– Jak się Panu wiedzie w Chinach?
– Jestem bardzo zadowolony, bo dochodzę już do pełni formy po kontuzji kolana. Decyzja o przenosinach do Chin była trafna. Spędziłem w Polsce cztery lata i być może, nieświadomie, wpadłem już w taki stan nadmiernego samozadowolenia. Może właśnie dlatego potrzebowałem zmiany środowiska. Żeby nagle zacząć walczyć o zupełnie nowe cele.
– Powiedział Pan honduraskim mediom, że doskonale wiedział Pan, że w Polsce nie będzie miał szans na grę. Dlaczego był Pan tego taki pewien? Teraz w Wiśle jest taka sytuacja, że gra dosłownie każdy, kto jest zdrowy.
– Zanim odszedłem, sprawy miały się jednak nieporównywalnie lepiej. Wiedziałem, że Arek Głowacki i Gordan Bunoza są w wysokiej formie. Nie widziałem więc dla siebie szansy na grę. Kiedy odchodziłem, zespół był na drugim miejscu w tabeli, wygrywaliśmy i nic nie wskazywało, by sytuacja miała się tak drastycznie zmienić. Paradoksalnie, przekonało mnie to do decyzji o odejściu, bo w takiej sytuacji uznałem, że trudno byłoby mi wrócić do formy po kontuzji. Nie sądziłem, że sprawy przybiorą zupełnie inny obrót.
– Z Pana perspektywy był to dobry ruch. Wisła wyszła na tym gorzej, bo ostatnio nie miała kim grać. Ale zaoszczędziła pieniądze, które musiałaby Panu wypłacić w ramach kontraktu.
– Klub ocenił, że mnie nie potrzebuje. Nie można też powiedzieć, żeby to była kwestia pieniędzy, bo w końcu zostałem tylko wypożyczony. Kiedy wówczas pytałem, jaka jest moja sytuacja, nikt w Wiśle nie powiedział, że dobrze by było, bym został. Wszyscy byli za tym, bym odszedł, więc jestem teraz w Chinach.
– Koniecznie chciał Pan regularnie grać, by być powołanym do kadry Hondurasu na mundial w Brazylii.
– Selekcjoner Luis Suarez przesłał mi już materiały wideo, z którymi mam się dokładnie zapoznać. Mam oglądać, jak grają moi przyszli rywale z mistrzostw świata. To pokazuje, że selekcjoner liczy na mnie w kontekście mundialu. Niebawem powinna zostać ogłoszona lista powołanych kadrowiczów.
– Choć Pański nowy klub Qingdao Jonoon gra w II lidze, ma stadion o pojemności 20 tys. ludzi. I to jeden z mniejszych obiektów w tych rozgrywkach.
– Na stadiony przychodzą masy ludzi. I przeżywają te mecze chyba z równym zaangażowaniem, co polscy kibice. Gram w zespole z drugiego poziomu rozgrywkowego, ale mimo to jest bardzo dobrze zorganizowany.
– Kuchnia regionu Szantung przypomina honduraską?
– Co to, to nie. Honduraska kuchnia jest nieporównywalna z jakąkolwiek na świecie! Tutejszy sposób żywienia jest odmienny też od polskiego. Je się niemal wyłącznie ryby i kurczaki, ryby i kurczaki każdego dnia. Oczywiście wszystko to trzeba jeść pałeczkami.
– A jak z porozumiewaniem się?
– Mam tu jednego kolegę z Rumunii i drugiego z Kostaryki. Z nimi mogę porozumiewać się po hiszpańsku. Ale reszta drużyny też jest sympatyczna. Poza tym jest kilku graczy znających angielski. Cały czas obecny jest też tłumacz.
– Rok temu Qingdao odwiedził David Beckham. Pana też traktują jak Beckhama?
– No nie (śmiech). Beckhama tu uwielbiają. Mój klub w poprzednim sezonie występował w ekstraklasie. Teraz władze inwestują w zespół, bo chcą wrócić na najwyższy poziom rozgrywek. W mieście są dwa duże piłkarskie kluby i w przyszłym tygodniu czekają nas derby. Już sobie wyobrażam, jakie wariactwo tu się będzie działo. Zobaczymy, czy będzie to taka rywalizacja, jak między Wisłą i Cracovią. Mam tylko nadzieję, że tutejsi fani nie czują do siebie takiej nienawiści.
– Pojawiają się doniesienia o szykanowaniu chrześcijan w Chinach. Pana coś takiego spotkało?
– Do tej pory nie. Ale z drugiej strony, to ogromny kraj. Są miasta, w których niewątpliwie panują bardziej liberalne zasady, niż w innych.
– A cenzura?
– Nie można tu oglądać teledysków na serwisie Youtube. Gdy ktoś chce korzystać z Facebooka, musi ściągnąć specjalny program do tego. Generalnie Facebook jest zakazany. Nie mogę więc słuchać mojej ulubionej chrześcijańskiej muzyki latynoskiej. Ale trzeba się do tego przyzwyczaić, nie ma wyjścia.
– Tęskni Pan za Krakowem?
– Tęsknię za przyjaciółmi z drużyny i z mojej krakowskiej wspólnoty chrześcijańskiej. Mam kontakt z kilkoma kolegami z Wisły, najbardziej z Emą Sarkim, Donaldem Guerrierem i z Marko Jovanoviciem. Brakuje mi też wielu rzeczy, do których przyzwyczaiłem się w Polsce. Na przykład mojego ulubionego sushi.
– No to już absurd, żeby w Azji tęsknić za polskim sushi.
– Kiedy naprawdę to właśnie w Polsce jadłem najlepsze sushi w życiu! A jadłem je już w wielu krajach!
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?