Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Niech żyje bal

Redakcja
To nie sztuka, mając sztab ludzi zorganizować bal charytatywny na Wawelu, w salach Urzędu Miasta, w Teatrze im. Słowackiego. Wytworne wnętrza kuszą, plejada gwiazd zaprasza, wypada pokazać się w takim miejscu w jak najlepszym towarzystwie. A wtedy łatwiej zebrać pieniądze na jakiś szczytny cel.

Pieniądze zostaną w Podolanach

   Ale jak przygotować taką zabawę w małej wiosce? Jak zachęcić ludzi z okolicy, z Krakowa, żeby przyjechali, nie szczędzili grosza, a przy tym dobrze się bawili?
   Zarząd Fundacji Osób Niepełnosprawnych i Specjalnej Troski w Podolanach koło Gdowa ma w organizowaniu imprez charytatywnych kilkuletnią wprawę. Latem nad Rabę przyjeżdżają setki, a nawet tysiące ludzi, by wziąć udział w festynach "z serduszkiem", a zimą tradycją stał się już bal w Podolanach. Za każdym razem dochód przeznaczony jest na potrzeby tutejszego ośrodka rehabilitacyjnego i Warsztatów Terapii Zajęciowej.
   - Najpierw zbieraliśmy pieniądze na remont i adaptację naszego ośrodka, potem na jego rozbudowę i wyposażenie, teraz na prowadzenie - mówi prezes fundacji, wójt gminy Gdów Zbigniew Wojas. - I nigdy nie zawiedliśmy się na naszych przyjaciołach. W ciągu kilku lat udało się nam dosłownie z niczego stworzyć placówkę, której nie powstydziłyby się o wiele większe miejscowości niż Gdów, nie mówiąc o Podolanach.
   Niepełnosprawne dzieci znalazły tu fachową pomoc, starsi stali się uczestnikami Warsztatów Terapii Zajęciowej, a dorośli mogą za symboliczną opłatą korzystać z zabiegów rehabilitacyjnych prowadzonych na najnowocześniejszym sprzęcie, w większości uzyskanym również dzięki sponsorom. Opieką ośrodka objętych jest stale ok. 30 dzieci, a w WTZ prowadzonych przez FONiSP pod tym samym dachem - około 40. Przyjeżdżają nie tylko z terenu gminy, ale i sąsiednich, a ośrodek stał się dla nich drugim domem, w którym czują się bezpieczni, potrzebni i kochani, gdzie uczą się mnóstwa potrzebnych do życia rzeczy, zyskują sprawność, rozwijają się umysłowo i fizycznie.
   - W ciągu 4 lat rehabilitanci, a jest ich trzech na półetatach, przeprowadzili 44 tysiące zabiegów, w tym z 38 tys. skorzystały dzieci - podsumowuje prezes Wojas. - Gdyby nie sponsorzy, byłoby to niemożliwe, bo dzięki nim płacimy rehabilitantom i możemy utrzymywać na bieżąco ośrodek. To w ciągu roku kwota około 50 tys. zł. Nasi niezawodni przyjaciele to m.in. miejscowe firmy: Trokos, Domater, Marinex, Makros, Wąsbud, GS Gdów, FH.Rachoń i pp. Kazimierz Stanisz, Józef Strojny i Henryk Wojtaszek, Cecylia i Wojciech Palonkowie. Nie brakuje też sprzymierzeńców spoza gminy. Jednym z nich jest firma Philipe Morris, która ufundowała dla ośrodka aparat kriopol za 17600 zł. Wszystkich sponsorów nie sposób wymienić...

\*\*\*

   Jak zabierają się do organizowania balu? - To proste - żartuje wiceprezes Fundacji Piotr Cabajewski. - Wszystko robi zarząd FONiST. Siada się do komputera, bierze listę gości z poprzedniego roku i wypisuje zaproszenia. Potem trzeba tylko znaleźć prowadzącego, zamówić orkiestrę i kucharza.
   "Mistrza patelni" nie trzeba było szukać daleko - p. Andrzej Tańcula, ojciec Mateusza, jednego z podopiecznych ośrodka, na co dzień kucharz w Marszowicach, podjął się bezinteresownie przygotowania imponującego menu. Dzielnie pomagała mu w tym rodzina - żona Krystyna i syn Piotr.
   - Dzieci z WTZ wykonują prace na licytację, dekorujemy salę, no i czekamy na gości... Przedsiębiorcy, urzędnicy, radni przychodzą nie tylko, żeby się zabawić, ale żeby tego wieczoru dać pieniądze na dobry cel. Sięgają po nie chętnie, bo wiedzą, że nie zostaną zmarnowane. Widzą, na co wykorzystujemy ich darowizny. Wprawdzie prace na licytację są piękne, ale nie okłamujmy się, że gipsowa maska warta jest np. 1500 zł - a za tyle jesteśmy w stanie ją sprzedać. Mimo że ludzie mają coraz mniej pieniędzy, że coraz więcej organizacji prosi o wsparcie, nie zapominają o nas i to nie tylko przy okazji balu.
   Rzeczywiście - przypominam sobie, jak podczas - także już tradycyjnej - licytacji wielkanocnych palm, jeden z gdowskich przedsiębiorców sam przebijał zaproponowaną wcześniej cenę, bo nie mógł znaleźć konkurenta, a chciał podarować dzieciom z Podolan większą kwotę...
   Tegoroczny, piąty bal rozpoczął się nietypowo - od występu zespołu "Gdowianie" i ich - z ogromną werwą pokazanych - jasełek. Nietypowo było i pod innym względem - w całej okolicy doszło do kilkugodzinnej przerwy w dostawie prądu - w niczym jednak nie popsuło to zabawy. Gdowski zespół "Express" zrezygnował z konieczności ze wzmacniaczy i innych cudów techniki i do łask wróciły tradycyjne melodie i instrumenty. Świece na stołach wprowadziły romantyczny nastrój i bal trwał w najlepsze. Zanim jednak światło "wysiadło" na dłużej, prowadzący imprezę Zbigniew Dominiak zdążył z pierwszą częścią licytacji. Pod młotek poszło kilkanaście dzieł artystycznych. Cenę 200 i 300 zł uzyskały grafiki Wojciecha Minczaka, którego obraz podarowany został w ubiegłym roku Ojcu Świętemu.
   Ale powodzeniem cieszyły się nie tylko prace plastyczne - licytacja pluszowego pieska, podarowanego na aukcję przez strażaków wzbudzała ogromne emocje, umiejętnie podsycane przez prowadzącego. Gdy cena pluszaka - od wyjściowej 100 zł - osiągnęła 300 zł, na placu boju pozostało tylko dwoje chętnych. W końcu zaproponowane 999 zł zostało przebite o... złotówkę i p. Halina Stanisz stała się szczęśliwą właścicielką "Żarka". Ofiarodawcy, w uznaniu tak godnej ceny, zobowiązali się dołożyć jeszcze strażacki kask dla psiny...
   Dochód z balu wyniósł w sumie ponad 10 tysięcy złotych. W zabawie uczestniczyło kilkadziesiąt osób.
Tekst i fot. BARBARA
ROTTER-STANKIEWICZ

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski