MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Niedziela, 31 maja

Redakcja
Siedmioklasową podstawówkę skończyłem z samymi piątkami na świadectwie.

Andrzej Sikorowski: MÓJ DZIENNICZEK POLSKI

Także z matematyki, fizyki i chemii, które to przedmioty w liceum stały się prawdziwym utrapieniem. Biegle do dziś rachujący i bez trudu obliczający powierzchnie i objętości, pogubiłem się kompletnie przy sinusach i cosinusach, a przez maturę przebrnąłem dzięki ściądze podanej przez życzliwych. I gdy już myślałem, że z "matmą" koniec, bo przecież wylądowałem na filologii polskiej, spotkał mnie srogi zawód. Otóż na pierwszym roku pojawiła się logika matematyczna - dla mnie czarna magia - jakaś plątanina twierdzeń, które należało udowodnić za pomocą koniunkcji, alternatyw, podwójnych przeczeń, znakami graficznymi rodem z filmów szpiegowskich. Uczył tego wszystkiego niewiele od nas starszy przystojny brunecik z rumianą twarzą cherubinka, dowcipny, inteligentny i wtedy świetnie zapowiadający się Jerzy Perzanowski. Niedawno przeczytałem jego nekrolog, z którego wynikało, że był wybitnym naukowcem. Dzisiaj rozumiem irytację młodego asystenta i częste, kąśliwe uwagi pod naszym adresem, które bolały, ale przecież należały się sprawiedliwie za cielęce spojrzenia wlepione w tablicę pokrytą niezrozumiałymi wzorami. W zacietrzewieniu próbowaliśmy nawet interweniować u zwierzchników pana Jerzego i skarżyć się na jego postawę. Teraz jedynie mogę być wdzięczny losowi, że pozwolił spotkać na mojej drodze wybitny umysł - niestety, już nieobecny. Kto wie, jak potoczyłaby się moja kariera studenta, gdyby nie pomoc koleżanki z roku. Nazywała się Maria Kupczak - mówiliśmy na nią Maryla. Zjawiła się w Krakowie po dwuletniej przygodzie na śląskim bodaj uniwerku - przygodzie z... matematyką. Pewnie dzięki temu w lot chwytała wszystko, co do zakutych łbów próbował wbić Perzanowski i gdy myśmy truchleli pod jego ironicznym spojrzeniem, ona ubrana w niebieski golf z okiem wymalowanym na pół twarzy, odwzajemniała tę ironię i bezczelnie kokietowała gościa. A mnie po prostu udzielała korepetycji, po których przebrnąłem przez kolokwium na prawach egzaminu i mogłem kontynuować edukację. Maryla zaangażowała się w Marzec '68 roku z pasją, którą po prostu w sobie miała, a która kazała we wszystko wściubić nos. Wkrótce wzięła ślub z Wenezuelczykiem o nazwisku Hernandes, urodziła córkę Agnieszkę. Przez studia przeszła jak burza, mając wrodzoną łatwość gadania i pisania - stąd późniejsza wieloletnia działalność dziennikarska. Pierwszy małżonek zginął tragicznie w swojej ojczyźnie, drugim był socjolog Andrzej Paluch, poderwany przez Marylę podczas zajęć. Znów ten niebieski golf i wymalowane oko. Ich córka Ewa robi naukową karierę w Paryżu. A teraz czytam zawiadomienie o śmierci Maryli i trudno mi w to uwierzyć, bo zawsze wydawało mi się, że zagada Stwórcę i uwiedzie Go niebieskim golfem i wymalowanym okiem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski