Dvorzak kuł, Wielki Wnuk, podobny do dziadunia jak dwie śliwowice, pozował Fot. archiwum autora
JAROSŁAW HASZEK: 21 -tonowa głowa w urodzinowym prezencie od wnuka
Wizytę w Lipnicy zacznijmy, co zrozumiałe, od piwa.
Dzban stojący na stole w małym drewnianym domku nr 185, w którym zmarł czterdziestoletni Jarosław Haszek, ma pojemność 16 litrów (32 piwa). Gospodarz pił zazwyczaj w towarzystwie 7-8 osób, co oznaczało, że w ciągu nocy musieli czterokrotnie pędzić do sąsiedniej gospody "Pod Czeską Koroną". Wypadało 17 kufli na osobę. Dużo? Średnio. Autor "Szwejka" chwalił się, że w Pradze był pewnej nocy w dwudziestu ośmiu lokalach, z tym, że nigdzie nie zamawiał więcej niż trzy piwa.
***
Jarosław Haszek urodził się w Pradze, był synem profesora gimnazjalnego, skończył Akademię (no, technikum) Handlową, pracował w banku Slavia, po zwolnieniu dyscyplinarnym utrzymywał się z pisywania (najczęściej w piwiarniach) setek felietonów i humoresek, do których za odpowiednią opłatą wstawiał nazwiska współbiesiadników. Wyrzucony z pisma "Świat zwierząt" za wymyślanie nowych gatunków i za wiadomość o dwu krowach, które codziennie czochrały się o ekspres Praga - Brno. W 1911 roku założył istniejącą do dziś Partię Umiarkowanego Postępu w Granicach Prawa (credo: NIE JEST PRAWDĄ, ŻE NIE MA PRAWDY...). Wcielony do wojska powędrował w 1915 roku na front galicyjski, gdzie zdezerterował do Rosji. Po powrocie do Pragi zaczął w roku 1921 pisać "Przygody dobrego wojaka Szwejka w czasie wojny światowej w Austrii i Rosji". Dobrego Wojaka ulepił z postaci swych przyjaciół z 11. kompanii marszowej batalionu N 91 pp z Czeskich Budziejowic - i z własnych przygód. Do swej powieści pakował wszystkie zasłyszane w niezliczonych knajpach, redakcjach, okopach, aresztach itp. opowieści.
Nie wymyślił jednej anegdoty, jednej postaci, jednego nazwiska. Józef Szwejk istniał naprawdę (zmarł w Pradze w 1965, byłem na jego grobie), podobnie jak pan Palivec, właściciel gospody "Pod Kielichem", gdzie muchy obsrały portret Najjaśniejszego Pana (historia absolutnie autentyczna), jak tajniak Bretschneider, polski Latrinengeneral i setki innych. Nie mówiąc już o "Starym Pro-chazce" (jak Czesi nazywali cesarza Franciszka Józefa), który w 1914 roku był już zdaniem Szwejka "tak niedołężny, że go nie wypuszczali z wychodka, boby zanieczyścił cały Schön-brunn".
Pozyskiwanie tych wiadomości wymagało stałego pobytu w piwiarni. Poza wszystkim pan Jarosław zwyczajnie, po ludzku, nie potrafił pisać na trzeźwo. Za namową przyjaciół zaniepokojonych rosnącą ilością pochłanianych codziennie i conocnie przez pana Jarosławia kufli piwa i kolejek rumu wyjechał do Lipnicy nad Sazawą. Tam - jak pisał do Pragi - spełniło się marzenie jego życia: zamieszkał w gospodzie.
Ostatnie akapity "Przygód dobrego wojaka Szwejka" podyktował Haszek w sylwestrowe przedpołudnie 1922 r. Trzy dni później zmarł. Na "niewydolność organizmu". Mówiąc po polsku - "wódka się w nim zapaliła". Zostawił swojego Szwejka wraz z marszbata-lionem kędyś na bezdrożach Galicji. Niedokończoną powieść próbowano kontynuować, ale styl i humor Haszka jest niepodrabialny .
***
W tym samym roku na nowojorskim Brooklynie urodził się Joseph Heller, autor nieśmiertelnego "Paragrafu 22". Słynny "paragrafowy" Yossarian to czeski Dobry Wojak, tyle że z drugiej światowej wojny. To nie mógł być przypadek! - mówi wnuk pisarza, Richard Haszek - dlatego dziś w Lipnicy czcimy w Szwejku bohatera dwu narodów.
Na lipnickim cmentarzyku, pod murem, w miejscu przewidzianym ongi dla samobójców, znajduje się grób z prostym napisem: JAROSŁAW HASZEK, autor "Przygód dobrego wojaka Szwejka". Obok liczne (puste) butelki po piwie i śliwowicy, pozostawione w dowód wiecznej pamięci i wdzięczności przez miłośników genialnego humorysty, wiecznego włóczęgi po gospodach, alkoholika, bigamisty, nihilisty, wielkiego człowieka, wielkiego pisarza, geniusza, dbającego o opinię tyle, co o ciepłe piwo. Najwięcej śladów bytności pozostawiają na mogile członkowie czeskiej Fundacji Suchego Gardła.
***
Przy wejściu na cmentarzyk stoi duży pomnik Jarosława Haszka. W 1983 roku miał stanąć również pomnik w Pradze, ale nie stanął - podobno z uwagi na łudzące podobieństwo do wysokiego dostojnika partyjnego tow. Millera. Przez następne dwadzieścia lat leżał więc w lapidarium między Leninem a Gottwal-dem (pierwszym komunistycznym prezydentem śp. Czechosłowacji).
Po pięciu minutach rozmowy z Richardem Haszkiem III każdy uwierzy w prawdziwość opowieści jego antenata o dwu krowach, które codziennie rano czochrają się o ekspres Praga - Brno. Albo o winie, którego litr spożywany codziennie radykalnie zapobiega zapaleniu ślepej kiszki. Richard jest właścicielem połowy Lipnicy, przewodniczącym Towarzystwa Przyjaciół Jarosława Haszka, jedną z najbardziej popularnych postaci starej, dobrej Pragi, która nazywa go Wielkim Wnukiem. To dzięki niemu obecna jubileuszowa (130. rocznica urodzin, 90. śmierci pisarza) sesja naukowa ("Szwejk: tak czy nie?") może się odbywać w ocalonej przed profanami lipnickiej gospodzie "Pod czeską koroną", gdzie co dzień - wystarczy trochę popracować wyobraźnią - o zmierzchu, przy drewnianym stoliku zasiada przy piwie i śliwowicy sam twórca "Szwejka". Przestają mu dolewać, gdy zaczyna opowiadać dowcipy polityczne. Wielki Wnuk z radością kontynuuje towarzyskie tradycje. Biesiadują najczęściej z rzeźbiarzem, Radomirem Dvorza-kiem, a że przy piwie rodzą się najlepsze pomysły, w lasku pod Lipnicą jest już atrakcja, że daj Boże zdrowie: trzymetrowe Ucho Bretschneidera, tajniaka ze "Szwejka", pierwszy na świecie pomnik podsłuchu policyjnego wykuty w marmurze w ścianie dawnych kamieniołomów. Nie-opodal można wpić się w Usta Prawdy ("Nie jest prawdą, że nie ma prawdy").
Z okazji jubileuszu panowie Haszek&Dvorzak postanowili wykuć w granicie ogromną głowę autora tłumaczonego już na 58 języków "Szwejka". Dvorzak kuł, Wielki Wnuk, podobny do dziadunia jak dwie śliwowice, wniósł do dzieła to, co ma najcenniejszego: siebie. Pozował. I tak narodziła się nad Sazavą nowa dziedzina sztuki: rzeźbiarska inżynieria genetyczna: dziad, wnuk i babcia - Jarmila Haszkowa (dała swój nos) w jednym kawałku granitu!
Pomnik nazywa się "Hlava XXII" (tak brzmi czeski tytuł powieści Josepha Hallera), stoi pod Lipnicą na skrzyżowaniu dróg, waży 21 ton, ma 3 metry wysokości, a składa się z ośmiu segmentów. Na ich wewnętrznych ścianach wyryto (w dziesięciu językach, w tym polskim) najbardziej znane cytaty z "Przygód dobrego wojaka Szwejka". Wspólny dla wszystkich jest taki: "Żywot ludzki, posłusznie melduję panie oberlejtnant, jest tak skomplikowany, że los pojedynczego człowieka to zwykły łachman".
***
Panie i panowie, "Jak tam było tak tam było, zawsze jakoś było. Jeszcze nigdy tak nie było, żeby jakoś nie było". Odsłonięcie głowy 27 kwietnia, w sobotę, o 14.00. Jedziemy na piwo do Szwejka, do Haszków, do Hellera. Nad Sazavę, do Lipnicy.
Leszek Mazan
dziennikarz, krakauerolog i szwejkolog
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?