Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nazareth "Rampant”

Redakcja
W Roku Pańskim 1968 w szkockim mieście Dunfermline zrodziła się grupa The Shadettes.

Jerzy Skarżyński: NIEZAPOMNIANE PŁYTY HISTORII ROCKA SUPLEMENT (61)

Jej członkami byli: gitarzysta o hiszpańskim pochodzeniu – Manuel "Manny” Charlton; basista – Pete Agnew; perkusista – Darrell Sweet i wokalista – Dan McCafferty. Ponieważ pierwsze dwa lata ich działalności sprowadzały się do chałturzenia w okolicznych knajpach, to nie ma co się dziwić, że w pewnym momencie znudzeni graniem cudzej muzyki, postanowili zmienić nazwę i zacząć raz jeszcze w Londynie. Tu jak się okazało, dość szybko uśmiechnęło się do nich szczęście, bo już w 1971 r. nagrali swój debiutancki album – "Nazareth”. Specjalnego sukcesu nie odniósł, ale był na tyle udany, że dostali szansę na drugi. Ten ("Exercises”) ukazał się rok później i został na tyle doceniony, że do produkcji kolejnego udało się nakłonić byłego basistę Deep Purple – Rogera Glovera. Ów sprawił, że wraz z opublikowaniem LP. "Razamanaz” zaczęła się szybko narastająca popularność grupy. Następne dwa, też "gloverowskie” długograje: "Loud ’N’ Proud” oraz "Rampant” ukazały się w 1974 r., i na tyle dobrze się sprzedały, iż sprawiły, że Szkoci w pełni zasłużenie trafili do czołówki brytyjskiego hard rocka.

"Rampant” zaczyna się naprawdę potężnie. Oto bowiem na pierwszy ogień idzie dwuczęściowa kompozycja "Silver Dollar Forger”, która najpierw jest ostro granym rock’n’rollem, a potem lekko psychodelicznym lotem całkowicie zdominowanym przez solo na gitarze. Po 5 minutach z hakiem dostajemy się pod wpływ bardzo rytmicznego i przebojowo–riffowego utworu "Glad When You’re Gone”. W nim też nieco czuć rock’n’rolla, ale całość jest na tyle motoryczna, że nie tylko chce się ruszać biodrami, ale także rytmicznie trzepać głową. Gdy zaczyna się trójka – "Loved And Lost”, już po pierwszych dźwiękach rozpoznajemy, że tym razem będzie spokojnie i prawie bluesowo. Przeszywający nastrój, przeszywający śpiew i po wejściu sekcji rytmicznej przeszywające solo wiosła. No, a jak coś po trzykroć przeszywa – to wiadomo, że musi to być prawdziwy brylant. I jest! Kilka minut później okazuje się, że "Rampant” to album, który łatwiej przyrównać do bransoletki ze szlachetnymi kamieniami niż do pojedynczego klejnotu, bo kolejne dwa tematy błyszczą równie mocno. I tak najpierw słuchamy bardzo solidnego przeboju "Shanghai’d In Shanghai” (z cytatem z "Satisfaction” Stonsów), a potem, potężnego numeru "Jet Lag”. Później czekają nas jeszcze trzy radości. Pierwszą jest obsesyjny song "Light My Way”, drugą piękna ballada – "Sunshine” i wreszcie trzecią – połączone w jedność "Shapes Of Things” (utwór z repertuaru The Yardbirds) oraz instrumentalne "Space Safari”.

Jerzy Skarżyński, Radio Kraków

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski