Grzegorz Skowron: EDYTORIAL
Trudno się z nimi nie zgodzić, skoro z jednej połowy obszaru uzyskają dochody blisko sto razy mniejsze niż z drugiej, tylko dlatego, że ta pierwsza jest objęta zakazami chroniącymi rośliny i zwierzęta. A do tego podają przykłady gmin, które nie mają parków narodowych, rezerwatów przyrody i obszarów Natura 2000, za to mogą sobie tworzyć strefy gospodarcze i specjalne strefy ekonomiczne, które są wspierane z budżetu państwa. I gdzie tu sprawiedliwość?
Gdyby zapytać mieszkańców tych ekologicznie czystych obszarów, dlaczego nie cieszą się z bliskiego kontaktu z naturą, wielu odparłoby, że zamieniłoby przyrodę na pracę z dobrymi zarobkami, krótszą drogę dzieci do szkoły i możliwość pójścia do teatru czy kina, kiedy tylko na to przyjdzie ochota. Dla wielu osób mających bliski kontakt z przyrodą nie jest ona niczym nadzwyczajnym, tak samo jak dla większości krakowian przejście przez Rynek Główny czy koło Wawelu nie wzbudza żadnych emocji.
Znajdą się zapewne tacy, którzy – słusznie – zwrócą uwagę, że przecież walory przyrodnicze przyciągają turystów, a więc są źródłem dochodu. Tyle tylko, że w Polsce te walory dostrzegamy zwykle w popularnych i zatłoczonych kurortach górskich, gdzie mamy komfortowe warunki zamieszkania i wiele dodatkowych atrakcji oprócz świeżego powietrza, szumu drzew i śpiewu ptaków. Prawdziwie dzikie tereny odwiedza niewielu Polaków i nie po to, by zostawiać tam pieniądze.
Subwencja wyrównawcza byłaby więc czymś w rodzaju ekologicznego janosikowego. To nam już znane popiera większość samorządów, bo większość je dostaje. Subwencja wyrównawcza to janosikowe dla nielicznych.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?