Nowy marszałek województwa. PO już się boi, PiS jeszcze nie atakuje

Jeszcze w tym roku Małopolska będzie mieć nowego marszałka województwa. Obecny - Marek Sowa - kandyduje do Sejmu z pierwszego miejsca listy PO i tylko jakaś katastrofa mogłaby spowodować, że się na Wiejską nie dostanie. A jego sukces wyborczy oznaczał będzie, że trzeba wybrać nowego marszałka.

"Fachowiec polityczny" - przeczytaj komentarz autora >>

Stąd pytania: kiedy i kto nim zostanie? Ale odpowiedź na nie wcale nie jest oczywista.

Nagłej rezygnacji marszałka nie będzie

Nie ma jasności co do tego, kiedy poznamy nowego marszałka. W Platformie pojawił się nawet pomysł, by wskazać go jeszcze przed wyborami do Sejmu. To wymagałoby złożenia rezygnacji przez Markę Sowę już teraz. Za to gwarantowałoby utrzymanie dotychczasowej koalicji PO-PSL.

- Szybko zrezygnowaliśmy z takiego rozwiązania, głównie dlatego że zaszkodziłoby to kampanii Marka Sowy, a przecież on w swoim okręgu rywalizuje z Beatą Szydło. Nie można w żaden sposób osłabiać jego pozycji - usłyszeliśmy od działacza małopolskiej Platformy.

Drugi powód to brak kandydata, który pogodziłby wszystkich radnych PO. Niektórzy obecni członkowie Zarządu Województwa Małopolskiego proponowali, by jeden z nich został „marszałkiem technicznym”, czyli zajmującym stanowisko do czasu gdy po wyborach do Sejmu stanie się jasne, kto stworzy rząd w kraju. A wśród działaczy Platformy nie brakuje przekonanych, że jeśli PiS zabraknie większości do rządzenia w Polsce, to wejdzie w koalicję z PSL. To z kolei pociągnęłoby za sobą zmianę koalicji w małopolskim sejmiku i przesunięcie PO do opozycji.

Ale na razie Platforma bierze pod uwagę scenariusz, w którym na szczeblu województwa trwał będzie układ PO-PSL. I z tego powodu zaczynają pojawiać się nazwiska potencjalnych kandydatów na nowego marszałka. Wśród nich najpoważniejszy to Stanisław Kracik, wieloletni burmistrz Niepołomic, były wojewoda, obecnie dyrektor szpitala psychiatrycznego w Krakowie.

Kracik rok temu startował w wyborach do sejmiku, ale z mandatu zrezygnował, bo nie mógł go łączyć z obecnym stanowiskiem. Gdyby konieczne było oddanie fotela marszałka ludowcom, to mógłby go objąć obecny minister pracy Władysław Kosiniak-Kamysz. Pod warunkiem że nie zostanie posłem, a ma spore szanse, bowiem kandyduje w okręgu tarnowskim, gdzie PSL od wielu lat wprowadza reprezentanta do Sejmu.

PiS robi nieśmiałe podchody

O nowym marszałku mówią także politycy PiS. - Przy każdej okazji nasi radni albo posłowie rozmawiają na ten temat z pojedynczymi radnymi PO i PSL - przyznaje przedstawiciel PiS w sejmiku. Takie rozmowy prowadzone są nawet z osobami mogącymi zająć miejsce po tych radnych PO, którzy dostaną się do Sejmu.

Zwyciężyła jednak opcja, by nie robić stanowczych kroków i czekać na to, co się stanie po wyborach do parlamentu. Bo to od wyników tych wyborów zależy przede wszystkim to, czy w Małopolsce utrzyma się koalicja PO-PSL, czy też dojdzie do jej zmiany. W PiS tylko nieliczni przestrzegają, że nie należy dawać czasu Platformie, bo im dłużej będzie się zwlekać z przygotowaniami do wyboru nowego marszałka z PiS, to tym bardziej zmian nie uda się przeprowadzić.

Pewne jest, że do zmian nie dojdzie na sesji 26 października. Wprawdzie dzień po wyborach już wiadomo będzie, czy Marek Sowa został posłem, ale formalnie przestanie on być marszałkiem dopiero po ogłoszeniu oficjalnych wyników. A to nastąpi najwcześniej tego dnia wieczorem, może dopiero we wtorek lub środę. Nowego marszałka będzie więc można wybrać pod koniec listopada. O ile do tego czasu stanie się jasne, kto stworzy rząd. Możliwe jest także zwołanie nadzwyczajnej sesji wcześniej, gdy swoich pozycji będą bronić obecni członkowie zarządu województwa.

[email protected]