Andrzej Sikorowski: MÓJ DZIENNICZEK POLSKI
Sport. Jedną z najistotniejszych w mojej opinii dziedzin życia. Bawi, raduje, wychowuje, uczy, rozładowuje napięcia, porywa w szał emocji i uniesień. Ten sport schodzi na psy, traci swój urok i wymiar, a wszystko za sprawą kasy. Ja wiem, że wyczyn na światowym poziomie nakłada na człowieka ciężar obowiązków i wyrzeczeń, naraża często na utratę zdrowia i trudno takie ryzyko podejmować za darmo, w imię samej tylko idei. Ale to, co uczyniła z owego wyczynu komercja sprowadza rzecz całą do absurdu niemającego nic wspólnego ze szlachetną rywalizacją, walką fair, poszanowaniem dla rywala, o szacunku dla kibiców już nie wspominając. Tylko z powodu wielkich pieniędzy wmawia się tłumom, że niezdolny, tępy troglodyta jest narodowym bohaterem, bo zgarnął miliony pozwalając się prawie wyłącznie nokautować. Na Gołotę do łódzkiej hali przyszły tysięczne rzesze zapominając o tym, że pod nadętym bez sensu szyldem "walka stulecia" oglądają pospolitego przestępcę (nie wiem jak wywinął się wymiarowi sprawiedliwości po różnych rozbojach i rękoczynach).
Obserwowanie polskiej ligi piłkarskiej nasuwa ponurą refleksję, że ktoś nas okropnie oszukuje, bowiem goście zarabiający wielokrotność przeciętnej pensji (mowa o tych najsłabszych) po prostu nie potrafią kopać, podawać, przyjmować - słowem nie opanowali futbolowego elementarza. Zabawne są dywagacje na temat selekcjonera reprezentacji. Za ciężkie pieniądze każdy chętnie nim zostanie, ale natrafi na podstawowy problem - kim grać? Najlepsi nie znajdują nabywców, a jeśli nawet wyjeżdżają w świat, to grzeją ławę w zagranicznych klubach. W tym całym chłamie zawsze wyróżniał się elitarny tenis. Ale i tu zawitała chęć lewizny. Oto tatuś naszej rodaczki proponuje jej poddanie meczu przeciw mizernej zawodniczce - meczu niemal już wygranego. Bukmacherzy podnoszą alarm, bo poczynione zakłady stają na głowie i narażają ich na poważne straty. Zainteresowany broni się twierdząc, że córka złapała kontuzję i to, co zrobił wynikało jedynie z troski o jej zdrowie. Jeśli nawet tak rzeczywiście było, to przecież został wysłany niedobry sygnał, wytyczona ścieżka ewentualnego przekrętu. Forsa decyduje o wszystkim i ta świadomość boli, bo każe przypuszczać, że czystych intencji już po prostu nie ma. To po cholerę mi ten wielki ekran?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?