MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Piękne smutne lato

Redakcja
Wyjątkowe stężenie okrągłych rocznic. W sześćsetlecie triumfu pod Grunwaldem tysiące ochotników przebranych za rycerzy, giermków, markietanki i ciury obozowe pojawiły się na mazurskiej łące.

Tadeusz Jacewicz: Z BLISKA

Jeszcze raz dołożyli krzyżackim agresorom, których nawet krzyże na płaszczach nie uratowały. Miesiąc później pobiliśmy ponownie pod Warszawą bolszewików. W tym roku wyjątkowo wystawnie, bo minęła 90. rocznica bitwy. Ochotnicy strzelali ślepakami, ułani cieli szablami. Sowieci odgryzali się niemrawo. Po dwóch dniach przyjechał pociąg z ochotnikami z Chabówki. Miło zauważyć, że w 1920 roku pociągi chodziły równie wolno jak dzisiaj.

Obchody przewag naszego oręża przyćmiła inna wojna: o krzyż przed Pałacem Prezydenckim. Grupa ludzi miernych na oko osiągnięć życiowych, ale wysokiego mniemania o tym, co robią, uznała się za naród polski. Każdy ma prawo uważać siebie za Bóg wie co, ale dlaczego inni w to uwierzyli? Prezydent mimochodem zapowiedział przeniesienie nielegalnie postawionego krzyża, co rozwścieczyło "naród polski". W sprawę włączył się prezes PiS, ochoczo relacjonowały ją media. Państwo przez miesiąc działało na pół gwizdka. Wszystkie oczy i uszy skierowane były na Krakowskie Przedmieście.

Mimo upałów powiało mrozem. Szósta potęga europejska została skutecznie zaszantażowana przez dziwnych ludzi. Obrażali wszystkich, prezydenta i premiera, pogardliwie nazywali biskupów i księży. "Przedstawiciele narodu" nie proponowali, nie postulowali - żądali. Politycy PiS na czele z prezesem entuzjastycznie upewniali ich, że są ważni, bronią krzyża i Polski, walczą o prawdę i wolność.

Kiedy Lech Wałęsa powiedział w amerykańskim Kongresie tubalnym głosem Jacka Kalabińskiego: "We, the people", świat zadrżał. Kiedy jeden z przesuwanych spod krzyża przez policję panów oświadczył, że naród wyrzuci polityków, a niektórych powiesi, ja zadrżałem. Nie zasługujemy na takie upokorzenie. Daliśmy radę komunizmowi, przeżyliśmy załamanie gospodarcze po 1989 roku, poradziliśmy sobie z kryzysem. Nie zgadzam się na kompromitację państwa, poniżanie Kościoła, znieważanie Polaków, szantaż i bełkot transmitowany przez wszystkie kanały telewizyjne. Czy ktoś to skończy, czy trzeba robić kontrzadymę?

Tę sprawę wszyscy przegrali. Prezydent powiedział kilka słów za dużo. Jego doradcy nie zrozumieli sytuacji. Ich rolą jest rozbrajać miny, zanim wybuchną, a nie później niezdarnie zamiatać gruz. Tablica pamiątkowa powinna zawisnąć zaraz po wyborach. Balon "przedstawicieli narodu" sflaczałby, zanim go sztucznie nadmuchano. Operacja przeniesienia krzyża do kościoła św. Anny powinna być pokazywana studentom politologii. Jako przykład, czego i jak nie wolno w polityce robić.

Obawiam się, że przykład pójdzie w kraj. Zaczniemy załatwiać sprawy, sprawki i porachunki przy użyciu krzyża. Krzyż stał się partyjną bronią. To dopiero jednak początek. Jakiś radny już gdzieś wkopał krzyż, bo nie chciał tam sklepu. Świetna metoda. Po co mozolić się z procedurą urzędową, analizować przepisy, poddawać się decyzjom władz. Można zablokować każdą autostradę, apartamentowiec, park lub trawnik. Na naszych oczach stworzył się nowy gatunek potężnego działacza publicznego. Mówi "naród polski" myśląc o sobie. Wygraża pięścią i okłada inwektywami, czasami pluje lub rwie się do bitki. Wie, jak znaleźć pracującą akurat kamerę. W ręce lub w tle ma krzyż.

Przeniesieni z jednej strony chodnika na drugą uczestnicy wielodniowego pobytu przed Pałacem Prezydenckim nie dali za wygraną. Kiedy przebrzmiały salwy honorowe na placu Zwycięstwa w święto 15 sierpnia, kawalkada prezydenta przejechała 300 metrów do pałacu. Dyżurni demonstranci darli się "hańba" i "precz z komuną". Orkiestra wojskowa rześko przygrywała, głusząc te wrzaski. Metalowe zapory, policja, BOR, Straż Miejska. Ponury surrealizm w słoneczną, sierpniową niedzielę.

Najbardziej żal mi było nieszczęsnych żołnierzy. Zlani potem dusili się w sukiennych mundurach. Stali, wydawali dziarskie okrzyki, defilowali. Oficjele byli pod daszkiem, oni smażyli się w słońcu. Wiele godzin. Widziałem ich drżące ręce (w rękawiczkach oczywiście), trzymające karabiny w postawie "prezentuj broń". Wiem, że wymaga tego ceremoniał, ale tak nie wolno. Gdyby chodziło o zwierzęta, już ktoś miałby sprawę sądową. Trzeba to zmienić. Pycha polityków i ciekawość widzów nie mogą żywić się udręką żołnierzy.

Ponury był ten sierpień. Jeszcze nie koniec. Czekają nas marne obchody 30-lecia "Solidarności'. Będzie więcej zniechęcenia i rozgoryczenia. Piękne, smutne lato. Niech się wreszcie skończy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski