MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Piłka faszerowana pięniędzmi

Redakcja
Szefowie klubów i reprezentacji piłkarskich to dzisiaj gwiazdy. Zarabiają po kilka milionów rocznie, nie wychodzą z telewizji, otacza ich wianuszek pięknych kobiet. Ważniejsi od nich są jednak niepozorni dżentelmeni, którzy unikają mediów i nie afiszują się podbojami miłosnymi. Działacze federacji piłkarskiej FIFA to jest dopiero towarzystwo. Zawodowo zajmują się futbolem, ale wierzą w innego bożka niż łaciata piłka. Modlą się do pieniędzy.

Tadeusz Jacewicz: Z BLISKA

Czynią to nadzwyczaj skutecznie. Szef FIFA rządzi oddziałem wiernych sobie urzędników dyktatorsko, ale jest to dyktatura hojna. Nikt nie czuje się skrzywdzony, dla wszystkich wystarcza. Promieniujące pogodą oblicza naszych funkcjonariuszy PZPN to potwierdzają. Tajemnice kasy FIFA strzeżone są lepiej od amerykańskich rezerw złota w Fort Knox, ale jakieś oceny są publikowane. "New York Times" twierdzi, że na skończonym w RPA mundialu FIFA zarobił 3,2 miliarda dolarów.

Nikt nie wie, co stanie się z tymi pieniędzmi. Pytany o finanse, Sepp Blatter robi buzię w ciup i deklaruje, że jego misją życiową jest rozwój piłki nożnej. Piłka rzeczywiście się rozwija. Ten sport przykuwa do telewizorów miliardy ludzi, więc sponsorzy chętnie płacą setki milionów dolarów za przywilej pokazywania swojego logo. W tych sprawach FIFA jest rzetelnym partnerem. Kiedy na stadionie w RPA pojawiły się miłe panienki w koszulkach z logo piwa "Bavaria", zostały wyprowadzone i aresztowane. Właściwym piwem na tegorocznym mundialu był browar Budweiser.

Blatterowi musi zazdrościć każdy szef wielkiego koncernu. FIFA nie płaci podatków, jest praktycznie eksterytorialna. Nikt jej nie kontroluje, nikt niczego nie może nakazać. Próby egzekwowania przepisów od lokalnego związku futbolowego kończą się zwykle upokarzającą porażką władz, co na własnej skórze odczuł rząd polski, a ostatnio prezydent Nigerii. Amerykanie zmusili Szwajcarów do wyjawienia nazwisk uciekinierów podatkowych, ale zmusić FIFA do okazania ksiąg rachunkowych nikomu się nie udało. Może w ramach prawa i porządku ktoś wysłałby kanonierkę pod siedzibę króla piłki. Tylko jak dopłynąć do Zurychu?

Wygląda na to, że przebiegli panowie z piłkarskiej centrali mają różową przyszłość. Futbol jest tak popularny, że politycy nie kwapią się, żeby to bagno osuszyć. Groźba wykluczenia reprezentacji czy klubów z rozgrywek skutecznie działa. Miliony kibiców (czyli wyborców) to potężna siła. Każdy rząd dwa razy pomyśli, zanim uderzy w interesy piłkarskich cwaniaków. Politycy zaciskają zęby i udają, że wszystko jest w porządku.

Pojawiło się natomiast niebezpieczeństwo z innej strony. Mecze mistrzowskie budzą tak wielkie emocje (i łączą się z ogromnymi pieniędzmi), że nie wystarcza tradycyjne sędziowanie. Nie ma sugestii, że ktoś drukuje mecze, chociaż nie dałbym głowy. Potencjalne kwoty byłyby gigantyczne, autorzy "Piłkarskiego pokera" nawet nie śnili o takich. Na razie nikt nikogo za rękę nie złapał, więc uznajemy, że sprawy nie ma.

Są jednak zwykłe błędy sędziów. Nie zazdroszczę panom z gwizdkami. Biegają pod okiem dziesiątków kamer i setek milionów ludzi. Na kanapie kibice widzą więcej niż arbiter na boisku. Jeśli trafia się błąd, jak nieuznana bramka dla Anglii w meczu z RFN, skandal jest gigantyczny. Nawiasem mówiąc, to był skandal. Piłka wpadła pół metra w głąb bramki, sędzia uznał, że była na zewnątrz. Odgwizdanie spalonego przy centymetrowych różnicach jest rosyjską ruletką.

Współczuję tym razem aparatczykom z FIFA. Pomyłki sędziego kosztują grube miliony. Anglicy twierdzą, że nieuznana bramka kosztowała ich 50 milionów funtów. Meksyk wycenił nieodgwizdanego spalonego na sto milionów dolarów. Po kilku tygodniach policzono lepiej. Kiedy zsumowano załamanie sprzedaży telewizorów, pustki w barach, spadek optymizmu konsumentów - wyszły już miliardy. Czekam na pierwszy proces sądowy przeciwko FIFA. Na przykład o miliard euro za błąd sędziego.

Piłka jest tak nafaszerowana forsą, że coś z tym będą musieli zrobić. Najprościej jest nagrywać mecz i w razie wątpliwości sprawdzić, co było. Jak to jednak zrobić? Piłkarze mają rozsiąść się na murawie, a mędrcy obejrzą nagranie, pogadają, zdecydują. Sędzia zmieni decyzje, kibice połamią ławki i po kilku - kilkunastu minutach piłka znowu zacznie być kopana.

Wykluczone. Taka technika zabije dramaturgię gry, która polega na tempie i nieustannych zmianach sytuacji. Pozostaje więc rozstawić dodatkowych sędziów przy bramce i w strefie najczęściej popełnianych spalonych oraz zradiofonizowanie całej ekipy sędziowskiej. Prace trwają nad umieszczeniem w piłce elektronicznego chipa, który zasygnalizuje jej położenie.

FIFA ma problem. Może skutecznie walczyć z rządami, musi uważać na kibiców. Mogą się zbuntować, a wtedy zacznie wysychać rzeka pieniędzy. O które w futbolu chodzi przede wszystkim.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski