Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nie ma żadnego sporu z papieżem

Rozmawia Grażyna Starzak
Konflikt wśród maltańskich rycerzy? Po raz pierwszy w historii zakonu Ojciec Święty interweniuje w wewnętrzne sprawy joannitów. Źródłem tarć jest sprawa prezerwatyw rozdawanych przez wolontariuszy m.in. w Birmie. - Bałem się, że to początek schizmy - nie kryje krakowianin Jerzy Donimirski, członek zarządu Związku Polskich Kawalerów Maltańskich.

- Zakon przeżywa trudne chwile...

- Które doprowadziły do rezygnacji z funkcji Matthew Festinga, Wielkiego Mistrza zakonu.

- To sytuacja niecodzienna w organizacji o ponad 900-letniej tradycji.

- Niecodzienna, bo Wielki Mistrz, tak jak król elekcyjny, pełni swoją funkcję dożywotnio. Pochodzący z bardzo zacnego angielskiego rodu Matthew Festing kierował organizacją przez osiem lat. Jest członkiem Zakonu Maltańskiego od 1977r. Matthew Festing jest jednym z największych autorytetów w zakonie. Należy do wąskiej, liczącej tylko 60 osób na całym świecie grupy tzw. profesów, którzy ślubowali czystość, ubóstwo i posłuszeństwo.

- Do dymisji Wielkiego Mistrza doszło w wyniku sporu z innym kawalerem maltańskim, wysoko postawionym w hierarchii zakonnej. O co konkretnie poszło?

- Okazało się, że w latach 2008-2015 w kilku państwach azjatyckich, m.in. w Birmie, wolontariusze zakonu, w ramach programu finansowanego przez lokalne rządy, rozdawali prezerwatywy, by zapobiec zakażeniu wirusem HIV. Zakon Maltański jest organizacją kościelną, a nauka Kościoła zabrania stosowania sztucznej antykoncepcji. Władze zakonu uznały, że to niedopuszczalne. Winą obarczono Albrechta Freiherra von Boeselagera, pełniącego wówczas funkcję Wielkiego Szpitalnika, a ostatnio Wielkiego Kanclerza, czyli kogoś w rodzaju premiera. Matthew Festing, Wielki Mistrz, uznał, że musi odwołać go z funkcji.

- I sprawa zostałaby załatwiona?

- Tak, bo w zakonie istnieje coś takiego jak śluby posłuszeństwa, podobnie jak w Kościele. Osoby, które je złożą, to elita. Na 13,5 tys. członków Zakonu Maltańskiego na świecie śluby posłuszeństwa złożyło do tej pory tylko 120 osób. W tej grupie jest dwóch krakowian: lekarz dr Krzysztof Moczurad i adwokat Adam Leszczyński. A ponieważ baron von Boeselager też ślubował posłuszeństwo, Wielki Mistrz poprosił go o złożenie dymisji i miał prawo sądzić, że baron podporządkuje się tej decyzji. To byłoby honorowe wyjście. Wszyscy by zobaczyli, że ktoś za te prezerwatywy odpokutował.

- Wielki Kanclerz nie podporządkował się decyzji i poszedł na skargę do papieża, a papież zdymisjonował…Wielkiego Mistrza. Mówi się, że w zakonie, podobnie jak w Watykanie, ścierają się różne frakcje i że Wielki Kanclerz ma bardziej liberalne poglądy niż Wielki Mistrz…

- Mimo różnych medialnych spekulacji twierdzę, że i Wielki Mistrz, i Wielki Kanclerz są wierni doktrynie Kościoła i mają identyczne poglądy. Trudno jednak wymagać, żeby Wielki Kanclerz osobiście nadzorował wszystkie akcje. Zwłaszcza że sponsorem tej kontrowersyjnej było państwo. Z drugiej strony trudno się dziwić Wielkiemu Mistrzowi, że odwołał Kanclerza, gdy ten złamał śluby posłuszeństwa. Można też podejrzewać, że podjął taką decyzję po konsultacji na gruncie wiary z kard. Burke, asystentem papieskim zakonu.

- Amerykański kardynał Raymond Leo Burke jest uważany za głównego antagonistę papieża. Hierarcha otwarcie zarzuca Franciszkowi odejście od nauczania Kościoła…

- Nie chcę, a nawet nie potrafię tego skomentować.

- A jak odniesie się Pan do decyzji papieża, który powołał specjalną komisję do zbadania podłoża sporu między Wielkim Mistrzem a Wielkim Kanclerzem?

- Przełożeni zakonu uznali, że to wynik nieporozumienia. Wielki Mistrz wysłał list do papieża Franciszka z wyjaśnieniami. Nie było więc żadnego konfliktu zakonu z Ojcem Świętym, żadnego „zamachu na suwerenność zakonu” jak sugerowały niektóre media.

- Była jednak bezprecedensowa w historii zakonu ingerencja papieża w wewnętrzne sprawy zakonu. Franciszek poprosił Wielkiego Mistrza Matthew Festinga o ustąpienie z funkcji…

- Wielki Mistrz złożył rezygnację podczas spotkania z papieżem i na jego prośbę. Proszę pamiętać, że pomimo tego, iż zakon jest suwerenny, to jednak organizacja kościelna, a Wielki Mistrz to prawie jak hierarcha Kościoła katolickiego. Znając historię rodu Matthew Festinga, dziwiłbym się, gdyby odmówił prośbie papieża. Cała ta sprawa została rozstrzygnięta na gruncie wiary, w duchu wzajemnego szacunku osób, których dotyczyła, które się dobrze znają i przyjaźnią. Wielki Mistrz w ciągu godziny doszedł do wniosku, że najlepiej będzie, jeżeli poda się do dymisji, bo tylko taka decyzja, z punktu widzenia prawa statutowego, mogła uchylić wszystkie wcześniej podjęte przez niego kroki.

- Czy spór nie odbije się na reputacji zakonu, który prowadzi swoją działalność głównie w oparciu o pieniądze sponsorów?

- Nie przypuszczam. To spór wyłącznie kompetencyjny. Maltańczycy też są tylko ludźmi, mogą się kłócić i różnić. Nie ukrywam, że my, członkowie zakonu, bardzo przeżywaliśmy to, co się dzieje. Czułem się trochę tak, jakbym był nad przepaścią, myślałem, że to koniec, po przeszło 900 latach. Wyglądało na to, że może być schizma w zakonie, że będziemy się musieli opowiedzieć, po której stanąć stronie. Dzięki Bogu i Duchowi Świętemu znalazło się rozwiązanie. Wielki Mistrz uznał, że skoro się poświęcamy, angażujemy w pomoc potrzebującym, powinniśmy też wykazać się pokorą. Gdy złożył rezygnację, poczułem ulgę.

- Kto obecnie stoi na czele Zakonu Maltańskiego?

- Tymczasowo, do chwili mianowania delegata papieskiego, Zakonem Kawalerów Maltańskich zarządza Wielki Komandor, czyli członek suwerennej rady. Zgodnie ze statutem czy też konstytucją zakonu za dwa miesiące powinny się odbyć wybory Wielkiego Mistrza.

- Czy któryś z Polaków ma szansę nim zostać?

- To raczej niemożliwe. Wielkiego Mistrza wybiera się z grona tzw. profesów. W zakonie jest ich około 60. To ludzie o najwyższym stopniu zaangażowania duchowego, których obowiązuje celibat, prawie jak duchowni, choć bez święceń. Blisko takiego statusu był śp. Tadeusz Macharski, brat kardynała.

-Wybory to prawie jak konklawe….

- Coś w tym rodzaju.

- Kto, w Pana opinii, ma największe szanse objąć ten urząd?

- Zdecyduje Duch Święty. Mogę tylko powiedzieć, że najliczniejszą nacją wśród Maltańczyków są Włosi, których jest 3 tysiące w zakonie. Z USA pochodzi 2700 maltańczyków, z Niemiec - 600, z Węgier - 200, a z Polski - 150.

- „Suwerenny Rycerski Zakon Szpitalików Świętego Jana Jerozolimskiego Zwany Rodyjskim i Maltańskim” - bo tak brzmi pełna nazwa zakonu, to elitarna organizacja. Kto może zostać jej członkiem?

- Kandydat musi spełnić jeden warunek. Trzeba być człowiekiem szlachetnego serca. Wcześniej, na przestrzeni minionych 900 lat, łatwo było ten warunek spełnić, jeżeli się należało do szlachty i miało majątek, którym chciało się dzielić z potrzebującymi. Dzisiaj priorytetem jest nie tyle pochodzenie, co szlachetna działalność, czyli zaangażowanie w pomoc potrzebującym. Jeżeli taka osoba jest dostrzeżona przez obecnych członków, to zaprasza się ją do zakonu, ale cała procedura przyjmowania nowych osób dość długo trwa.

- Kto, przedstawiciele jakich zawodów są dziś w Polsce kawalerami maltańskimi?

- W Związku Polskich Kawalerów Maltańskich jest obecnie 150 osób, z tego 50 za granicą dożywa swoich dni, bo to już ludzie wiekowi. Z tej setki, która mieszka w Polsce, jedna trzecia też jest w podeszłym wieku. Mamy w swoim gronie lekarzy, adwokatów, przedsiębiorców. Jest też 27 kapelanów, m.in. kardynałowie Kazimierz Nycz i Stanisław Dziwisz, abp Stanisław Gądecki, a ostatnio kawalerem maltańskim został bp Tomasz Peta, arcybiskup Kazachstanu. Jeśli chodzi o maltańczyków z Krakowa i Małopolski, a jest to licząca się grupa ludzi, mamy w swoich szeregach m.in. Jana Ostrowskiego, dyrektora Zamku Królewskiego na Wawelu, mecenasa Adama Leszczyńskiego, specjalistę m.in. od prawa kanonicznego, adwokata Xsawerego Konarskiego, przedsiębiorcę Michała Stanisława Deskura i innych.

- Co w Pana przypadku było impulsem, by zaangażować się w działalność Zakonu Maltańskiego?

- Kiedyś przychodzi moment, że człowiek czuje potrzebę zrobienia czegoś dla innych. W moim przypadku to także kwestia tradycji rodzinnych. Działalność społeczna, charytatywna, patriotyczna, zawsze była obecna w rodzinach moich rodziców i dziadów. Oni mieli we krwi to, że posiadanie majątku, pozycji społecznej, zobowiązuje. Dużo bardziej ważne od fraka było to, żeby ten, który coś posiadał, zadbał o tych, którzy pomagali mu ten majątek pomnażać i tych, którzy klepali biedę nie ze swojej winy. Doszedłszy więc do pewnego statusu finansowego, postanowiłem te tradycje kontynuować.

***

Zakon Rycerzy Maltańskich zwany joannitami i kawalerami rodyjskimi, to najstarszy z istniejących obecnie zakonów rycerskich. Powstał w Jerozolimie na bazie istniejącego tam w pobliżu Grobu Świętego w połowie XI wieku hospicjum fundacji włoskich kupców z państewka Amalfi. Założycielem zakonu miał być niejaki Gerard, który opiekującemu się pielgrzymami bractwu nadał charakter zgromadzenia zakonnego. Zakon liczy obecnie ok. 13,5 tys. członków.

Jerzy Donimirski, właściciel sieci hoteli, od 16 lat działa w Związku Polskich Kawalerów Maltańskich. Obecnie jest członkiem zarządu. Koledzy z zakonu, wybierając go na tę funkcję docenili jego determinację w organizacji Opłatka Maltańskiego - ogólnopolskiej akcji charytatywnej, którą zakon organizuje wspólnie z Miejskimi Ośrodkami Pomocy Społecznej. Odbywa się ona obecnie w 29 miastach Polski. Jerzy Donimirski bierze także udział w innych akcjach zakonu. Maltańczycy z Krakowa sfinansowali m.in. przyjazd pod Wawel i zapewnili pomoc medyczną dziewięciu rannym na ukraińskim Majdanie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski