MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Najważniejsza jest precyzja

Redakcja
-W pracy za granicą najgorsza jest tęsknota za rodziną i krajem - podkreśla Stanisław Maj. Dlatego po rocznej pracy w Hiszpanii wrócił do Polski. Bo choć zarobki są tutaj niższe, a warunki pracy gorsze, to nic nie zastąpi domu rodzinnego.

- Moja przygoda ze spawalnictwem zaczęła się od kursu na spawacza MIG/MAG, który zrobiłem dzięki powiatowemu urzędowi pracy - opowiada Stanisław Maj. Potem wszystko poszło bardzo szybko i sprawnie. Hiszpańska agencja pośrednictwa pracy w odpowiedzi na przysłaną aplikację zaprosiła go na rozmowę kwalifikacyjną i testy. - Te ostatnie były najtrudniejsze. Przeprowadzaliśmy próby spawalnicze, które oceniali przedstawiciele miejscowej firmy. Trzeba było wykazać się niemałą precyzją i umiejętnościami technicznymi. Jak się później okazało, hiszpańscy pracodawcy to właśnie ponad wszystko cenią sobie u pracowników. Ważna jest też punktualność i sumienność.
Razem ze Stanisławem Majem do miejscowości w pobliżu Saragossy wyjechało pięciu innych Polaków. Agencja pośrednictwa, przez którą znaleźli zajęcie, pomogła im we wszelkich formalnościach. - Załatwili nam tymczasowe mieszkanie, w którym mieliśmy bardzo dobre warunki. Po trzech miesiącach trzeba było jednak znaleźć coś na własną rękę, gdyż do tych mieszkań przyjeżdżali kolejni "początkujący".
Poza zakwaterowaniem Polacy otrzymali również pomoc w załatwieniu dokumentów. - Znacznym ułatwieniem było to, że wyrabiali nam kartę pobytu, pomagali w założeniu konta bankowego, skierowali na badania lekarskie. Wśród pracowników agencji pośrednictwa była Polka, która w razie niejasności wszystko nam tłumaczyła. Zorganizowano nam również bezpłatny kurs nauki języka hiszpańskiego - relacjonuje Stanisław Maj.
Kontrakt podpisano na rok, zlecenie dotyczyło prac spawalniczych przy wykonywaniu naczep do samochodów ciężarowych.
- Praca w Hiszpanii jest porównywalna do tego, co robiłem w Polsce. Wszędzie spawa się przecież tak samo. Zasadnicza różnica dotyczy jednak warunków pracy - komentuje nasz rozmówca. - W Saragossie mieliśmy znacznie lepszy sprzęt. Otrzymaliśmy ubrania robocze, maski ochronne, zatyczki do uszu, prawidłowe obuwie. Te rzeczy dla spawacza mają ogromne znaczenie. Wiele polskich firm, oszczędzając na pracownikach, nie zapewnia im tego.
Wszyscy pracowali w systemie trójzmianowym, przy czym najlepiej płatne były noce. - Wynagrodzenie za godzinę pracy wynosiło 10 euro, jeśli brało się dodatkowo płatne nadgodziny lub nocki, miesięcznie można było zarobić nawet między 1500 a 2000 euro netto.
Pracę przy spawaniu naczep w Saragossie znalazło wielu Polaków, jak i obywateli innych krajów. - Byli tam ludzie z całej Europy, dominowali jednak Polacy i Bułgarzy. Przyjeżdżali także mieszkańcy Afryki, szczególnie Kameruńczycy i Marokańczycy.
Stanisław Maj poznał również mentalność Hiszpanów. - Ich usposobienie jest bardzo rozrywkowe, lubią się bawić. Mają dużo świąt, a tym samym dni wolnych od pracy. W okresie mikołajkowym otrzymaliśmy tydzień wolnego, co dla nas, Polaków, było niezrozumiałe, bo to przecież żadne święto. A podczas wakacji na cały sierpień produkcja stawała i wszyscy mieli urlopy. Ja wtedy przyjechałem w odwiedziny do Polski.
Jak podkreśla, był to najlepszy czas na wakacje, gdyż latem hiszpański klimat bardzo doskwiera. - Upały są tam znacznie gorsze niż w Polsce. Gdy przychodzi pracować w takich warunkach, staje się to niesamowicie męczące.
Stanisław Maj cieszy się, że wyjechał, poznał pracę i życie w innym kraju. Cytuje jednak przysłowie: "wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej".
PAULINA ZARĘBA

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski