Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Piłsudski był autorem zwycięstwa

Redakcja
Unikatowe zdjęcia pochodzą z książki Grzegorza Nowika "Zanim złamano »Enigmę«. Polski radiowywiad podczas wojny z bolszewicką Rosją 1918-1920" wydawnictwa Rytm FOT. ARCHIWUM
Unikatowe zdjęcia pochodzą z książki Grzegorza Nowika "Zanim złamano »Enigmę«. Polski radiowywiad podczas wojny z bolszewicką Rosją 1918-1920" wydawnictwa Rytm FOT. ARCHIWUM
- Czy wojna Polski z Rosją Sowiecką musiała wybuchnąć? Czy sytuacja geopolityczna i strategiczna była w tym czasie w tej części Europy taka, że musiało dojść do tego starcia?

Unikatowe zdjęcia pochodzą z książki Grzegorza Nowika "Zanim złamano »Enigmę«. Polski radiowywiad podczas wojny z bolszewicką Rosją 1918-1920" wydawnictwa Rytm FOT. ARCHIWUM

ROZMOWA. Z prof. GRZEGORZEM NOWIKIEM, historykiem wojny 1920 roku

-Ta wojna nie wybuchła w 1920 r. ani nawet w roku 1919. Rozpoczęła się faktycznie w listopadzie 1918 r. Przywódcy bolszewickiej Rosji nie mieli zamiaru ograniczać rewolucji proletariackiej do jednego tylko kraju, zakładali, że frustracja, pauperyzacja, zmęczenie wojną światową w całej Europie, spowodują rewolucyjne wrzenie (do czego zresztą doszło w wielu krajach), a Rosja oprócz impulsu, poda tym rewolucjom "bratnią dłoń". Z drugiej zaś strony w Warszawie od listopada 1918 r. kształtował się coraz silniejszy i coraz szersze obejmujący obszary ośrodek państwowości polskiej, która miała ambicje, po pierwsze, być niepodległa, a po drugie, odbudować Rzeczpospolitą w dawnych (lub zbliżonych do danych) granicach. Te polskie aspiracje musiały stanąć w poprzek założeniom rewolucji bolszewickiej. A zarazem Polska była postrzegana przez przywódców sowieckich jako "przepierzenie", "przegroda" oddzielająca Rosję od Europy.

A zatem siłą rzeczy ten konflikt był absolutnie nieuchronny z powodu przeciwstawnych interesów stron. Uważam, że konflikt rozpoczął się 16 listopada 1918 r., kiedy to w Rosji została utworzona Armia Zachodnia (późniejszy Front Zachodni), która otrzymała zadanie przeprowadzenia operacji o wdzięcznym kryptonimie "Wisła". W skład armii wchodziły "narodowe" dywizje: "łotewska", "białoruska" i "zachodnia", a pułki tej ostatniej nosiły nazwy: Warszawski, Lubelski, Siedlecki, Mazowiecki itd. To była forpoczta "proletariackiej rewolucji" idąca do Polski z "bratnią" pomocą, z przygotowanym bolszewickim "rządem" dla Polski. Niosły one rewolucję na Białoruś, do Estonii, na Łotwę i Litwę oraz do Polski, następnym etapem miały być Niemcy.

- Historycy i politycy spierali się przez lata o autorstwo słynnego polskiego manewru - uderzenia znad Wieprza. Badał Pan to zagadnienie i dziś kwestia ta jest już chyba jasna.

- Jako kandydaci do autorstwa występowali marszałek Piłsudski, jego szef sztabu gen. Tadeusz Rozwadowski oraz gen. Maxime Weygand. Dotychczas wszyscy badacze skupiali się na analizie wydarzeń w sierpniu 1920 r., nikt natomiast nie zajmował się tym, co działo się w lipcu. Tymczasem plan pobicia nacierających Rosjan rodził się już wtedy. Piłsudski od wejścia do akcji na Ukrainie Armii Konnej Budionnego dążył do jej pobicia, aby przerzucić walczące z nią oddziały na Białoruś i pobić wojska Tuchaczewskiego. W kilku starciach, w czerwcu i lipcu kilkakrotnie podejmował próby jej zatrzymania i pobicia. Udało się w bitwie pod Brodami (na przełomie lipca i sierpnia 1920 r.), po której Konarmia na dziesięć dni wycofała się z walki i dochodziła do siebie. To pozwoliło Piłsudskiemu na przerzucenie z Ukrainy części oddziałów na inne odcinki frontu. Najlepsze jednostki - 1. i 3. dywizje legionowe zostały szybko przetransportowane w miejsca koncentracji, gdzie po 48-godzinnym wypoczynku ruszyły do kontrataku. Taki plan został pierwszy raz sformułowany w rozkazie Naczelnego Dowództwa z 9 lipca, następnie w rozkazie Frontu Południowo-Wschodniego z 25 lipca, i ostatecznie wcielony w życie na podstawie rozkazu Naczelnego Dowództwa z 6 sierpnia 1920 r. W czasie, gdy powstawały rozkazy z 9 i 25 lipca, w Polsce nie było gen. Weyganda. Wykluczone zatem, by on był autorem planu uderzenia znad Wieprza. Francuscy oficerowie w Polsce mieli zresztą zupełnie inne zamiary. Na podstawie doświadczeń z niedawnej wojny światowej uważali, że gros sił polskich należy przeciwstawić gros sił rosyjskich. A zatem w walkach pozycyjnych zatrzymać bolszewików nad Narwią, a następnie nacierać od północy ku południu. Potwierdzają to francuskie dokumenty z tamtego czasu. Jest depesza francuskiej misji wojskowej do marszałka Focha, że Polacy mieli własny plan, misja zgadza się z nim i stara się pomóc w jego realizacji. Są też zapisy posiedzeń Rady Obrony Państwa, z których jasno wynika, że był to plan polski. A więc Francuzów możemy całkowicie wyeliminować. Zostaje nam prawa ręka Naczelnego Wodza, czyli jego szef sztabu gen. Tadeusz Jordan Rozwadowski. Gen. Rozwadowski wrócił 19 lipca do Polski z Francji, gdzie był szefem polskiej misji wojskowej, od 22 do 26 lipca przejmował obowiązki szefa sztabu i nie mógł być autorem ani rozkazu z 9 lipca, ani 25 lipca. Bardzo szybko zrozumiał założenia i doniosłość planu Piłsudskiego i stał się jego najbardziej wiernym i lojalnym wykonawcą, aczkolwiek nie pozbawionym ambicji własnych.
Piłsudski napisał potem w swoich wspomnieniach, że Rozwadowski był jednym z tych generałów, którzy nie tracili werwy, ducha i optymizmu, w najtrudniejszych chwilach działali celowo i dokładnie. Absurdalne jest dziś kontynuowanie sporu zapoczątkowanego pięć lat po bitwie, sporu, który zrodził się z intencji odzierania Wodza Naczelnego z należnych mu laurów. Wszak wiemy, że we wrześniu 1939 r. przegrał Wódz Naczelny Edward Rydz-Śmigły, a nie jego szef sztabu gen. Wacław Stachiewicz. Pod Raszynem zwyciężył ks. Józef Poniatowski, a nie szef sztabu gen. Stanisław Fiszer. Szefowie sztabu nie odnoszą zwycięstw, szefowie sztabu pracują dla zwycięstwa. Chwała zwycięstwa i odium klęski spada zawsze na Naczelnego Wodza, który podejmuje decyzje i bierze na siebie całą odpowiedzialność.

Poza tym wszystkim trzeba podkreślić, że Piłsudski przez cały czas wojny i Bitwy Warszawskiej w szczególności, kierując polską kontrofensywą znad Wieprza, jednocześnie dowodził wszystkim wojskami. Między bajki należy włożyć opowieści o tym, że uciekł z Warszawy, stchórzył i objął dowodzenie jedynie nad małą częścią wojska. Zachowały się dziesiątki rozmów telegraficznych i dyspozycji przekazywanych przez niego generałowi Rozwadowskiemu z Puław, Dęblina i Siedlec, gdzie stacjonował sztab marszałka. Z dokumentacji tej widać wyraźnie nie tylko, kto rozkazuje, a kto melduje wykonanie rozkazu, ale nawet słowa uznania gen. Rozwadowskiego: "pięknie to Pan Komendant zaplanował".

- Dzięki Pańskim badaniom wiemy, że istotne znaczenie dla przebiegu tej wojny miały działania polskiego radiowywiadu.

- Oficer naszego wywiadu Jan Kowalewski niejako przypadkiem złamał szyfr rosyjski, dzięki czemu możliwe stało się odczytywanie korespondencji radiowej nieprzyjaciela. Ponadto przypadkowy epizod zniszczenia w Ciechanowie przez zagon VIII Brygady Jazdy radiostacji tranzytowej IV Armii sowieckiej spowodował, że armia ta toczyła swoją odrębną "małą bitwę", oprócz Bitwy Warszawskiej, i gdy pozostałe armie cofały się, ona forsowała Wisłę, szturmowała Włocławek i Płock. Ale to epizod, natomiast śledzenie korespondencji Armii Czerwonej, władz politycznych, wewnętrznych (CzeKa) i dyplomacji sowieckiej dało stronie polskiej dużą przewagę. Dzięki temu nasze dowództwo miało dostęp do wiedzy ze wszystkich szczebli dowodzenia. Bywało tak, że polscy dekryptażyści odczytywali rosyjskie depesze szybciej niż ich adresaci. Nasze zwycięstwo w wojnie 1920 roku było wynikiem przewagi informacyjnej nad przeciwnikiem. Strumień informacji o wrogu docierający do strony polskiej był ogromny, szeroki, niemalże wszechstronny.

O ile przed ujawnieniem efektów pracy radiowywiadu znaliśmy skutki podejmowanych przez stronę polską decyzji, to obecnie poznaliśmy ich uwarunkowania. A decyzje te były tak racjonalne, bo posiadaliśmy bardzo szeroki wgląd w system rozkazodawstwa przeciwnika, w to, co dzieje się na głębokim zapleczu i na linii frontu.
Użyłem swego czasu takiego porównania, że Józef Piłsudski siedział przy stoliku karcianym z Leninem i grał z nim w pokera o najwyższe stawki. Z jednej strony światową rewolucję, z drugiej niepodległość Polski i federacyjne urządzenie tej części Europy. Piłsudski miał pewną przewagę nad przeciwnikiem. Było nim lustro ustawione za plecami Lenina, w którym wyraźnie było widać, jakie karty ma on w ręku. Tym lustrem był polski radiowywiad.

Prof. Grzegorz Nowik - historyk dziejów najnowszych, pracownik Instytutu Studiów Politycznych PAN i Muzeum Józefa Piłsudskiego w Sulejówku. Pracuje w zespole opracowującym i wydającym dokumenty wojny 1920 r. Jest odkrywcą nieznanego przez dziesięciolecia dorobku polskiego Biura Szyfrów i jego sukcesów odniesionych podczas wojny z bolszewicką Rosją w latach 1918-1920. Systematyczne łamanie kluczy szyfrowych nieprzyjaciela umożliwiło odczytanie kilku tysięcy bolszewickich depesz radiowych i miało wielki wpływ na zwycięstwo. Prof. Paweł Piotr Wieczorkiewicz uznał ustalenia Grzegorza Nowika za największą sensację od czasu ujawnienia informacji o złamaniu przez polskich kryptoanalityków niemieckiej maszyny szyfrującej Enigma.

Rozmawiał Paweł Stachnik

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski