MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Oldschoolowi herosi

Redakcja
Amerykanie kochają recykling. Dlatego co jakiś czas odkurzają odschoolowe filmy i wypuszczają ich nową wersję – tak jak w przypadku filmu „Karate Kid”. Podpowiadamy Hollywood, jakie tytuły powinno się jeszcze odświeżyć.

„Cudowne lata”

Aż trudno uwierzyć, że ten znakomity serial nie doczekał się kinowej adaptacji. Problemy dorastającego bohatera to przecież niekończąca się opowieść. Uniesienia przeżywają kolejne pokolenia nastolatków. Każdy ma lub miał dziewczynę, której serca nie podbił, każdy miał podbite oko przez starszego brata czy kolegę, każdy czuł młodzieńczy bunt przeciwko rodzicom. Dlatego Kevin Arnold potrafił doskonale zawładnąć wyobraźnią, podobnie jak Winnie Cooper.

Zmieniły się tylko stroje, samochody i trendy. Choć nie do końca, bo w dobie mody na oldschool powracanie do przełomu lat 60. i 70. jest na czasie. A zamiast wojny w Wietnamie trwają walki w Iraku i Afganistanie, więc i tło społeczno-polityczne nie zmieniło się radykalnie.

Serial po raz pierwszy w Polsce zobaczyliśmy go w latach 90., potem był wielokrotnie powtarzany. „Cudowne lata” nieustannie goszczą na którejś antenie, właśnie oglądamy je na kanale Comedy Central Family.

„Załoga G”

Pamiętacie transformujących się bohaterów? Fruwali, pływali, jeździli i strzelali, by ratować świat przed demonicznym Zoltarem. Była to mutacja Supermana z Transformers, na tyle jednak oryginalna, że stała się światowym hitem.

Serial, wyprodukowany przez Japończyków, nazywał się tak naprawdę „Technologiczni Ninja Gatchaman”. Pierwsza seria trafiła do azjatyckiej telewizji w latach 1972-1974. Spodobała się tak bardzo, że nakręcono 108 odcinków, którymi japońska młodzież karmiła się do 1978.

Amerykanie pokochali „Załogę G” tak bardzo, iż poddali ją tuningowi. Zmieniono długość odcinków, część z nich ocenzurowano usuwając bardziej brutalne sekwencje, dodano także moralizującego robota 7-Zark-7. Ta wersja trafiła do Polski w latach 80., gdzie stała się obiektem kultu wśród dorastających do kombinezonu pilota widzów. Co ciekawe, nie pokazano wszystkich odcinków, nie zobaczyliśmy przede wszystkim finału serii, w którym zginął jeden z głównych bohaterów, a Zoltar okazał się obojnakiem.

„Załoga G” doczekała się kilku kontynuacji animowanych, jednak wszystkie pochodzą sprzed trzech dekad. Najwyższy czas odkurzyć przebój!

„Alf”

Kto nie kochał brązowego stwora z fruwającą grzywką? Nakręcony w latach 1986-1990 serial śmiał się z globalnej obsesji na punkcie kosmitów, która skończyła się wraz z latami 70. W fabule zawarto także ostrzeżeniem przed wojną nuklearną – traumą ówczesnego świata. Planeta Melmac, na której mieszkał Alf, została w ten właśnie sposób unicestwiona.

Serial sprzedawał się tak dobrze, że nakręcono nawet serię animowaną, która pokazywała życie bohatera na Melmac. Marvel z sukcesem przeniósł bohatera na karty komiksu, a w 1996 roku telewizja ABC nakręciła 9—minutowy film „Project ALF”. W 2004 roku Alf trafił nawet do telewizji jako gospodarz „ALF’s Hit Talks Show” w amerykańskim kanale TV Land.

Dziś wprawdzie ataku Marsjan się nie obawiamy, ale główny bohater miał charakter tak barwny i niespójny, że mógłby stać się znów gwiazdą filmową – tej i innej planety.

Był sobie kosmos

Genialna francuska seria animowana, która karierę rozpoczęła w 1982 roku na kanale France 3. Gwiezdne przygody bohaterów z Konfederacji Omega to wciąż doskonały materiał fabularny na kino SF.

Serial wizualnie opierał się na pomysłach graficznych przedstawionych w „Był sobie człowiek” pomysłu Jeana Barbauda. Był zarazem mniej edukacyjny, a bardziej awanturniczy – opowiadał o konflikcie z wojowniczą republiką Kasjopei. A tak naprawdę był opowieścią o spotkaniu z nieznanym, z innymi cywilizacjami oraz refleksją nad ingerencją nowoczesnej techniki w życie człowieka. Oldschoolowa, płaska animacja nie robi dziś może wielkiego wrażenia, jednak z pewnością budzi łzę sentymentu. Podobnie jak muzyka – napisana przez Michaela Legranda, jednego z największych kompozytorów znad Sekwany!

Nakręcono 26 odcinków, każdy o długości 25 minut. Seria stała się hitem wielu telewizji europejskich, oglądali ją również polscy widzowie. Sukces futurystycznej opowieści został przyćmiony przez „Było sobie życie” – najbardziej popularną część sagi, którą zrealizowano w 1987. Jednak to „Był sobie kosmos” ma dziś największy potencjał – aż prosi się, by odkurzyć ten świat i przenieść go w trzy wymiary.

Muzyka do posłuchania z Był sobie kosmos:

Rafał Stanowski

A wy – co sobie jeszcze przypominacie?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski