Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Największy wróg partii

Redakcja
Historycy szacują, że z organami bezpieczeństwa PRL współpracowało - w zależności od diecezji - od kilkunastu do nawet 25 proc. duchownych. Sporo, ale też Kościół katolicki był dla komunistów przez niemal cały okres Polski Ludowej zdecydowanie najgroźniejszym przeciwnikiem. - Twierdzę, że również w latach 80., po powstaniu "Solidarności", groźniejszym przeciwnikiem niż opozycja świecka. Z nią bowiem, gdyby nie trwanie Kościoła, PZPR i jej zbrojne ramię, czyli Służba Bezpieczeństwa, poradziłyby sobie bez trudu. Kierownictwo partii i SB miało świadomość tego faktu - przekonuje dr Jan Żaryn, autor "Dziejów Kościoła katolickiego w Polsce 1944-1989". Podkreśla on jednocześnie, że spora część księży agentów istniała tylko na piśmie, bo w praktyce nic nie robili, zatem bezpieka nie miała z nich żadnego pożytku. Byli też kapłani, którzy bardzo mocno szkodzili Kościołowi i swoim kolegom.

Na informatorów należało typować kanoników i prałatów, profesorów seminariów i wydziałów teologii oraz proboszczów większych parafii miejskich

   Już w październiku 1947 r. płk Julia Brystygierowa (1902-1975), dyrektorka V Departamentu Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego, w instrukcji "Ofensywa kleru a nasze zadania" nie kryła, że zwalczanie "wrogiej działalności kleru" jest najtrudniejszym zadaniem dla aparatu bezpieczeństwa (interesujące jest to, że pod koniec życia Julia Brystygier, określana "mózgiem" działań antykościelnych, pod wpływem franciszkanek z Lasek przyjęła chrzest). Miesiąc później, w listopadzie 1947 r., Stanisław Radkiewicz, szef Ministerstwa Bezpieczeństwa, stwierdził, że kler "to najpotężniejsza siła w Polsce, z którą myśmy się jeszcze nie zmierzyli, i tu stoi przed nami najtrudniejsze zadanie, i tu, jak nigdzie, powinniśmy być czujni i umiejętnie przystępować do tego zagadnienia".

Partia i jej miecze

   Naukowcy zajmujący się dziejami Kościoła w PRL są absolutnie zgodni w jednym, a mianowicie w tym, że ośrodkiem decyzyjnym w walce z Kościołem katolickim i innymi religiami było najpierw kierownictwo PPR, a potem - PZPR. Powoływało ono - o czym przypomina dr Adam Dziurok z katowickiego oddziału IPN - na stałe lub doraźnie specjalny sztab zwany Komisją lub Zespołem do spraw Kleru, który był odpowiedzialny za politykę wyznaniową totalitarnego państwa. Działał on przy Wydziale Administracyjnym KC PZPR, a powoływany był przez Sekretariat i Biuro Polityczne KC PZPR. Zespołami ds. Kleru kierowali m.in.: Jakub Berman, Zenon Kliszko i Stanisław Kania.
   Dr Antoni Dudek, dyrektor pionu edukacyjnego IPN, podkreśla, że do 1956 r. znaczący wpływ na działalność aparatu bezpieczeństwa wobec Kościoła mieli również doradcy sowieccy na czele z Iwanem Sierowem (1905-1990), jednym z największych katów organów bezpieczeństwa sowieckiego, odpowiedzialnym m.in. za uwięzienie szesnastu przywódców Polskiego Państwa Podziemnego i za zbrodnie NKWD w Polsce tuż po wojnie.
   Kierownictwo partii do walki ideologicznej z Kościołem wykorzystywało administrację, przede wszystkim resort administracji publicznej, a od 1950 r. - Urząd ds. Wyznań, z którym współpracowały niemal wszystkie ministerstwa.
   Głównym "mieczem" partii był aparat represji, który ściśle wykonywał polecenia kierownictwa PPR, potem PZPR.

Struktury UB i SB

do walki z religią

   Pierwszą jednostką zajmującą się sprawami kościelnymi była Sekcja III Wydziału I Resortu Bezpieczeństwa Publicznego. Na jego czele 20 września 1944 r. stanęła Julia Brystygier. Po powstaniu Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego (1 stycznia 1945 r.) Wydział I przyjął nazwę Departamentu I (kontrwywiad).
   Od początku 1946 r. do stycznia 1953 r. główny ciężar walki z Kościołem spadł na Departament V MBP. Jego organizatorem i dyrektorem była Julia Brystygierowa. Do swojej dyspozycji miała około 1500 osób w całym kraju.
   Od stycznia 1953 r. do grudnia 1954 r. rozkazem szefa Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego do walki z "wrogą działalnością związków wyznaniowych" powołano XI Departament, Kierował nim płk Karol Więckowski, który był oficerem sowieckim pochodzenia białoruskiego, wyszkolonym przez NKWD.
   We wrześniu 1954 r. miała miejsce kolejna reorganizacja. W miejsce XI Departamentu utworzono VI Departament Komitetu ds. Bezpieczeństwa Publicznego. Początkowo kierował nim Więckowski, a od połowy 1955 r. Józef Dziemidok, funkcjonariusz UB od maja 1945 r.
   W listopadzie 1956 r. Kościołem zajął się Wydział V Departamentu III MSW. Szefował mu płk Stanisław Morawski, ubek od września 1944 r. Departamentem III kierował natomiast Zbigniew Paszkowski, który swoją karierę w resorcie bezpieczeństwa zaczynał jako zastępca Mieczysława Moczara w łódzkim UB.
   Od czerwca 1962 r. do 24 sierpnia 1989 r. działał IV Departament MSW. "Wrogą" działalnością Kościoła w terenie zajmowały się Wydziały IV, powołane w każdej komendzie wojewódzkiej MO. 19 listopada 1973 r. na mocy zarządzenia operacyjnego ministra spraw wewnętrznych powołano Samodzielną Grupę "D", która nie tylko koordynowała działania operacyjne przeciwko Kościołowi, ale na swoim koncie ma wiele groźnych przestępstw, łącznie z licznymi morderstwami. Warto przypomnieć, że w 1977 r. Samodzielną Grupę "D" przekształcono w Wydział VI Departamentu IV MSW, a w 1984 r. - w Wydział IV.
   W ciągu ponad 27 lat działalności IV Departamentu na jego czele stało 7 dyrektorów. Najdłużej, bo od początku do 1971 r., kierował nim Stanisław Morawski. Zenon Goroński dyrektorem "czwórki" był do listopada 1974 r., Konrad Straszewski - do listopada 1981 r., Zenon Płatek - do listopada 1984 r., Czesław Wiejak - do listopada 1984 r. Zygmunt Baranowski stał na jego czele do czerwca 1985 r. Ostatnim dyrektorem IV Departamentu był gen. Tadeusz Szczygieł, który swoje stanowisko piastował do 28 sierpnia 1989 r., czyli 4 dni dłużej niż formalnie istniał IV Departament.
   Rzecz jasna, komuniści po utworzeniu rządu Tadeusza Mazowieckiego nie zamierzali stracić kontroli nad Kościołem. Do tego celu powołany został Departament Studiów i Analiz MSW, który swoją pracę zakończył 31 lipca 1990 r. Do kwietnia 1990 r. szefował nim Szczygieł, a potem Stanisław Stępień.

Jednostki pomocnicze

   Historycy zwracają uwagę, że jednostki zajmujące się Kościołem mogły liczyć na pomoc pionu "T" (technika operacyjna, pracowało w nim na początku lat 80. około 2000 osób w całym kraju), pionu "W" (kontrolującego korespondencję, tej pracy poświęcało się około 1000 osób w Polsce), pionu "B" (jego funkcjonariusze specjalizowali się w organizowaniu i prowadzeniu tajnej obserwacji, w 1981 r. - zatrudniał blisko 1000 esbeków), pionu "C" (prowadzącego dokumentację UB, potem bezpieki. W 1981 r. pracowało w nim prawie niemal 700 osób).
   Do walki z Kościołem zaangażowani byli również funkcjonariusze innych jednostek aparatu terroru. Między innymi w Departamencie V Wydział IV zajmował się rozpracowywaniem akademickich organizacji katolickich, a Departament I, czyli wywiad, duże znaczenie przywiązywał do działań przeciwko Watykanowi. Poza tym pion wyznaniowy współpracował z pionem śledczym, Departamentem II (kontrwywiad), III (rozpracowywującym opozycję), Departamentem Społeczno-Administracyjnym MSW czy Biurem Paszportowym i Dowodów Osobistych. Do pomocy bezpiece w walce z Kościołem zobowiązana była również Milicja Obywatelska (m.in. na mocy rozporządzenia MSW z 24 lutego 1959 r.).
   Dr Adam Dziurok z katowickiego oddziału IPN zwraca uwagę, że walkę z Kościołem prowadził także niezależnie kontrwywiad wojskowy. Już w październiku 1945 r. szef Głównego Zarządu Informacji Wojska Polskiego wydał rozkaz inwigilacji kapelanów i duchownych kontaktujących się z żołnierzami. Tylko w latach 1948-1952 wydano 5 zarządzeń dotyczących rozpracowywania przez informację wojskową duchowieństwa oraz "klerykałów i fanatyków religijnych" wśród żołnierzy i oficerów.

Plany i wytyczne

   Praca operacyjna organów bezpieczeństwa wobec Kościoła była najpierw prowadzona zgodnie z instrukcją MBP z lutego 1945 r., którą wydał ppłk Roman Romkowski, ówczesny dyrektor Departamentu I. Nim w 1962 roku powstały słynne TEOK-i (Teczka Ewidencji Operacyjnej na Księży), już w 1947 r. Julia Brystygierowa wprowadziła system ewidencji duchowieństwa oparty na siedmiu teczkach (materiały operacyjne, sieć agenturalna, ewidencja elementu przestępczego, praca operacyjna, korespondencja, ewidencja przestępczej działalności, ewidencja elementu demokratycznego).
   Kiedy komuniści rozprawili się z ugrupowaniami demokratycznymi i niepodległościowymi, od drugiej połowy 1947 r. skoncentrowali swoje działania na walce z Kościołem.

Agentura

   O tym, jak dużą wagę przywiązywano do budowy siatki tajnych współpracowników w środowisku kościelnym świadczy choćby projekt instrukcji "w sprawie werbunku agentury w szeregach kleru kościelnego" opracowany w lipcu 1949 r. Według dr. Adama Dziuroka na uwagę zasługuje przemyślny podział werbowanych. Na informatorów należało pozyskiwać duchownych sprawujących odpowiedzialne stanowiska. Na informatorów należało typować kanoników i prałatów, profesorów seminariów i wydziałów teologii oraz proboszczów większych parafii miejskich. Zwykli księża, np. proboszczowie wiejscy czy wikarzy, mieli być natomiast masowo werbowani do czynnej współpracy. Ich zadaniem nie było "udzielanie informacji z terenu", ale np. "sabotowanie zarządzeń biskupów przez nieodczytywanie w całości listów pasterskich" lub "pomaganie w zwalczaniu band i sabotażu".
   Najłatwiej esbekom było zwerbować - jak twierdzi dr Jan Żaryn - proboszczów, ponieważ mieli oni z racji zajmowanego stanowiska bardzo wiele potrzeb, sporo spraw musieli załatwiać w urzędach. Z tego powodu lokalna władza i aparat bezpieczeństwa mogły zdobyć niemało "haków" na proboszczów, głównie wiejskich. Wystarczyło, że któryś z nich nie dopełnił jakiejś formalności, np. przy budowie kościoła czy domu parafialnego. "Hakiem" mogło być nawet przejechanie przez proboszcza na czerwonym świetle.
   Najczęściej funkcjonariusze Ub i SB starali się znaleźć jakiekolwiek materiały kompromitujące werbowaną osobę. - Przede wszystkim dotyczyły one spraw obyczajowych. Jak w każdej licznej grupie zawodowej i wśród księży były i są jednostki, które zachowywały się sprzecznie z prawem lub z normami moralnymi - mówi dr Żaryn.
   Poza sprawami obyczajowymi aparat bezpieczeństwa uważał, że posiada materiał kompromitujący osobę duchowną, jeżeli wspierała ona podziemie niepodległościowe, zbrojne czy polityczne. "Hakiem" na kapłana był np. jego udział w Armii Krajowej w roli kapelana, podobnie groźne było sprawowanie posługi kapelana w Polskich Siłach Zbrojnych na Zachodzie.

Księża agenci

   Dr Jan Żaryn przypomina, że zdarzały się też werbunki pozorne, tzn. jakiś kapłan dla świętego spokoju podpisał zobowiązanie do współpracy, ale natychmiast informował o tym biskupa. Bywało też, że werbunek był wynikiem zacietrzewienia się duchownego. - Ta grupa nie jest przecież wolna od przywar, np. od zawiści, choćby z powodu braku awansu. Do tej pory historycy mają liczne dowody, że inwigilacja była na tyle solidna, że potrafiono "wyłowić" kapłanów, którzy cierpieli z powodu niedocenienia przez zwierzchników. Funkcjonariusze SB potrafili takim księżom podać "pomocną dłoń" i "pocieszyć ich" - opowiada nasz rozmówca.
   Przykładem werbunku polegającym na podaniu kapłanowi przez bezpiekę "matczynej dłoni" może być jeden z kapłanów, zakonnik, szef znanej firmy w Kościele, który został w latach 60. odsunięty, ale nadal działał w bardzo ważnej strukturze kościelnej, w jednej z komisji konferencji Episkopatu Polski. Bezpieka postanowiła**zwerbować zakonnika i udało się. - Czytałem jego raporty dla SB - mówi dr Żaryn. - Drobiazgowo opisywał w nich wszystko, co miało miejsce podczas obrad komisji Konferencji Episkopatu Polski. W zamian dostawał różnego rodzaju upominki, np. książki, czekoladki, owoce śródziemnomorskie, których nie można było kupić w sklepach. Ponieważ był wówczas w podeszłym wieku, funkcjonariusze jeździli do niego i przywozili mu prezenty. Nie zapominali o jego imieninach, urodzinach; w przeciwieństwie do współbraci zakonnych.

Walka z zakonami

   Komuniści niszczyli nie tylko duchowieństwo świeckie, ale także zakonne. W rozpracowywaniu zakonów wykorzystywali osoby, które zrezygnowały z życia monastycznego. Werbowano zakonnice wychodzące poza teren klasztoru lub osoby świeckie kontaktujące się z nimi. W bardzo ciekawej książce wydanej przez IPN "Metody pracy operacyjnej aparatu bezpieczeństwa wobec Kościołów i związków wyznaniowych 1945-1989", będącej zbiorem dokumentów, znajdują się liczne przykłady i dowody działań PPR, PZPR i ich podwładnych z UB i SB m.in. przeciwko zakonom. Do najważniejszej operacji wymierzonej w zakony doszło w 1954 r. Podczas akcji o krypotonimie "X2", przeprowadzonej rankiem 3 sierpnia, wysiedlono z ziem zachodnich około 1500 zakonnic i umieszczono je w obozach pracy. Niemniej gorliwie rozpracowywano zakony męskie, szczególnie te, które angażowały się w duszpasterstwo akademickie.
   Być może, gdyby nie wydarzenia roku 1956, kruchy byłby los zakonów w Polsce. W listopadzie 1955 r. Julia Brystygierowa uznała, że skoro wbrew zamiarom władz partyjnych i państwowych Kościół "pozostanie jeszcze na długo w systemie komunistycznym", to należy się skupić na likwidacji zakonów.

Uderzyć w parafię

   Na fali tzw. październikowej odwilży na krótko partia i bezpieka odstąpiły od zmasowanej walki z Kościołem. Jednak już w połowie 1957 r. nastąpił frontalny atak. Głównym zadaniem bezpieki było podejmowanie prób rozbijania jedności duchowieństwa.
   Głównym przeciwnikiem stało się duchowieństwo parafialne. Sygnał do ataku dał płk Stanisław Morawski w sierpniu 1963 r. wygłaszając przemówienie podczas narady naczelników wydziałów IV "Parafia pierwszą linią frontu walki z klerem". Za najważniejsze narzędzie kierownictwo SB uznała stworzenie możliwie najliczniejszej siatki agenturalnej oraz organizowanie w parafiach tzw. kontaktów obywatelskich, którzy nie byli rejestrowani jako tajni współpracownicy.
   Episkopat miał jednak swoich informatorów w kierownictwie MSW. Sprawozdanie z tajnej narady IV Departamentu w 1964 r. trafiło do prymasa Stefana Wyszyńskiego. W efekcie episkopat w marcu 1964 r. zaprotestował przeciwko działaniom organów bezpieczeństwa, pisząc w liście do władz m.in., że przybrały one "wszelkie znamiona otwartego prześladowania Kościoła, duchowieństwa i wierzących katolików" (Peter Raina "Kościół katolicki a państwo w świetle dokumentów 1945-1989", tom 2).
   Oczywiście, że przedstawiciele władz nie zamierzali zmieniać polityki wobec Kościoła. Więcej, do poważnej konfrontacji doszło w 1965 r. w związku z orędziem biskupów polskich do niemieckich. Jeszcze "goręcej" było w roku następnym, gdy PZPR zmobilizowała cały aparat SB do przeciwdziałania obchodom milenijnym. W 1966 r. bezpieka nagrała łącznie 260 kazań, w tym 175 wygłoszonych przez biskupów i 25 przez prymasa Stefana Wyszyńskiego.
   W styczniu 1969 r. ówczesny dyrektor IV Departamentu Stefan Morawski uznał, że należy bardziej konspirować działania specjalne SB wobec Kościoła katolickiego. Dr Adam Dziurok twierdzi, że od tamtej pory werbunek księży miał się odbywać pod hasłem" "Nie ilość, ale jakość".
   W następnej części przedstawione zostaną działania PZPR i aparatu represji wobec Kościoła w latach 70. i 80.
WŁODZIMIERZ KNAP

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski