MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Nie załamuję rąk

Redakcja
"City Island" ma trafić do polskich kin jesienią Fot. Anna Kaczmarz

FILM. W sobotę, w trakcie Festiwalu Muzyki Filmowej, byliśmy świadkami pierwszego w Europie, a drugiego na świecie, po Nowym Jorku, pokazu filmu "City Island", współprodukowanego przez krakowską firmę Gremi Grzegorza Hajdarowicza. O rozmowę poprosiliśmy reżysera filmu Raymonda De Felittę.
Postanowiłeś opowiedzieć o dysfunkcyjnej rodzinie w sposób nietypowy - zamiast psychicznego maltretowania mamy wiele zabawnych, komediowych scen.
- Można było opowiedzieć tę historię na wiele różnych sposobów. Stworzyć na przykład przejmujący, pełen emocji melodramat o zdradzie i namiętności. Chciałem jednak uciec od tego schematu, pokazać prawdę ukrytą za kotarą rzeczywistości. Postanowiłem to zrobić w sposób ciepły, a zarazem skłaniający do refleksji.
Publiczności się to spodobało, w Krakowie mieliśmy owację na stojąco, w Nowym Jorku dostałeś od widzów nagrodę na festiwalu Tribeca. Jesteś również autorem scenariusza. To oznacza, że sam miałeś problemy rodzinne?
- Na szczęście nie. Jak większość z nas mam rodzinę, więc znam dynamikę zachowań jej członków. Wszyscy się kochamy, coś przed sobą ukrywamy, nasze relacje wyznaczają radości i smutki dnia codziennego. Rodzina to niezwykle skomplikowany organizm.
Wydaje mi się, że jesteś życiowym optymistą.
- Pod koniec każdego dnia nie załamuję rąk, tylko wierzę w to, co nadejdzie jutro. Wierzę w rodzinę, w jej emocjonalną siłę. Tak, mam naturę optymisty. Ludzie często pytają mnie z tego powodu, czy jestem katolikiem.
Kręciliście w dzielnicy Nowego Jorku, o której niewiele się wie - na wyspie zwanej City Island.
- Znalazłem ją w trakcie pisania scenariusza. To przepiękna, niewielka w skali metropolii wioska rybacka, położona w sąsiedztwie nie cieszącego się najlepszą sławą Bronksu. Gdy ją odkryłem, pomyślałem, że to miejsce ma w sobie tak wiele uroku, iż powinienem tu umieścić akcję filmu. Pisałem właśnie scenariusz i zdecydowałem się przenieść jego akcję na City Island.
Andy Garcia, wielka gwiazda Hollywood, nie tylko zagrał główną rolę, ale też pełnił rolę bata dla reżysera, czyli producenta...
- Andy to wszechstronny artysta, oprócz ról aktorskich produkuje także muzykę, kręci własne filmy, to człowiek pełen energii. Nie podjął się zadań producenckich po to, by wziąć dodatkową gażę, ale układał ten film razem ze mną. To dzięki kontaktom Andy'ego mogłem współpracować na planie z dwójką wspaniałych aktorów - laureatem Oscara Alanem Arkinem oraz Emily Mortimer.
To znaczy, że Garcia też trochę reżyserował "City Island"?
- Nie do końca, gdyż Andy ma wiele szacunku dla innych artystów. Realizacja filmu polega generalnie na dawaniu i braniu. Każdy, kto sądzi, że reżyser posiada pełnię władzy na planie, szybko się rozczaruje. Chodzi zatem nie o to, by wszystkimi rządzić, ale by nakłonić silne, artystyczne osobowości do współpracy. Pod tym względem Andy był wspaniałym współpracownikiem, który inspirował nas wszystkich.
Byłeś zaskoczony, że jednym z koproducentów będzie Polak Grzegorz Hajdarowicz?
- Pomyślałem, że to fantastyczne. To przecież takie amerykańskie - na planie spotykają się ludzie z różnych krajów, kultur, o odmiennych życiorysach. Nie zdziwił mnie fakt, że jest z Polski, lecz to, jak wieloma różnymi sprawami się zajmuje. I te wszystkie jego oryginalne hobby - lubi przemierzać dżunglę, skacze na snowboardzie z helikoptera, by zjeżdżać na Alasce dzikimi stokami... To taki Indiana Jones, który do tego postanowił, że zostanie filmowcem. Najbardziej lubię w nim to, że nie zna żadnych ograniczeń. Prowadzi życie, o którym większość z nas marzy.
Można by o nim nakręcić film...
- Oczywiście. To materiał na świetny dokument. Może ty spróbujesz?
Rozmawiał Rafał Stanowski

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski