- Wszystko jest w porządku. Kontuzji mięśnia dwugłowego doznałem w ostatniej minucie meczu z Karpatami w Krośnie. Potem pauzowałem w spotkaniu z KSZO Ostrowiec Świętokrzyski, a mecz z Unią w Tarnowie nie doszedł do skutku. Leczenie zakończyłem na początku grudnia. Potem wykonywałem zalecenia trenera Mirosława Hajdy, który przekazał nam indywidualne rozpiski zajęć. Treningi wznowiłem w styczniu. W sparingu z Cracovią nie grałem, wystąpiłem dopiero w meczu z Rozwojem Katowice. Wszedłem na boisko w drugiej połowie, przy stanie 1:1. Wygraliśmy 2:1. Boisko było dobrze przygotowane. Nasza gra wyglądała nieźle, ale najważniejsza będzie liga.
- W ubiegłym sezonie zobaczył Pan aż dziewięć żółtych i dwie czerwone kartki. W pierwszej rundzie bieżącego - trzy żółte.
- Gram jako defensywny pomocnik. Za mną są tylko obrońcy i bramkarz. Bywają akcje ratunkowe, w których potrzebny jest faul, agresywne zagrania. Staram się grać na sto procent i unikać głupio zarobionych kartek.
- Zawsze był Pan pomocnikiem?
- W Szreniawie Nowy Wiśnicz zaczynałem występy na prawej pomocy, w Pucharze Polski grałem na środku obrony. W Limanovii, za czasów trenera Dariusza Sieklińskiego, kilka meczów rozegrałem na lewej obronie.
- W obu tych klubach miał Pan pewne miejsce w drużynie. Podobnie jest w Garbarni. W jesiennej rundzie opuścił Pan tylko jeden mecz. W 14 pozostałych grał Pan w wyjściowym składzie...
- I prawie wszystkie (12 - przyp.) w pełnym wymiarze czasowym. Trener Hajdo zaufał mi. To bardzo ważne, bo jeśli szkoleniowiec stawia na piłkarza, czuje się on pewniej i gra mu się łatwiej.
- To zaufanie odwzajemnia Pan walecznością, równą formą, ale nie, a przynajmniej rzadko, golami. W ciągu dwóch lat zdobył Pan tylko dwa, co ciekawe - oba w tym sezonie na wyjazdach. Skąd taka snajperska awersja?
- Trener mi mówi, żebym częściej strzelał, ale ja zawsze wolę dogrywać piłkę kolegom. Nawet gdy jestem w dobrej sytuacji, szukam jeszcze lepiej ustawionego partnera. W tamtej rundzie coś się jednak zmieniło pod tym względem. Mam nadzieję, że wiosną też będę trafiał do siatki. Najważniejsze jest jednak, żeby zespół wygrywał. A kto zdobywa gole, nie ma już znaczenia.
- Pamięta Pan swoje „wszystkie” trafienia dla Garbarni?
- W meczu z Cosmosem Nowotaniec w jednej z nielicznych sytuacji - bo zwykle zabezpieczam tyły - znalazłem się w polu karnym. Łukasz Nowak zagrał mi piłkę z rzutu wolnego, a ja celnie główkowałem. W spotkaniu ze Spartakusem Daleszyce w 7 minucie przegrywaliśmy 0:2. Zawaliłem drugiego gola, bo straciłem piłkę. Może miało to wpływ na to, że zdecydowałem się na strzał z 20 metrów i piłka po rykoszecie wpadła do bramki. Wróciliśmy do gry, a potem Michał Kitliński wyrównał na 2:2.
- Na półmetku rozgrywek Garbarnia jest trzecia w tabeli ze stratą pięciu punktów do KSZO i trzech do Stali Rzeszów. Ma do rozegrania jednak zaległy mecz z Unią. Powalczy znów o awans?
- W ubiegłym sezonie zajęliśmy pierwsze miejsce w grupie, ale musieliśmy grać jeszcze baraż z Wartą Poznań, który pechowo przegraliśmy. Tamten sezon potwierdził, że Garbarnia to silna drużyna. Teraz jesteśmy w czołówce tabeli. Nie ma rywala, którego powinniśmy się bać. Możemy więc powalczyć o pełną pulę. Mamy na to szansę. Tym razem pierwsza lokata zapewni awans.
- W drużynie może dojść do kilku roszad, testowani są zawodnicy, ale jedyną pewną zmianą jest tylko odejście Łukasza Nowaka.
- Brak Łukasza to duża strata, bo miał doświadczenie z gry w wyższych ligach. Ale w środku pola pozostali Karol Kostrubała i Marek Masiuda, a to są na tyle dobrzy zawodnicy, że poradzimy sobie bez Łukasza.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?