MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Pat w Kijowie. Parlament ratuje rząd.

Redakcja
Nie spełniły się oczekiwania protestujących na Majdanie Ukraińców związane z odwołaniem rządu Mykoły Azarowa. Stanowisko opozycji w tej sprawie pozostaje jednak niezachwiane mimo niepowodzenia.

UKRAINA. Rezolucja o wotum nieufności została odrzucona. "Rossijskaja Gazieta" ostro krytykuje wydarzenia na Ukrainie.

Parlament Ukrainy odrzucił wczoraj rezolucję o wotum nieufności dla rządu premiera Azarowa. Szef rządu pożegnał się z deputowanymi szorstkim "na razie", opuszczając salę.

Podczas wcześniejszej debaty między opozycją a rządem Azarow przeprosił za działania milicji, którą oskarża się m.in. o bicie dzieci na Majdanie, oraz wyzbył się odpowiedzialności, zapewniając jedynie, że winni zostaną ukarani. - Rząd i prezydent głęboko żałują, że do tego doszło - przepraszał.

Azarow ogłosił, że Unia Europejska zgodziła się wrócić do rozmów o pomocy finansowej dla Ukrainy. Wsparcie to pozwoliłoby wesprzeć nękaną kryzysem gospodarkę kraju.

Debata w parlamencie była burzliwa. Szef rządu przemawiał po rosyjsku, co wywołało oburzenie opozycji. Gdy tylko zaczął mówić, deputowani zaczęli krzyczeć: "Ukraiński, ukraiński!". Kiedy Azarow próbował uspokoić zebranych, zaczęli oni skandować słowo "dymisja!".

Ukraińska opozycja ogłosiła początek blokady siedziby prezydenta Wiktora Janukowycza przy ulicy Bankowej w centrum Kijowa. Dojazdy do administracji szefa państwa strzeżone są przez zwolenników opozycji, którzy stworzyli tu punkty kontrolne. Janukowycza nie ma na Ukrainie, gdyż udał się z kilkudniową wizytą do Chin.

Siedziby prezydenta pilnuje 220 żołnierzy wojsk wewnętrznych MSW.

- Janukowycz będzie musiał siedzieć teraz przez jakiś czas w Meżyhiria - powiedział do zgromadzonych Ołeksandr Turczynow, zastępca szefa partii Batkiwszczyna, na czele której pozostaje znajdująca się w więzieniu była premier Julia Tymoszenko. Meżyhiria to położona pod Kijowem 135-hektarowa rezydencja prezydenta.

Zaangażowanie krajów unijnych, w tym Polski, w demonstracje w Kijowie wywołało ostrą krytykę Kremla. Rządowa "Ros-sijskaja Gazieta" zaatakowała Unię Europejską i Polskę za rzekomą próbę wzniecenia zamachu stanu na Ukrainie. O Jarosławie Kaczyńskim gazeta pisze, że "załgał się we własnej ojczyźnie". Zwołane przez prezydenta RP Bronisława Komorowskiego posiedzenie Rady Bezpieczeństwa Narodowego poświęcone Ukrainie "Gazieta" określa jako "bezpośrednią groźbę pod adresem ukraińskich władz". "Gdy były szef polskiego państwa Aleksander Kwaśniewski oś-wiadcza, że Warszawa nie może zostawić ukraińskiego społeczeństwa, to co to jest, jeśli nie wezwanie opozycji do dokonania zamachu stanu z przyzwolenia polskich władz?" - konstatuje "Rossijskaja Gazieta".

Tymczasem w Parlamencie Europejskim powstaje projekt rezolucji, której tekst wyraża poparcie dla demokratycznej opozycji ukraińskiej i dla jej żądań w sprawie wcześniejszych wyborów.

KONRAD SOBIESZCZAŃSKI

CO POLSKA MOŻE ZROBIĆ DLA UKRAINY

Rozmowa z dr. PIOTREM BAJOREM z Instytutu Nauk Politycznych i Stosunków Międzynarodowych UJ

- Jaka jest rola Polski w konflikcie na Ukrainie, a przede wszystkim jak powinniśmy się zachować, obserwując tamte wydarzenia?
- Na pewno rola Polski jest znacząca. I to z dwóch powodów. Stabilna i bezpieczna Ukraina jest jednym z priorytetów naszej polityki zagranicznej od początku lat 90. To proces, który konsekwentnie wspieramy. Druga płaszczyzna dotyczy Partnerstwa Wschodniego, za które jesteśmy współodpowiedzialni.

Zaangażowanie powinno być jednak dwustronne. Kontakty z opozycją, która budzi naturalną sympatię, są ważne, ale nie można zapominać o współpracy z władzami. Wybranymi i zatwierdzonymi. Na tym polega różnica z rokiem 2004.

- Na czym to zaangażowanie ma jednak polegać?

- Na tym, aby jasno określić przynajmniej perspektywę zbliżania się Ukrainy do Unii. Dzisiaj jej nie ma dlatego, że nie jest dobrze odbierana przez wszystkich członków wspólnoty. Nasze zadanie, a zarazem trudność polega na przekonaniu europejskich stolic, że rozwój procesów demokratycznych na Ukrainie jest w naszym wspólnym interesie. Bruksela powinna wysłać jasny sygnał, że taka perspektywa istnieje.

- Gdy program Partnerstwa Wschodniego był inaugurowany, Europa praktycznie nie interesowała się polityką na Wschodzie, ale na ubiegłotygodniowy szczyt do Wilna przyjechały wszystkie ważne delegacje. To duży postęp?

- Zdecydowanie. Znaczenie Partnerstwa jako polityki unijnej - bo tak należy je rozumieć, nawet jeśli Polska była jednym z jego inicjatorów - znacznie wzrosło. Polityka wschodnia zaczęła być postrzegana w Unii właśnie przez pryzmat tego programu.

- To może powinniśmy wykonać bardziej konkretne gesty, np. znieść wizy dla Ukraińców?

- Gestów zrobiliśmy już wiele. To obecność polskich polityków na Majdanie; to wspólny język popierający dążenia Ukraińców; to wreszcie wczorajsza uchwała Sejmu przez aklamację.

Sprawa wiz jest problemem od wielu lat w relacjach UE z partnerami na Wschodzie. Ich zniesienie byłoby oczywiście pożądane i odebrane jako czytelny sygnał wsparcia, choć z dnia na dzień nie ma technicznie takiej możliwości. Ważna byłaby w tym na pewno rola polityczna, ale też współpraca strony ukraińskiej. Co do jednego nie mam wątpliwości - nie powinniśmy obawiać się nagłego zalewu taniej siły roboczej.

Rozmawiał REMIGIUSZ PÓŁTORAK

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski