Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Od czego doktorom wara

Leszek Mazan, dziennikarz, krakauerolog i szwejkolog
Pierwsze położne odbierające porody nazywały się u nas „pęporzezy”. Przez kilkaset lat mogły nie obawiać się konkurencji ze strony lekarzy: uczonym tym mężom wolno było jedynie stać w głowach łóżka i współczuć cierpieniom położnic.

Medykowi, który próbował być bardziej aktywny, groziły najsurowsze kary. Arcysławny w całej Europie doktor Paracelsus, który usiłował poić rodzącą wywarem z konopi, musiał w roku 1525 ciemną nocą boczną furtką w murach uciekać z Krakowa. Niewiastom musiały nadal wystarczać jedynie pęporzezy, biegłe widać w swym rzemiośle, skoro w roku 1555 sekretarz królewski dr Marcin Kromer odnotuje, że niejaka Marianna Wierzbosławska, „żona hrabiego powiła 36 synów (nie od razu)”.

Co tam zresztą doktory mogły wiedzieć o anatomii niewieściej? W wydanej u nas ostatnio książce „Ginekolodzy” Jurgen Thorwald pisze, że z oczywistych powodów przyzwoitości „poród studiowali na sztucznych miednicach i macicach ze skóry i kości, pracowali na lalkach, a w późniejszych czasach na zabalsamowanych zwłokach niemowląt”. Lekarz przed wejściem do pokoju ciężarnej zawsze musiał mieć zawiązane oczy. Położenie dziecka zmieniali po omacku pod kołdrą, aby nie złamać tabu nagości kobiety.

Obawa przed wywołaniem zgorszenia moralnego była tak wielka, że lekarze „nadal praktykowali albo z zawiązanymi oczami i w zaciemnionych pomieszczeniach, albo obwiązywali sobie szyję jednym końcem kołdry jak serwetą, podczas gdy ich ramiona i dłonie pracowały pod przykryciem”.

Na początku XIX wieku rozległy się nieśmiałe głosy, że przecie naszej pramatce Ewie asystował przy porodzie mężczyzna - Adam,a w Betlejem w nędznej szopie w przyjściu na świat Jezusa pomagał również mężczyzna - Józef. Głosy takie dobiegały głównie z Francji, Czy docierały do Krakowa? Ha, wiadomo było, że wszystko co francuskie musi być nieprzyzwoite, 29 pażdziernika 1820 oku nadzorujący uniwersytet Senat Rzeczpopolitej Krakowskiej otrzymał pismo od Marianny Saubek, przełożonej ss.Miłosierdzia w szpitalu św. Łazarza.

- Studenci medycyny - pisze matka przełożona - odbywający praktyki w Klinice Położniczej często zostają tam na noc. Położnicami są zaś najczęściej kobiety zhańbione, noszące w swym łonie dzieci poczęte w wyniku grzechu. Nic więc dziwnego, że „niejedna młoda osoba lubo temu przypadkowi uległa, dla zachowania resztek wstydu do Kliniki iść nie chce z powodu, że tam tyle młodzieży za praktyką chodzi”.

Kierownik Kliniki, były żołnierz napoleoński prof. Sykstus Lewkowicz odpierał te zarzuty: nocne dyżury studentów nie mają nic wspólnego z tym, co myśli wielebna matka przełożona. Są konieczne, dają możliwość dopilnowywania zaleceń i śledzenia porodu. Zarówno badania położnic, jak i odbieranie porodów odbywa się bez obnażania niewiasty. I zapewniał: „Oczy akuszera i akuszerki na końcach palców winny się znajdować”.

Ciekawe,czy owe „oczy na końcach palców” wystarczały do rozwiązania jednej z największych zagadek szpitala św. Łazarza, gdzie w nocy 21/22 kwietnia 1845 roku położna kliniczna, pacjentki oraz przywołani w trybie awaryjnym „uczniowie i adiunkci” najwyraźniej słyszeli wydobywający się z łona matki Anny Tokarskiej przechodzący w krzyk płacz nienarodzonego dziecka. Krzyk trwał dobre kilka sekund, po czym „w macicy nastąpiło jakieś bełkotanie i mruczenie dosyć mocne, na koniec ruchy gwałtowne i drgania płodu”.

Prof. dr Fochel interpretował to tak: „Dziecię przez częste i długie położnej śledzenie wprowadzone powietrze uchwyciło, oddychać i krzyczeć poczęło, potem przy zmianie położenia swojego (…) mając usteczka zamknięte udusiło się”. Co stanowiło, miejmy nadzieję wystarczający powód, by oskarżyć lekarzy o lekceważenie niewieściego wstydu i o znęcanie się nad nienarodzonym/ narodzonym maleństwem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski