Kamienica jest wyższa od sąsiednich budynków i - zdaniem prokuratury - szpeci wizerunek Starego Miasta FOT. ANNA KACZMARZ
PRAWO. Już prawie 200 świadków zeznawało w głośnej sprawie nadbudowy kamienicy przy ul. Szerokiej, a końca nie widać
Sąd uznał, że oskarżony "ewidentnie nie miał zamiaru fałszywie oświadczać" w sprawie dysponowania nieruchomością. Dodał również, że taki dokument nie miał znaczenia w kwestii pozwolenia na budowę.
To, jak na razie, jedyny efekt pięcioletniego procesu, który toczy się przed sądem przeciwko 12 oskarżonym. W sprawie przesłuchano już prawie 200 świadków i spisano 200 tomów akt.
W aferę zamieszani są znani krakowscy architekci, urzędnicy z Wydziału Architektury i Powiatowego Inspektoratu Nadzoru Budowlanego, a nawet wojewódzki konserwator zabytków.
W sądzie usłyszeliśmy, że proces przedłuża się ze względu na dużą liczbę świadków i skomplikowane opinie biegłych z zakresu m.in. budownictwa, architektury i rachunkowości. Zdaniem sądu proces zmierza jednak już ku końcowi.
Według prokuratury trzy dodatkowe piętra kamienicy zostały wybudowane nielegalnie. Głównym zarzutem jest sprowadzenie niebezpieczeństwa dla życia i zdrowia mieszkańców sąsiednich budynków oraz uszkodzenie zabytku wpisanego na listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. Chodzi o to, że nadbudowa szpeci wizerunek Starego Miasta.
- Zarzuty są absurdalne. Kamienicę kupiłem w stanie całkowitej ruiny. Dzięki mojej inwestycji dziś jest ozdobą Kazimierza - twierdzi z kolei Krzysztof Pierścionek. Przyznaje jednak, że drugi raz nie powtórzyłby inwestycji w tak zrujnowanym budynku.
- Areszt, szarganie nazwiska, rok przerwy w prowadzeniu biznesu. Działania prokuratury sprawiły, że czułem się jak w filmie "Układ zamknięty" - wspomina krakowski biznesmen.
Jego zdaniem proces potrwa jeszcze kilka lat. - W postępowanie włączono zbyt dużo wątków, niedotyczących bezpośrednio inwestycji przy ulicy Szerokiej 12. Według mnie na zakończenie postępowania poczekamy jeszcze kilka lat - twierdzi Pierścionek.
Mikołaj Kornecki, przewodniczący Obywatelskiego Komitetu Ratowania Krakowa, uważa, że pięć lat procesu w sprawie budowlanej to klęska wymiaru sprawiedliwości i in- stytucji, których przedstawiciele są zamieszani w głośny proces. - Postępowanie powinno trwać maksymalnie 2 lata - jest zdania Kornecki.
Z kolei przewodniczący Rady Dzielnicy I Bogusław Krzeczkowski twierdzi, że sprawa nadbudowy nie znalazłaby się w sądzie, gdyby nie pośpiech biznesmena. - Polskie prawo nie sprzyja inwestorom, zwłaszcza tym, którzy działają w centrach zabytkowych miast - mówi przewodniczący RD I.
Uważa on, że gdyby właściciel poczekał na wszystkie zgody na budowę, dziś nie musiałby oczekiwać na wyrok.
Pierścionek zapewnia jednak, że budowę rozpoczął zgodnie z prawem. - Wszystkie trzy piętra zostały wybudowane za zgodą odpowiednich urzędów. Tutaj żadnej samowoli nie było. Nie moja wina, że po kilku latach zgody zostały unieważnione - zauważa inwestor.
W 2004 roku biznesmen rozpoczął nadbudowę kamienicy przy ul. Szerokiej na podstawie pozwolenia, jakie otrzymał w Wydziale Architektury krakowskiego magistratu. Urząd, wbrew wojewódzkiemu konserwatorowi zabytków, wydał w 2001 roku pozwolenie na podniesienie budynku o dwie kondygnacje. Trzy lata później zgodził się na jeszcze jedno piętro. Powiatowy Inspektorat Nadzoru Budowlanego wstrzymał inwestycję i nakazał zabezpieczenie budynku. Inwestor wykonał to w ten sposób, że wykończył obiekt i przystosował go do działalności hotelarskiej.
Sprawą zezwolenia zajęła się prokuratura, a obecnie postępowanie prowadzi sąd. Dotyczy ono przekroczenia uprawnień przez urzędników odpowiedzialnych za wydawanie decyzji o pozwoleniu na nadbudowę.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?