Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Niekończący się proces lichwiarzy z krakowskiego gangu kantorowców

EWA KOPCIK
SĄD. Czy skruszony gangster, objęty programem ochrony świadków w USA, będzie zeznawał w procesie krakowskiego gangu, który pod przykrywką kantoru udzielał lichwiarskich pożyczek? Konfrontacji z nim domagają się oskarżeni i ich obrońcy. Zdaniem poszkodowanych to tylko gra na przeciąganie sprawy.

W trwającym już od przeszło pięciu lat procesie na ławie oskarżonych zasiada 16 osób. Zarzuty to przede wszystkim działalność w zorganizowanej grupie przestępczej, oszustwa, wymuszenia rozbójnicze, lichwa i pranie brudnych pieniędzy. Do tego ostatniego oskarżenia przyczyniły się zeznania Mariana W., świadka koronnego w USA. Jego nazwisko znajdowało się ostatnio na wokandzie w krakowskim Sądzie Okręgowym, choć nikt nie miał wątpliwości, że świadek się nie zjawi.

Marian W. to były współpracownik "Pruszkowa", który pomagał w przemycie kokainy z Ameryki Łacińskiej do Polski. Zaczął "sypać" po wpadce w USA i od wielu lat współpracuje z amerykańskim urzędem do spraw zwalczania przestępczości narkotykowej DEA (Drug Enforcement Administration). Podobno nie miał wyjścia, bo polscy gangsterzy wydali na niego wyrok śmierci za nierozliczone narkotykowe transakcje. Przez DEA jest on jednak uznawany za cennego i wiarygodnego świadka. Podobnie ocenił go przed kilku laty krakowski sąd, wydając wyrok na Andrzeja H. ps. Korek, bossa gangu mokotowskiego skazanego na 15 lat więzienia za przemyt ok. 100 kg kokainy do Polski. Śledczy uzyskali jego zeznania dzięki współpracy z DEA, ale przed sądem D. zeznawał na specjalnej telekonferencji.

Zeznania Mariana W. w procesie krakowskich lichwiarzy to poboczny wątek. Dotyczą związków właściciela kantoru Edwarda K., ps. Małpa, z pruszkowskimi gangsterami. Według amerykańskiego koronnego mieli mu oni powierzać swe pieniądze, a on gwarantował im kilkudziesięcioprocentowe zyski. Właśnie z tych środków miały być finansowane pożyczki. Ponieważ znikoma jest szansa na sprowadzenie Mariana W. do Polski, sąd zaproponował odczytanie jego zeznań złożonych w śledztwie. Ale stanowczo sprzeciwiają się temu oskarżeni oraz ich obrońcy.

- Chcę, żeby W. stanął przed nami i wytłumaczył się z absurdalnych oskarżeń pod moim adresem, m.in. o podżeganie do zabójstwa. Przez niego przecież spędziłem w areszcie 3 lata - argumentuje Edward K.

Marian W. rzeczywiście opowiadał w śledztwie o zleceniu zabójstwa przez krakowskich gangsterów (członka konkurencyjnego gangu), ale ten zarzut nie znalazł się w akcie oskarżenia. Przesłuchanie amerykańskiego koronnego może więc co najwyżej potwierdzić pranie brudnych pieniędzy. Obrońcy oskarżonych domagają się jego przesłuchania podczas wideokonferencji. Sąd jeszcze nie podjął decyzji.

Takie przesłuchanie wymagałoby sporych zachodów (świadek jest skrzętnie chroniony przez DEA) i zajęłoby co najmniej kilka miesięcy. - Straciłem nadzieję, że dożyję końca tego procesu - komentuje jeden z krakowskich adwokatów, były pełnomocnik poszkodowanych.

Pierwsza rozprawa w tej sprawie odbyła się w marcu 2008 r. Obecnie do przesłuchania pozostało jeszcze ok. 60 świadków. Sąd zbiera się średnio 4 razy w miesiącu, ale rozprawy raz po raz spadają z wokandy. Ze względu na stan zdrowia Edwarda K., który po wypadku samochodowym ma uszkodzony kręgosłup i skarży się na bóle. Raz psuje mu się pompa morfinowa i trzeba wzywać karetkę. Innym razem sam przedstawia zaświadczenie z pogotowia, że właśnie zaaplikowano mu dodatkową porcję środków przeciwbólowych. Albo nie zgłaszają się świadkowie. Na wyrok nie ma co liczyć w tym roku.
Przeciągający się proces nie tylko generuje spore koszty, ale także angażuje policję, bo toczy się przy nadzwyczajnych środkach ostrożności. Prawdziwy dramat przeżywają jednak ofiary oskarżonych. Z ustaleń prokuratury wynika, że co najmniej 30 rodzin potraciło działki, mieszkania, domy i kamienice, zapożyczając się w kantorze. Wielu zostało zrujnowanych i dopiero skazujący prawomocny wyrok otwiera im drogę do odzyskania majątku. W tragicznej sytuacji jest Marian R., który w 1999 r. pożyczył w kantorze 80 tys. zł. - Zaniosłem im w sumie ponad 420 tys. zł, ale długu i tak nie spłaciłem. Straciliśmy już cały dorobek wielu pokoleń naszej rodziny. Teraz mamy na karku komornika, który przygotowuje licytację naszego domu - mówi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski