MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Papież jest fajny i robi fajne rzeczy

Redakcja
"Papież jest fajny i robi fajne rzeczy". Uderzająca jest infantylność, ale zarazem celność takiej oceny pierwszych dwóch tygodni nowego pontyfikatu, zaczerpniętej z komentarza "Gazety Wyborczej”. Jakie fajne rzeczy robi papież?

Jan Maria Rokita: WŁASNE ZDANIE

Media światowe z fascynacją odnotowują je każdego dnia. Papież mówi "dzień dobry” zamiast "niech będzie pochwalony” i siada w ostatnim rzędzie ławek podczas odprawianej przez siebie mszy. Papież odrzuca przygotowaną dlań gronostajową pelerynkę, sarkastycznie dodając, że "właśnie skończył się karnawał”. Papież nie chce złotego pierścienia, nakłada na szyję ostentacyjnie byle jaki żelazny krzyż i nie wdziewa czerwonych papieskich butów.

Nawiasem mówiąc, argentyńska prasa zarzeka się, że te czarne, które nosi, to para odziedziczona po zmarłym tamtejszym związkowcu. Papież płaci za pokój, co więcej, nie chce się wyprowadzić z watykańskiego Hotelu św. Marty do odnowionych dlań apartamentów w pałacu, gdyż – jak mówi – mogłoby w nich zamieszkać trzystu biedaków. Papież nie zgadza się na monarchiczny obyczaj nazywania go "Franciszkiem Pierwszym”, odmawia siedzenia na tradycyjnym tronie, a nawet skraca i upraszcza tradycyjną liturgię pontyfikalną. Oraz podobno umie gotować, bo przecież sam sobie gotował w Buenos Aires.

Jest jasne, że Franciszek przywiązuje wielką wagę do idei Kościoła ubogich. Jeśli kardynałowie wybrali papieża z Ameryki Łacińskiej, to z pewnością także właśnie i z tego powodu. Na kontynencie Franciszka nędza jest bowiem brutalną i ponurą rzeczywistością, a nie tylko – jak w sytej Europie – narzędziem lewicowej propagandy. Co więcej, przypominanie tak biskupom, jak i świeckim chrześcijanom o radykalizmie sensu przypowieści o bogaczu i łazarzu, zawsze może wychodzić Kościołowi tylko na dobre. A już na pewno w takich czasach, w których Kongregacja Ewangelizacji Narodów kupuje w Rzymie luksusową nieruchomość wraz z elitarnym klubem dla gejów. Ale sprowadzenie sprawy do szlachetnej, ba… świętej pryncypialności Franciszka nie wyjaśnia ani celowej teatralności papieskich gestów, ani tym bardziej – towarzyszącej im nowej polityki informacyjnej Watykanu.

Czym innym jest przecież pełna niesmaku mina Franciszka oglądającego papieskie pokoje, a czym innym celowe upowszechnienie tej miniscenki przez Watykan na cały świat. Zapewne i poprzedni papieże telefonowali do prywatnych przyjaciół, ale teraz po raz pierwszy Watykan upowszechnia na Facebooku treść tych kontaktów: "Cześć Gustavo! Tu Bergoglio. Dzwonię, żeby ci złożyć życzenia”. Albo też trudno uwierzyć, że żaden z watykańskich śmieciarzy i ogrodników, zaproszonych na specjalną papieską mszę, nie wpadł na pomysł wdziania na tę okazję koszuli i marynarki, ale wszyscy – jak jeden mąż – z własnego wyboru stawili się na nią w drelichowych roboczych kombinezonach. Jest jasne, że wokół papieskiego ubóstwa Watykan prowadzi profesjonalną kampanię piarowską, w popkultu­ro­wym i populistycznym stylu. Czyli robi dokładnie to samo, co od dawna robią politycy.

Tymczasem papież Franciszek ma przynajmniej dwa wielkie problemy ze świeckim światem. Przede wszystkim ten, że nie ma najmniejszego zamiaru zaspokoić rozbudzonych oczekiwań na "unowocześnienie” doktryny katolickiej. Pewien profesor– jezuita powiedział mi: "To jest prosty człowiek, który ma jasną i bardzo religijną wizję świata”. Istotnie, jeśli przyjrzeć się nauczaniu kardynała Bergoglio w Argentynie, widać wyraźnie, że w tej wizji nie ma nawet miejsca na niuanse i wyrafinowanie intelektualne papieża Ratzingera. "Albo ktoś modli się do Boga, albo się modli do diabła” – prosto i jasno mówił Franciszek w swojej pierwszej homilii w Kaplicy Sykstyńskiej. Ale to nie wszystko.

Wraz z wyborem biskupa Buenos Aires nad całym Kościołem zawisła nadto groźba, że zostanie teraz rozliczony ze swojej współpracy ze zbrodniczą argentyńską juntą. I rzecz nie w tym, że sam Bergoglio nie wydał jednak policji jakiegoś komunizującego jezuity. Prawdziwy kłopot Kościoła bierze się stąd, że w czasach Jana Pawła II junta gen. Videli stała się realnym sojusznikiem biskupów argentyńskich w ich ówczesnym wielkim sporze z teologią wyzwolenia i zrewolucjonizowanymi duchownymi, głoszącymi pospołu kult Pana Jezusa oraz Che Guevary. I że teraz, po pedofilii, jest to nowa wyborna okazja do zaatakowania Kościoła.

"Fajne rzeczy”, które robi papież sprawiły, że, jak dotąd, obie te kwestie zeszły na plan dalszy. W największej mierze jest to wynik celnego odczytania przez Franciszka znaków czasu. Ale także – sprawnego wsparcia piarowską kampanią Watykanu. Jedno z drugim sprawia, że gdy przyjdzie nieuchronnie chwila wielkiego konfliktu i papież, i Kościół będą w nim o wiele silniejsi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski