Po kolei. Powszechnie praktykowanym sposobem rozpalania ogniska jest metoda biwakowa. Drobniutkie patyczki i rozpałka na spodzie, a na wierzchu grubsze szczapy. Ogień wędruje mozolnie od sporu ogarniając powoli cały stos. Teraz rewolucja: grube polana układamy na dole zostawiając pomiędzy nimi szczeliny grube na palec.
Na wierzchu układamy patyczki i rozpałkę. Może być kupiona w sklepie, ale doskonale sprawdzi się brzozowa kora lub cieniutkie, sosnowe drzazgi pachnące żywicą. Ogień rozpalamy od czubka, od samej góry. Wszystkie dopływy powietrza w kominku muszą być maksymalnie otwarte.
Płomienie i żar wędrują w dół. Wolniej niż przy klasycznym sposobie, ale gołym okiem widać mniejsze dymienie z komina. Mniejszy dym, to więcej pyłów spalonych do końca i mniejsza emisja do powietrza. I zaoszczędzone ciepło. Mała rzecz, a cieszy.
Follow https://twitter.com/dziennipolskiDołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?