbinowicza z Wrocławia, bp. Ignacego Tokarczuka z Przemyśla, nie sposób uniknąć wejścia na pole ich politycznej aktywności, wymuszonej realiami, w których żyli. Wspominając żegnanego dziś pasterza krakowskiego, w zasadzie unika się odnoszeń do polityki. Prof. Antoni Dudek, znawca dziejów relacji państwo-Kościół w okresie PRL, twierdzi, że dla władz komunistycznych był jednym z najgroźniejszych przeciwników wśród hierarchów. - Ale też takim, z którym unikali starcia bezpośredniego, bo po prostu lękali się go, co pokazują dokumenty - podkreśla prof. Dudek. Redaktor Artur Sporniak z „Tygodnika Powszechnego” określa kard. Macharskiego mianem „męża stanu”, który nie działał w sposób ostentacyjny, nie był człowiekiem gestu publicznego, ale podejmowaną robotę wykonywał skutecznie. Zapewne jednak bardzo dużo racji jest w powszechnym przekonaniu o tym, że kard. Franciszek Macharski stronił od polityki, niechętnym okiem patrzył na księży, którzy się w nią wikłają. Bo tak było, lecz dotyczyło to okresu III RP. W czasach PRL-u było inaczej, choć zawsze należy pamiętać o ówczesnych realiach, czyli pozbawionym suwerenności państwie i panującym systemie, niszczącym ludzi, gospodarkę, kulturę.

Prof. Zygmunt Kolenda zdradza nam tajemnicę, o której wiedziało bardzo niewielu ludzi: - W czasie kampanii wyborczej przed wyborami 4 czerwca 1989 r. i przez pewien czas po nich każdy, powtarzam: każdy, istotny ruch MKO „S” był konsultowany z kard. Macharskim. By uniknąć wsypy, w imieniu kierownictwa Komitetu z metropolitą krakowskim kontaktował się Stefan Jurczak, nasz przewodniczący. Gdy Stefan nie mógł, m.in. ja chodziłem na te spotkania.

Prof. Tomasz Gąsowski, członek MKO „S”, a jednocześnie historyk z UJ, przypomina okres wiosny 1989 r.: - Prowadzenie kampanii na wsi było szalenie trudne. Chęć szczera nie wystarczała. Bez pomocy Kościoła, a szczególnie kard. Franciszka Macharskiego i bp. Stanisława Małysiaka, niewiele byśmy zrobili. Oni dali najbardziej aktywnym członkom Komitetu specjalne listy polecające, skierowane do wszystkich proboszczów, w których ówcześni książęta Kościoła krakowskiego prosili o udzielenie pomocy delegatom „S”.

Tym, którzy twierdzą, że w latach 80. ówczesny metropolita krakowski zachowywał się w sposób zbyt łagodny wobec ówczesnej władzy, sporo do myślenia może dać wspomnienie Kazimierza Barczyka: - Gdy ludzie z kierownictwa Solidarności szli do kardynała po radę lub innego rodzaju pomoc, a sprawa była ważna, to brał nas do pewnego zaułka w kurii i tam rozmawialiśmy bez tajemnic. Uważał, że w tym miejscu SB nie ma zainstalowanego podsłuchu.

O zaangażowaniu się kardynała w działania na rzecz wolności Polski i Solidarności opowiada Mieczysław Gil, przywódca „S” w Hucie im Lenina, kombinacie, w którym na początku lat 80. pracowało niemal 40 tys. osób, a 34 tys. z nich należało do „S”: - Gdy przyjechał do nas po raz pierwszy jako metropolita, mówił na koksowni: „Nareszcie wiem, co jest pod tym dymem, który widzę, gdy lecę nad Hutą”. Nie krył podziwu i troski dla pracy hutników. Gil przypomina, że w listopadzie 1981 r. kard. Macharski w HiL poświęcił ponad 100 sztandarów „S” z całej Polski. Przekonuje, że nie mieli racji ci, którzy narzekali, że w latach 80. nie grzmiał przeciw reżimowi. - On był niezwykle skuteczny, i to było najważniejsze. Poświadczyć mogą to liczni ludzie, którym pomógł - mówi były lider „S” w HiL.

Ks. Kazimierz Sowa, wieloletni dyrektor Telewizji Religia.tv, przypomina, że kard. Macharski był jedynym hierarchą polskim, który w czasie strajków w 1988 r., m.in. w Krakowie, opowiedział się jednoznacznie po stronie strajkujących. Ks. Sowa zwraca też uwagę na inną rzecz, o której zwykle nie pamięta się lub nie wie: - Głos kard. Macharskiego liczył się nie tylko w Polsce, lecz też na forum międzynarodowym.

- Kard. Franciszek Macharski wyjątkowo do PRL-u nie pasował. Był „człowiekiem przedwojennym”. Ten arystokrata ducha mocno siedział zakorzeniony nie tylko w chrześcijaństwie, lecz też w europejskiej kulturze - mówi o. Krzysztof Mądel, jezuita.- Ale przy tym umiał dotrzeć do każdego, był bezpośredni, ciepły, nie nakładał maski, rzadko podnosił głos. Nawet kazania mówił czasami szeptem. Miał świadomość, że nie zawsze mówi w sposób jasny, bo cechowała go głębia myśli, a z gładkością wypowiedzi nieraz był na bakier.

Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski, współzałożyciel i prezes Fundacji im. Brata Alberta, w sposób pośredni potwierdza tezy o. Mądela: - W seminarium mówił do kleryków w taki sposób, że niewiele z tego rozumieliśmy. Wtedy ironizowaliśmy, że skoro nie wiadomo, o co ks. Macharskiemu chodzi, to pewnie, jak w takich sytuacjach bywa, o pieniądze. Do tego, by rozumieć jego słowa, trzeba było dorastać, natrudzić się, ale ten wysiłek bardzo się opłacał. Ks. Sowa używa porównania: - Słuchanie kard. Macharskiego przypominało łowienie. Nie mówił okrągłymi zdaniami, bo chodziło mu o to, by dojść do sedna, zmuszać do refleksji, a nie ślizgać się po powierzchni. O. Pac, dominikanin, zwraca uwagę na sposób przeżywania mszy św. przez kard. Macharskiego: - Nigdy nie zapomnę jednej Eucharystii. Koncelebrowałem ją z kard. Franciszkiem w kapitularzu krakowskiego klasztoru. Stałem tak, że przez cały czas widziałem z bliska jego twarz. Gdy zaczęła się modlitwa eucharystyczna, z oczu kardynała zaczęły płynąć łzy; obficie spływały po pooranej zmarszczkami twarzy, po policzkach, po brodzie. Nigdy wcześniej i nigdy później nie widziałem, żeby ktoś tak przeżywał sprawowanie Eucharystii. W moim przekonaniu to był mistyk.

- Kard. Franciszek Macharski udzielił mi kiedyś święceń kapłańskich. Nigdy bym nie pomyślał, że dwadzieścia lat później będę mógł mu się odwdzięczyć ostatnim sakramentem - mówi o. Mądel. Przypomina, że kardynał na emeryturze mieszkał u krakowskich albertynek, przy kościele Ecce Homo. Siostry prowadzą tam dom dla samotnych kobiet, ale mają też kilka pokoi dla gości. W 2012 r. u albertynek zamieszkał stary druh kardynała Stefan Wilkanowicz, długoletni redaktor naczelny „Znaku”. To właśnie idąc do red. Wilkanowicza, który siedział w ogrodzie z rodziną, kard. Macharski uległ wypadkowi w czerwcu 2016 r. Przewieziono go do kliniki przy ul. Kopernika, gdzie posługę kapelana pełni o. Mądel:- Bywałem u niego rano i wieczorem. Był pacjentem, któremu nikt nie był w stanie pomóc, a o którego wszyscy pytali. Lekarze i pielęgniarki znali go osobiście, bo często u nich wcześniej bywał, odwiedzając chorych.

2 sierpnia 2016 r. umarł wielki kapłan.

Włodzimierz Knap

***

Kard. Franciszek Macharski urodził się 20 maja 1927 r. w Krakowie i tu ukończył szkołę powszechną oraz średnią. Studia filozoficzno-teologiczne odbył w latach 1945-1950 na Wydziale Teologicznym UJ. Święcenia kapłańskie otrzymał 2 kwietnia 1950r. roku z rąk kard. Adama Stefana Sapiehy. Następnie przez sześć lat był wikariuszem parafii w Kozach k. Bielska-Białej. W latach 1956-1961 studiował teologię pastoralną na Uniwersytecie we Fryburgu Szwajcarskim. Po powrocie do kraju został wykładowcą teologii pastoralnej i homiletyki na Papieskim Wydziale Teologicznym w Krakowie, a także w krakowskim i częstochowskim wyższym seminarium duchownym. Był ojcem duchownym, a później - w latach 1970-1978 - rektorem krakowskiego wyższego seminarium duchownego. 30 grudnia 1978r. papież Jan Paweł II mianował go arcybiskupem metropolitą krakowskim. Święcenia biskupie przyjął z rąk Jana Pawła II 6 stycznia 1979 r., a pół roku później otrzymał kardynalski biret. 3 czerwca 2005 r. Benedykt XVI przyjął rezygnację kard. Macharskiego z obowiązków metropolity krakowskiego.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski