Bezbłędnie odnalazły miejsce, gdzie przez kilka kolejnych zim stał karmnik pełen jedzenia, zaś na sznurku wisiał połeć słoniny. Całkiem niezła pamięć jak na istoty o małym móżdżku.
Cóż było począć, wygrzebałem karmnik i przyniosłem pod okno. Zacząłem sypać ziarna słonecznika. Oszczędnie, garść na dobę, bo temperatura wciąż grubo powyżej zera, a moi goście nie mają pokarmowych zahamowań. Gdybym nasypał kilogram, zjadłyby wszystko do ostatniego nasionka.
Póki co wciąż mają do dyspozycji sporo żywych owadów, pająków czy nasion. Głód czy niedożywienie im nie grozi. W tym roku będzie monotonnie. Tylko słonecznik i słonina. Kto wie, może w porze największych mrozów i śniegów (jeśli takowe nastaną) podrzucę do stołówki zmielony słonecznik i mak. To dla gości o najmniejszych dziobach. Żadnych fanaberii w postaci konopnego siemienia.
Wedle obietnic sprzedawcy nasiona miały być niezdolne do kiełkowania. Wyszło inaczej. W środku wakacji w gęstwinie żywopłotu znalazłem metrowej wysokości rośliny o aromatycznie pachnących, klapowanych liściach. Masz ci los… Co do rozrachunku z Temidą, to wszystko co znalazłem, natychmiast zniszczyłem.
Giganci zatruwają świat
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?