Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

PiŁka noŻna - Bielsko-BiaŁa

zab
IV liga Bielsko-biaŁa:

Górnik MK Katowice - Koszarawa Żywiec 0-3 (0-0)

0-1 Augustyniak 52, 0-2 Socha 68, 0-3 Gadomski 90.

Sędziował: Damian Rachwalski z Częstochowy. Żółta kartka: Woźniak. Widzów: ok. 100.

Górnik MK: Smuda - Wesołowski, Nowak Czyżo - Dziółka, Bubrowski (77 Kukułka), Baucz, Marko, Kurzaczek (65 Muszalik) - Orlik, Michalski.

Koszarawa: Nowak - Pindel, Matras, Augustyniak, Żak - Kamionka (76 Woźniak), Pluta, Kolisz, Jarosz (80 Kuś) - Socha (84 Gadomski), Stolarczyk.

   Goście ruszyli do ataków wraz z pierwszym gwizdkiem sędziego. Już w 7 min Socha miał dobrą pozycję, ale przestrzelił. Potem Kolisz zbyt długo składał się do strzału aż został zablokowany (12 min).
   Jednak najlepszą pozycję przed przerwą do objęcia prowadzenia miał Socha, jednak jego strzał z 3 metrów instynktownie obronił Smuda (14 min). Żywiecki snajper złapał się za głowę, nie mogąc uwierzyć w to, co się stało. Potem w głównej roli wystąpił Kamionka, ale on poszedł w ślady swoich kolegów, marnując dwie okazje (15 i 16 min). Jeszcze przestrzelił Jarosz (21 min) i niewiele brakowało, a goście zostaliby skarceni. Jednak na wysokości zadania stanął Nowak, wygrywając pojedynek z katowickim napastnikiem (24 min).
   Podobną okazję wśród gości w 43 min miał Kamionka (uruchomił go Pindel), ale Smuda nie dał się zaskoczyć.
   W 52 min po faulu na Koliszu trójka żywieckich piłkarzy zaczęła czarować piłkę na 30 metrze. Wreszcie pchnął ją Matras, zatrzymał Pluta, a nadbiegający Augustyniak huknął niczym z armaty i tym razem Smuda nawet nie zareagował. Cztery minuty później powinien być kolejny gol dla Koszarawy, lecz Socha spudłował, mając przed sobą pustą bramkę. Nie byłby on jednak sobą, gdyby nie wykonał swojej normy. Zaliczył jedno trafienie, kończąc akcję Żaka z Jaroszem. Ten drugi wycofał piłkę sprzed linii końcowej na 4 metr, więc nie można było w takiej sytuacji nie trafić.
   W 89 min o trafienie mógł pokusić się młodzieżowiec Stolarczyk. O tym, że można zagrać krótko, ale wpisać się na listę strzelców, przekonał trenera Gadomski. Sześć minut po wejściu na boisko zakończył akcję Woźniaka. Trafienie było bliźniacze do wcześniejszego, autorstwa Sochy.
(zab)

Czarni Góral Żywiec - Victoria Jaworzno 3-0 (2-0)

1-0 Trzop 32 (karny), 2-0 Jodłowiec 38, 3-0 Sołtysek 68.

Sędziował: Leszek Pałys z Tychów. Żółte kartki: Konieczny, Jodłowiec, Micherda - Zięba. Widzów: ok. 200.

Czarni Góral: Stokowy - Przerwa, Midor, Laburda, Kosiec - Jaroszek (77 Micherda), Duda (90 Kolonko), Sołtysek (88 Żelawski) - Jodłowiec, Trzop (65 Dziki).

Victoria: Grygiel - Szymański, Głodek (76 Guzik), Gębala - Jajeśniak, Szwed, Gadaj (46 Śleziak), Rosół (72 Zięba), Gola - Jedynak, Ramz.

   Gospodarze zaatakowali wraz z pierwszym gwizdkiem sędziego. Jednak brakowało im szczęścia, jak choćby Koścowi, który w 20 min trafił w poprzeczkę.
   W 32 min Konieczny prostopadłym podaniem uruchomił Jodłowca, którego w sytuacji sam na sam powalił Grygiel, więc sędzia wskazał "na wapno". Sprawiedliwość wymierzył Trzop.
   Jeszcze przed przerwą Sołtysek zagrał szybką "klepkę" z Trzopem, piłka trafiła w końcu do Jodłowca, a on nie zwykł marnować dogodnych pozycji.
   W 68 min grający trener miejscowych, Robert Sołtysek, dograł Jaroszkowi, który po wymanewrowaniu kilku rywali, już niemal z końcowej linii oddał piłkę do szkoleniowca, więc pozostało mu postawienie kropki nad "i".
(zab)

Unia Racibórz -

Pasjonat Dankowice 2-4 (1-2)

0-1 Tomala 8, 0-2 Tomala 42 (karny), 1-2 Woniakowski 45, 1-3 Stawowczyk 55, 2-3 Krótki 60 (karny), 2-4 Stawowczyk 82.

Żółte kartki: Pawłowski, Kopczyński. Widzów: ok. 250.

Unia: Zając - Marców (75 Murzelak), Krótki, Pawłowski - Biegański, Kopczyński, Binek (60 Młot), Podolak, Bulandra - Woniakowski (60 Sławik), Frydryk.

Pasjonat: Droździk - T. Bieroński (81 sikora), A. Bieroński, Klakla (70 stasica), Świderski - Pokusa (86 Lisewski), Tomala, Bieszczad, Sadlok (90 Foltan) - Stawowczyk, Płonka.

   Wielu złośliwców przestrzegało dankowiczan przed wyprawą do Raciborza, że nie mają tam prawa zdobyć nawet punktu. Jednak wiara piłkarzy i kibiców była tak wielka, że wrócili z kompletem punktów. Po przyjeździe do Dankowic fani z bębnami jeszcze długo hałasowali pod szatnią swoich pupili, dziękując im tym samym za sprawienie niespodzianki.
   Rozpoczęło się wspaniale dla przyjezdnych. W 8 min Sadlok dograł Tomali, który odważnie wszedł w pole karne i z ostrego kąta, z 8 metrów, uderzył nie do obrony. Goście podwyższyli z karnego, podyktowanego za faul na Stawowczyku. Jednak miejscowym udało się zdobyć gola "do szatni". Na niego odpowiedział Stawowczyk, któremu dogrywał Płonka. Ten sam duet zresztą ustalił wynik spotkania. Przy czwartej bramce, asystujący Płonka ładnym zwodem zgubił obrońcę. Oba te trafienia przedzielił karny dla Unii, podyktowany za faul Artura Bierońskiego na Frydryku.
(zab)

W innych meczach: Górnik Pszów - MKS Lędziny 6-0 (4-0), AKS Mikołów - Grunwald Ruda Śląska 0-1 (0-1), Polonia Łaziska - Polonia Marklowice 2-0 (0-0); Beskid Skoczów - Odra II Wodzisław 2-2 (1-1), Przyszłość Rogów - Eneregtyk ROW Rybnik 0-2 (0-0).

1. Koszarawa 27 64 55-14

2. ROW Rybnik 27 61 66-21

3. Rogów 27 52 65-28

4. Łaziska 27 43 46-37

5. MK Katowice 26 39 32-31

6. Marklowice 27 37 42-39

7. Odra II 27 36 35-35

8. Jaworzno 27 35 35-36

9. Czarni Góral 27 34 28-34

10. Skoczów 27 33 46-50

11. Racibórz 27 31 37-45

12. Mikołów 27 31 28-41

13. Pasjonat 26 30 36-68

14. Ruda Śl. 27 27 33-49

15. Pszów 27 24 31-53

16. Lędziny 27 19 22-56

(zab)

V liga bielsko-biaŁa: -

Czaniec - Sokół

Zabrzeg 3-3 (1-1)

0-1 Wachewicz 5, 1-1 Smolarek 40, 2-1 Smolarek 50, 3-1 Śleziak 55, 3-2 Ciesielczyk 70, 3-3 Distel 75 (karny).

Sędziował: Krzysztof Koziarski z Bielska-Białej. Żółte kartki: K. Bączek, R. Błasiak - Wachewicz, Machowski. Widzów: ok. 200.

Czaniec: Kubiczek - Mysłajek (46 Mikuła), Stokłosa (55 Tomala), K. Bączek, R. Błasiak - T. Majdak, Rachwał (65 A. Majdak), Wróbel (46 Śleziak), Szymalski - S. Błasiak, Smolarek.

Zabrzeg: Tan - Distel, Machowski, Maj - Kryger, Dziech, Kijonka (50 Kowalski), Szłapa, Kulpiński - Wachewicz, Polak (46 Ciesielczyk).

   W 5 min goście szybko rozegrali wolnego na 20 metrze, piłka poszła do boku, jednak czanieccy defensorzy tylko na chwilę wyjaśnili sytuację, więc nadbiegający Wachewicz kropnął z 16 m nie do obrony.
   Miejscowi wcale nie zrazili się taki obrotem sprawy, stawiając na atak. Wprawdzie po jednej z kontr Kubiczek uratował kolegów z opresji, ale dwukrotnie po przeciwnej stronie sytuację marnował Szymalski. Raz został zablokowany, a potem przestrzelił. Nie trafił także S. Błasiak. W końcu jednak odważnie w pole karne wszedł Smolarek i kibice cieszyli się z remisu.
   Po przerwie Smolarek dał próbkę swoich technicznych możliwości, wyprowadzając gospodarzy po "solówce" na prowadzenie. Kiedy jeszcze z wolnego, z 20 metrów, przymierzył Śleziak, wydawało się, że gospodarze są na dobrej drodze, by odnieść zwycięstwo nad lokalnym rywalem. Tym bardziej, że miejscowi mieli kolejne okazje do podwyższenia wyniku. Po uderzeniu Smolarka bramkarz instynktownie odbił piłkę, a S. Błasiak z 15 metrów nie trafił do pustej bramki. Potem jeszcze Smolarek minął obrońców i bramkarza. Na linii bramkowej został jeden przeciwnik i pech chciał, że trafił właśnie w niego.
   Ta sytuacja błyskawicznie się zemściła, bowiem Czaniec został skontrowany. W 75 min po wślizgu K. Bączka sędzia podyktował dla gości karnego, którego na gola zamienił Distel.
(zab)

Beskid Gilowice - Zapora Porąbka

1-2 (1-2)

1-0 T. Wnętrzak 18, 1-1 Skórzak 25, 1-2 Stokłosa 45.

Sędziował: Piotr Brzózka z Bielska-Białej. Żółte kartki: S. Dybał, Sala, Kastelik - Klecza, Janosz. Widzów: ok. 200.

Gilowice: Adamczyk - Dybał, H. Wnętrzak, Zabrzecki - D. Skupień, Pilarz, Sala, Kastelik, Pochopień (71 Grzegorzek) - Miś, T. Wnętrzak.

Porąbka: Z. Targosz - Pławny, Weźranowski, Matejko - J. Targosz, Klecza, W. Jurasz, Skórzak, Witkowski (46 Rak), Janosz (65 P. Jurasz), Stokłosa (85 Wawrzyczek).

   Gospodarze zgodnie z tradycją zaatakowali. W 12 min po zagraniu z rzutu wolnego Daniel Skupień uderzał z 23 metrów, lecz minimalnie chybił.
   Przyjezdni odpowiedzieli minimalnie niecelnym uderzeniem Janosza, któremu dogrywał Witkowski (15 min). Jednak to miejscowi objęli w tym meczu prowadzenie; z lewej strony zagrywał Pilarz, więc wchodzącemu T. Wnętrzakowi pozostało przyłożenie nogi z 7 metrów.
   Minutę później po akcji Sali z T. Wnętrzakiem tylko trzeźwości umysłu jednego z obrońców goście zawdzięczają fakt, iż nie stracili drugiej bramki. Zdołał on wybić piłkę z linii bramkowej.
   W 22 min Stokłosa lobem chciał oszukać Adamczyka, ale do pełni szczęścia zabrakło mu kilku centymetrów. Jednak trzy minuty potem Skórzak po indywidualnej akcji doprowadził do remisu. Później czujność Adamczyka strzałem z 18 metrów sprawdził Skórzak, ale bramkarz Gilowic spisał się bez zarzutu.
   W 45 min Skórzak z Kleczą "rozrobili" defensywę miejscowych, a strzałem z 12 metrów na wagę zwycięstwa popisał się Stokłosa.
   Po przerwie bramki już nie padły. Gilowice wystąpiły w tym meczu bez trenera. Po porażce w czwartkowej kolejce w Zebrzydowicach z pracy zrezygnował Piotr Jaroszek. Pełniącego obowiązki grającego szkoleniowca podjął się w tym meczu Tomasz Kastelik, który jest także kapitanem miejscowych.
(zab)

BKS Bielsko-Biała - Spójnia Zebrzydowice - przerwany

przy wyniku 7-0

1-0 Czak 3, 2-0 Genc 9, 3-0 Bogdan 13, 4-0 Czak 19, 5-0 Kasiński 36, 6-0 Gałgan 40, 7-0 Bogdan 44.

Sędziował: Alesksander Sajbor z Żywca. Widzów: ok. 200.

BKS: Bułka - Genc, Malinka, P. Suchowski, Piwkowski - Kasiński, Gąsiorek, Czak, Bogdan - Papatanasiu, Gałgan.

Spójnia: Morcinek - Kołodziej, Polak, Adamus - Holewik, Biegun, Wójcikowski, Lech, Bogacz - Cichosz, Nowak.

   Goście w czwartkowej kolejce odnieśli pierwsze wiosenne zwycięstwo, nad Gilowicami (3-2). Ba, były to ich pierwsze punkty. Jednak nie dodały im odwagi przed wyprawą na boisko lidera. Po perypetiach w podróży i awarii autokaru dotarli na stadion zaledwie 10 minut przez godz. 17., więc mecz rozpoczął się z blisko 20-minutowym poślizgiem.
   Jedyną niewiadomą tego spotkania były rozmiary zwycięstwa lidera. Zwłaszcza, że rywal przyjechał "gołą jedenastką". Goście znaleźli pretekst, by przerwać tę nierówną walkę. Po przerwie z szatni wyszło tylko 6 graczy. Pozostali byli kontuzjowani. Sędzia musiał odgwizdać koniec meczu. - Tylko wystawili kibiców do wiatru - grzmiał Jan Linert, kierownik drużyny BKS. - Na pocieszenie pozostał nam fakt, że przy potknięciu Żabnicy mamy już zapewnione mistrzostwo - dodał kierownik.
   Gospodarze rozpoczęli ostre strzelanie już w 3 min, kiedy Czak zamienił na gola dobre podanie Gałgana. Bielszczanie podeszli do tego spotkania na luzie i pewnie dlatego Gałgan w sytuacji sam na sam trafił wprost w bramkarza (7 min). Potem jeszcze Gałgan spudłował z metra, mając przed sobą pustą bramkę. Jednak i tak bielszczanie zdobywali gole na luzie. Gdyby częściej pudłowali, pewnie mecz trwałby 90 minut.
(zab)

Bestwina -

Podbeskidzie II Bielsko-Biała

1-1 (0-1)

0-1 Urbanek 25, 1-1 Łysoń 50.

Sędziował Adam Śliź (Skoczów). Żółta kartka: Górkiewicz. Widzów: 150.

Bestwina: Janowiec - Ćwichuła, Latacz, Kłusak, Pilarz, Bogacz (75 Garstka) Szczotka, Gołąb (80 Wysogląd), Caputa - Chrapkiewicz, Łysoń

Podbeskidzie II: Wojtyła - Szweda (20 Jasiński), Rudzki, Górkiewicz, Stokłosa, Stelmach, Kasprzycki, Sztorc, Donocik, Urbanek, Wiewióra

-

Jaka pogoda, taka gra - podsumował mecz trener bielszczan Wiesław Jurczyk.
   Przy panującym upale oba zespoły nie forsowały za bardzo tempa. Raczej było to oczekiwanie na błędy przeciwnika. Pierwsi nie ustrzegli się gospodarze i od 25 min Podbeskidzie II po trafieniu Urbanka prowadziło. W zamieszaniu podbramkowym Jasiński znalazł w polu karnym pozostawionego bez opieki partnera, który z 7 m pewnie pokonał Janowca.
   Potem bielszczanie mieli okazję do podwyższenia wyniku. W sytuacji sam na sam był m. in. Stelmach po zagraniu Sztorca.
   Bestwina wyrównała w 50 min po bardzo ładnej akcji z udziałem 3-4 zawodników. Obrońcy Podbeskidzia II zostali prawie dosłownie rozstawieni po kątach i Łysoń, który wyszedł na czystą pozycję nie miał żadnych problemów, aby trafić do siatki Podbeskidzia II.
   W końcówce jeszcze groźnie z wolnego strzelał jeden z piłkarzy gospodarzy, ale wynik nie uległ już zmianie.
   - Myślę, że remis jest wynikiem, który oddaje to co działo się na boisku. W naszym zespole zabrakło piłkarzy z pierwszej drużyny - podkreślił szkoleniowiec rezerw Podbeskidzia. (BK)

Morcinek Kaczyce - Soła Kobiernice 2-1 (2-0)

1-0 Knauer 16, 2-0 Szczyrba, 2-1 Dudzic 78.

Sędziował Jarosław Łopatka z Żywca. Żółte kartki: Holek - Gilek. Widzów: 150

Morcinek: Chmiel - Sikora, L. Banot, Szczyrba (78 Bijoch), Adamek, Holek, Tomala, Chlebek, Knauer (75 Nogły), Wrzesiński (83 Pietrzyk), Piekar (46 Z. Banot)

Soła: Szwed - Michał Witkowski, Filimowski, Bąk (75 Konieczny), Sikomas, Kawalec, Gilek, Szlagor, Pawiński (60 Marcin Witkowski), Kurzydło, Dudzic

   Oba zespoły zagrały w I połowie otwartą piłkę, bardziej skuteczni byli jednak gospodarze. Prowadzenie dla nich zdobył w 16 min Knauer, który uprzedził Szlagora.
   Chwilę wcześniej po składnej akcji groźnie główkował Kurzydło. Gdyby jego strzał był trochę bardziej precyzyjny, to pewnie goście cieszyliby się pierwsi z prowadzenia. Takich akcji w wykonaniu Soły było w tej części więcej. Za każdym razem brakowało jednak kropki nad "i".
   Tymczasem tuż przed zejściem do szatni na przerwę Dudzic stracił na środku boiska piłkę, nastąpił szybki kontratak Morcinka i Szczyrba nie zaprzepaścił sytuacji sam na sam.
   Goście, mimo wszystko próbowali odrobić tę dwubramkową stratę. Ich przewaga rosła z minuty na minutę, a ostatni kwadrans toczył się już zdecydowanie pod ich dyktando. W 78 min po zagraniu Szlagora z lewej strony Dudzic zdobył kontaktowego gola i napór gości wzmógł się jeszcze bardziej. Koniecznie chcieli oni uratować remis i miano drużyny niepokonanej na wiosnę. Były momenty, że na środku boiska był tylko Filimowski, reszta zawodników Soły była zaangażowana w akcje ofensywne, ale drugi raz nie udało im się już przebić przez mur Morcinka.
   Niewiele za to brakowało, aby ta ryzykowna gra kosztowała ich stratę jeszcze jednego gola. Holek w 88 min nie wykorzystał jednak sytuacji sam na sam.
(BK)

Kuźnia Ustroń -

Wilamowice 5-3

(2-2)

0-1 Dziadzio 31, 1-1 Piekar 40, 1-2 Matejko 42, 2-2 Juroszek 43, 3-2 Madzia 48, 4-2 Piekar 53, 4-3 Oczkowski 85, 5-3 Nawrat 87.

Sędziował Tomasz Dudka (Żywiec). Żółte kartki: Tomala, R. Żebrowski, Nawrat - Mynarski, Sztafiński, Cecuga, Formas. Widzów: 200

Kuźnia: Piotrowicz - M. Żebrowski, Podżorski (77 Dedak), R. Żebrowski, Nowak (46 Hołubowicz), Juroszek (88 Wisełka), Piekar (60 Ciemała), Nawrat

Wilamowice: Mynarski - Drobisz, Cecuga, Korczyk (70 Formas), Dziadzio, Raj (60 Zaic), Sztafiński, Oczkowski, Nowak, Matejko, Natanek (46 Krywult)

   Zbyt duża niefrasobliwość w obronie sprawiła, że zamiast przynajmniej jednego punktu Wilamowiczanka wróciła do domu z pustymi rękami. Dwukrotnie bowiem goście obejmowali prowadzenie, by po chwili je tracić.
   W 31 min po rzucie rożnym w wykonaniu Oczkowskiego i "główce" Dziadzi piłka przeszła po ręce bramkarza Kuźni, następnie poprzeczce i wyszła na róg. Za chwilę nastąpiła prawie kopia akcji wspomnianej dwójki wilamowiczan. Tym razem jednak Dziadzio przymierzył lepiej i zdobył prowadzenie.
   W 40 min po strzale z dystansu Juroszka Mynarski sparował piłkę pod nogi Piekara, który z ostrego kąta poprawił w długi róg. W 42 min znów powody do radości mieli goście. Znów po rzucie rożnym skutecznie strzał jednego z kolegów dobił Matejko i wydawało się, że Wilamowiczanka zejdzie na przerwę z prowadzeniem.
   Powtórzyła się jednak historia sprzed kilku minut. W zamieszaniu podbramkowym Juroszek już kilkadziesiąt sekund później doprowadził do remisu.
   Druga część meczu zaczęła się od mocnego uderzenia gospodarzy. Najpierw trafił Madzia, a pięć minut później zanim goście zdołali ochłonąć na 4-2 podwyższył Piekar.
   W 85 min po dokładnym dograniu przez Matejkę Oczkowski wpakował piłkę do pustej bramki i w szeregach gości mogły jeszcze odżyć nadzieje na uratowanie punktu. Złudzeń pozbawił ich szybko Nawrat, zdaniem wilamowiczan po błędzie sędziów, którzy puścili dwumetrowego spalonego.
(BK)

Rekord Bielsko-Biała - Koszarawa II

Żywiec 0-0

Sędziował Bogusław Matloch ze Skoczowa. Żółte kartki: Mrowiec, Pietraszko. Widzów: 150.

Rekord: Niedziółka - Brutkowski, Byrski, Stawinoga, Małecki, Szewczyk, Klimont, Duleba, Godzwon, Bubec, Ulanowski

Koszarawa II: Szymala - Mrowiec, Dędys, Kupczak, Hałat, Kuś, Piątek, Wramba, Tomiczek (87 Sapeta), Marszałek, Hutniczak (46 Janik, 61 Pietraszko)

   W I połowie spotkanie było wyrównane. Kilka dobrych okazji do zdobycia goli mieli goście, którzy przyjechali do Bielska w składzie wzmocnionym grupą zawodników z pierwszego zespołu. Właśnie jeden z nich Kuś był bliski zdobycia prowadzenia do przerwy.
   Po przerwie Rekord zaatakował bardziej zdecydowanie. Gospodarze atakowali na przemian prawym i lewym skrzydłem tylko dobrej postawie Szymali goście zawdzięczają, że nie stracili w tym meczu bramki, wywożąc ostatecznie jeden punkt.
(BK)

W ostatnim meczu: Cukrownik Chybie - Skałka Żabnica 1-1 (0-1). Bramki: Kidoń 82 - Chowaniec 20. Pauzowała: Walcownia Czechowice-Dziedzice.

1. BKS 27 72 101-20

2. Żabnica 28 59 81-30

3. Czaniec 28 53 66-35

4. Podbeskidzie II 28 50 46-33

5. Koszarawa II 28 46 36-28

6. Bestwina 28 42 52-42

7. Kaczyce 28 41 38-42

8. Ustroń 28 40 48-35

9. Porąbka 27 39 34-36

10. Wilamowice 28 38 55-53

11. Zabrzeg 28 36 47-54

12. Kobiernice 28 35 35-44

13. Rekord B-B 28 32 42-50

14. Walcownia 28 31 32-48

15. Chybie 29 28 51-65

16. Gilowice 27 16 22-73

17. Spójnia 28 9 15-113

(zab)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski