Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Niezbędna polityka

Redakcja
Wiele słusznych projektów rozbija się o rafy rzeczywistości, która stawia opór.

Liliana Sonik: CAŁY TEN ZGIEŁK

Temu projektowi nie sposób odmówić słuszności. Możemy czerpać energię ze słońca. To działa, o czym wiedzą wszyscy posiadacze domowych solarów. Rodzi się, pomyślany na podobnych zasadach, projekt umieszczenia na Saharze i Półwyspie Arabskim gigantycznych luster. Mają produkować prąd dla Europy. Eksperci mówią, że gdyby takie "kolektory" zamontować na trzystu km kwadratowych, wystarczyłoby energii na potrzeby całej ludzkości.
Inwestycja nosi nazwę Desertec. Ma kosztować 400 mld euro i pokrywać 15 proc. zapotrzebowania Europy. Pierwsze kilowaty popłyną za 10 lat.
Wstępny plan już jest gotowy. Porozumiały się w tym celu wielkie firmy - Siemens, E.ON, Deutsche Bank oraz lider reasekuracji Munich Re. Przedsięwzięcie ma poparcie Angeli Merkel i niemieckiego rządu; szef niemieckiego MSZ mówi o projekcie wizjonerskim. Entuzjazm wyraził też szef Komisji Europejskiej José Manuel Barroso.
Wprawdzie koszt saharyjskiego prądu będzie dwukrotnie wyższy niż tego produkowanego metodami tradycyjnymi, lecz proporcje mogą się odwrócić. Bo w miarę upływu czasu - i nabierania doświadczenia - cena spadnie, a ropa i inne paliwa kopalne będą drożały, gdyż wcześniej czy później grozi nam ich wyczerpanie. Węgla i gazu ponoć starczy jeszcze na 50 lat; uran, niezbędny w elektrowniach atomowych, skończy się za lat 60, a energii słonecznej nie zabraknie w perspektywie, którą jesteśmy w stanie sobie wyobrazić.
Desertec jest więc bez wątpienia projektem dobroczynnym w skutkach. Ale to wcale nie znaczy, że w europejskich domach już nigdy nie zabraknie prądu.
Staram się w tych felietonach odkrywać podszewkę rzeczywistości. Nas, dziennikarzy obowiązuje dociekliwość, a nawet nieufność. I zbyt często ulegamy iluzji optycznej, poddajemy się impulsowi myślenia stadnego.
Mam pełno obaw związanych z Desertec. Obawiam się np., że niemiecki projekt nie budzi zachwytu rywali w Europie. Dziwi mnie nieobecność francuskich partnerów. Autorzy Desertec kompletnie zlekceważyli fakt, że Afryka Północna jest tradycyjną strefą wpływów francuskich. W projekcie nie ma też nawiązania do Unii Śródziemnomorskiej - idei, do której Paryż jest tak przywiązany. Podejrzewam, że gigantyczne elektrownie słoneczne nie budzą entuzjazmu konkurencji, czyli producentów energii jądrowej.
Obawiam się również, że Desertec wcale nie zmniejszy uzależnienia Europy. Niemal wszystkie państwa objęte projektem są mało stabilne, a niektóre wręcz eksplozyjne. Ani wizjonerski charakter, ani materialne korzyści nie zapewnią temu projektowi bezpieczeństwa. W tym kolosalnym przedsięwzięciu wcale nie technologia jest najważniejszą sprawą. Najważniejsza jest polityka.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski