Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Po 74 latach krakowska księżna wraca do domu rodzinnego. Na chwilę

AGNIESZKA MALATYŃSKA-STANKIEWICZ
Ks. Natalia z Lubomirskich Michałowa Sobańska w drzwiach do rodzinnego domu, z wnuczkami: Gabrielą (z lewej) i Patrycją FOT. AGNIESZKA MALATYŃSKA-STANKIEWICZ
Ks. Natalia z Lubomirskich Michałowa Sobańska w drzwiach do rodzinnego domu, z wnuczkami: Gabrielą (z lewej) i Patrycją FOT. AGNIESZKA MALATYŃSKA-STANKIEWICZ
To nie jest ta droga. Wcale. Tu była górka piaszczysta. I po lewej stronie był Mama Gaj, gdzie bawiłam się z siostrami. To nie jest główny wjazd do pałacu - komentuje z okna samochodu księżna Natalia z Lubomirskich Michałowa Sobańska.

Ks. Natalia z Lubomirskich Michałowa Sobańska w drzwiach do rodzinnego domu, z wnuczkami: Gabrielą (z lewej) i Patrycją FOT. AGNIESZKA MALATYŃSKA-STANKIEWICZ

W PARKU BAROKOWEGO PAŁACU LUBOMIRSKICH W KRUSZYNIE w latach 30. XX wieku polował na króliki prezydent Ignacy Mościcki. Śrutem strzelał dość słabo. Natalia z Lubomirskich pamięta to doskonale.

- Wjedziemy do pałacu drogą od Wikułowa. Przez główną bramę. Minęły 74 lata od czasu gdy opuściłaś to miejsce - tłumaczy Gabriela Lubomirska-Aksamit, wnuczka Natalii.

- Kawał czasu... - wzdycha Natalia.

- Trudno się dziwić, że nie poznajesz - mówi Patrycja Sobańska-Rey, także wnuczka Natalii. - Stoimy przed główną bramą. Za chwilę otworzą. Gotowa?

Natalia patrzy przed siebie. Brama nie jest kuta jak dawniej. Zbita z nieoheblowanych desek zasłania aleję, która prowadzi do wejścia do pałacu. Z boku wisi tablica, która informuje, że obiekt jest remontowany. Od kilku lat siedziba Lubomirskich w Kruszynie pod Częstochową jest w rękach polskiego małżeństwa z Nowego Jorku, które pragnie barokowej rezydencji nadać dawny blask. Dzięki uprzejmości obecnej właścicielki Elżbiety Stypułkowskiej-Pałce, Natalia Sobańska z synem i wnuczkami odwiedza rodzinny dom. Pierwszy raz od 1939 roku.

Robotnicy otwierają bramę. Aleja jest zarośnięta, wyboista. Wysokie drzewa rzucają cień. W oddali przez liście widać fragmenty pałacu. Patrycja rusza samochodem. Jedzie wolno, ostrożnie. Spogląda z niepokojem na babcię. Przecież wzruszenie może być tak wielkie, zbyt wielkie... - Nie... Tu nie tak było - Natalia przerywa milczenie. - O, mostek kamienny. Jaki mały. Staw. Zarośnięty. Uwierzycie, że pływały w nim karpie. Ale przecież ta aleja była dużo dłuższa, jaśniejsza. To nie tak... - nie kryje rozczarowania.

***

Zdjęcie jest czarno-białe. W doskonały sposób pokazuje kompleks pałacowy. Dziś już nie można by było zrobić takiego ujęcia, bo wielkie drzewa zasłaniają pałacowe skrzydła. Chyba że w zimie, gdy nie ma liści na drzewach.

Główny budynek znajduje się na wprost od alei. Na fotografii widać, że jest piękny, piętrowy, symetryczny, z wewnętrznym dziedzińcem. To tu właśnie bywali czterej królowie polscy: Zygmunt III Waza, Władysław IV, Jan Kazimierz i Jan III Sobieski, który zatrzymał się w drodze na Wiedeń. Miłośnicy "Trylogii" wiedzą, że Henryk Sienkiewicz właśnie w pałacu w Kruszynie wyznaczył Kmicicowi ostatni nocleg przed Częstochową. Pałac, zaprojektowany przez włoskiego architekta Tomasza Poncino, należał początkowo do rodziny Denhoffów, a później do szeregu znanych polskich rodów, m.in. Potockich, Walewskich i od połowy XIX wieku do Lubomirskich, którzy doprowadzili to miejsce do świetności.

Na zdjęciu oprawionym w ramę, na które spogląda będąc przed wejściem Natalia Sobańska, widać jeszcze, że po prawej stronie od pałacu znajduje się oficyna, olbrzymia piętrowa zakończona wieżą, wybudowana na fundamentach dawnego teatru.

Fotografia pokazuje, że wieża oficyny była połączona z pałacem oranżerią. Oranżerii już nie ma. W oficynie nowi właściciele zaczęli wstawiać okna. Wszędzie trwa remont, a podjazd jest wielkim placem budowy. Z pałacu pozostały jedynie mury, bez podłóg, stolarki, kominków, ozdobnej sztukaterii. Otwory okienne przykryte zostały folią. Ale jest już nowy dach, a wkoło budynków zostały założone dreny.
- Nie poznałem życia w pałacu - mówi Henryk Sobański, syn Natalii Sobańskiej. - Urodziłem się po wojnie, w Krakowie. Ale od urodzenia, od mamy i babci Róży Lubomirskiej słuchałem opowieści o tym miejscu. Teraz mogę popatrzeć na te drzewa, po których mama jako dziecko wspinała się z siostrami, na te strychy. Mogę obejść staw, który wtedy dla nich był ogromnym jeziorem. Dziś już lepiej sobie wyobrażam, to wesołe beztroskie dzieciństwo.

Po chwili: - Mamo, to ja cię obwiozę dookoła - mówi pchając po trawie wózek inwalidzki z Natalią Sobańską. - Od czego zaczynamy? Od oficyny? Dobrze. To był wasz dom, wasza część Kruszyny.

***

- W wieży, na piętrze, była łazienka - Natalia Sobańska wskazuje na poszczególne okna. - Obok był mój pokój. Dalej mieszkała miss Mary, później moja siostra, a potem był pokój mojej mamy, Róży Lubomirskiej...

Wspomnienia wracają. Wspomnienia dziecka. Słychać odgłos uderzanej piłki w dziecięcych rozgrywkach tenisowych. Dziś trudno nawet odnaleźć, gdzie był ten kort. Słychać śmiechy trzech dziewczynek bawiących się w berka, jeżdżących na rowerach dookoła pałacu, czy pływających łódką po stawie. Z brzegu szczekają psy, bo zwierząt zawsze tu było wiele.

Ale te śmiechy za chwilę przerwie tragedia: śmierć ojca Natalii, księcia Władysława Lubomirskiego. Umiera na tyfus wywołany złym przyrządzeniem raków. Ma niespełna 30 lat. Pozostawia trzy córki: 6-letnią Elżbietę, 5-letnią Natalię i 1,5-roczną Różę zwaną Rólką. Jest rok 1927.

Nad Kruszyną zapada ciemność, na wiele miesięcy.

Nigdy już nie wyszła za mąż. Po kilkudziesięciu latach, księżna Róża Lubomirska, zwana Bubą, wdowa po Władysławie Lubomirskim powie: "Teść, aby mnie wydźwignąć po śmierci męża, powierzył mi administrowanie majątkiem w Kruszynie". Miała wtedy zaledwie 26 lat i od tej pory jej życie składało się z męskiej pracy. Kruszyna bowiem, to nie jak dzisiaj jedynie zespół pałacowy z parkiem, lecz spory majątek, na który składały się lasy, tartaki, gospodarstwa rolnicze, kaflarnia, gorzelnia, stajnie wyścigowe. Ludzi w majątku było więc wielu: trener, stangreci i ich chłopcy do pomocy, ogrodnicy i ich pomoc, gajowi, krawcowa, która szyła wszystkim ubrania, zwłaszcza dziewczynkom. W pałacu mieszkał jeszcze ksiądz, gdyż była tu kaplica, a także nauczycielki dla dziewczynek. Bo dziewczynki na razie uczą się w domu i tylko zdają egzaminy w szkole u sióstr nazaretanek. Dopiero później w gimnazjum wyjadą do Częstochowy na stancję i będą wracały do domu tylko na niedziele.

Gdy Buba objęła Kruszynę, do stołu w pałacu zasiadało około 50 osób. Później ta liczba się zmniejszyła, bo jej szwagier, który zajmował się wyścigami, przeprowadził stadninę do Warszawy. Ale zanim to się stało, w Widzowie, w sąsiedniej wsi, gdzie znajdowały się najnowocześniejsze stajnie, za nagrodę jaką zdobył w derbach austriackich koń Intrygant, Lubomirscy ufundowali kościół.
***

Natalia Sobańska przywiozła do Kruszyny wiele zdjęć. Wśród nich fotografię jej mamy, Buby, stojącej w długiej czarnej sukni. Wysoka, szczupła, w włosami modnie obciętymi jak w latach 30., śmiało patrzy w obiektyw. Widać, że to wyjątkowo piękna kobieta. Urodę utrzyma do śmierci, do 1999 roku. A w czarnej sukni ze zdjęcia będzie chodzić na przyjęcia przez ponad 60 lat. Za każdym razem, wkładając ją powtórzy wnukowi Henrykowi Sobańskiemu: "Popatrz, lata płyną, a ja ciągle się w tę suknię mieszczę". W końcu podaruje ją jednej z prawnuczek, na bal maturalny.

Wspomnienia wracają. Wspomnienia dziecka. Jest rok 1933. Cichną dziecięce zabawy. Umiera Rólka, młodsza siostra Natalii. Późno zdiagnozowane zapalenie wyrostka robaczkowego. Zima, wielkie śniegi i kłopoty z dotarciem do szpitala w Warszawie. Zbyt późna operacja. Mała, 8-letnia Róża wie, że odchodzi. W ostatnich godzinach mówi matce, że niebawem wiele polskich dzieci będzie cierpiało. Buba przypomni sobie o tych słowach dopiero w czasie wojny. Rólka zostaje pochowana w krypcie pod ołtarzem kościoła w Kruszynie, obok taty, w miejscu, z którego doskonale widać park i pałac.

Nad Kruszyną znów zapada ciemność, na wiele miesięcy.

Ponad 60 lat później ks. Róża Lubomirska powie: "Dostałam straszne cięgi w życiu. Powinnam być zgorzkniałą staruszką. Pan Bóg jednak pozwolił mi przetrwać, dając pogodę ducha".

***

- Tu w parku, było okropnie dużo królików. Mama ciągle na nie polowała. To była plaga. Niszczyły sadzonki drzew i uprawy - mówi Natalia Sobańska. Dziś wydaje się, że nie ma tu żadnych stworzeń oprócz śpiewających ptaków.

Wspomnienia wracają. Wspomnienia dziecka. Lata 30. Do Kruszyny przyjeżdża na polowanie prezydent Mościcki. Buba, jako bardzo sprawny myśliwy, prowadzi polowanie. W osiem strzelb, wspomagani myśliwymi na flankach, upolowali w sumie blisko 5 tys. królików. Ciężarówki wywoziły je do restauracji w Krakowie i Częstochowie. Ale był problem, bo prezydent Mościcki śrutem strzelał dość słabo, miał znacznie mniej ustrzelonych królików niż inni. Dlatego wszyscy mu podrzucali swoje, bo przecież tak ważny gość musiał być królem polowania.

Buba polowała dużo, bo bardzo to lubiła. I była w tym świetna, dużo lepsza niż mężczyźni. Zdobyła wiele trofeów. Organizowała też polowania. Miała świetne strzelby, m.in. Defourny, lekką dwudziestkę, sztucer z lunetą Mannlicher, a do dzików ekspres Heima. Jej pasja łowiecka została gwałtownie przerwana wraz z rozpoczęciem wojny. Strzelby, podobnie jak cały majątek, Buba straciła i już nigdy nie wróciła do strzelania.

Na całe życie pozostała jej inna pasja - muzyka. To dzięki niej przetrwała czasy PRL-u. Oprócz dawania lekcji z francuskiego, grała w kawiarniach i pracowała w szkole muzycznej, wydawała utwory, była członkiem ZAiKS-u.

Wspomnienia wracają. Wspomnienia dziecka. W Kruszynie były fortepiany, bo przecież prawie wszyscy grali. Ale Buba i jej mąż Władysław nie tylko doskonale grali, ale i komponowali. Do dziś w rodzinie zachowały się utwory Władysława, przepisywane ręką żony. Sporo też utworów Buby. Wśród nich ten najważniejszy, mówiący o domu rodzinnym w Kruszynie. Kompozycja na głos i fortepian wydana w Domu Muzyki Polskiej w Zabrzu, na okładce ma rysunek pałacu w Kruszynie, a pod nim tytuł "Wspomnienie" i informacja, że tekst i muzyka Róża Lubomirska. - Każdemu z nas Buba dała ten utwór z dedykacją - mówi Patrycja Sobańska-Rey. - Ja dostałam, abym grała, śpiewała i opowiadała o Kruszynie dzieciom. Dla Buby ten dom był wielkim szczęściem, za którym tęskniła.
Nuci: "Stary dom otulony w śnieżny puch, drzemie zaklęty niby dobry druh. Wierny w swym sercu, co kamienne jest, niesie wiarę w wędrówki kres. Śnieżne chmury przepędzi ostry wiatr, słońce znów wyjrzy w krasie swoich szat. Przyjdą dnie co dom przebudzą ,w sercu wzniecą żar, wróci wiosna szczęścia czar".

***

Nie była to łatwa wyprawa. Zgromadzenie trzech pokoleń w jednym miejscu wymagało wielu trudów. Natalia Sobańska ma kłopoty z chodzeniem i od trzech lat nie wychodzi z domu. Henryk Sobański, dr farmacji, jest bardzo aktywny zawodowo. Patrycja Sobańska-Rey, farmaceutka, pracuje, wychowuje synów i większość czasu spędza we Francji, w zamku Montresor, zaś Gabriela Lubomirska-Aksamit zajmuje się malarstwem i grafiką, ma dwoje małych dzieci.

Powrót. W samochodzie panuje cisza. Przerywa ją Henryk Sobański: - Duże wzruszenia przeżyliśmy. Cieszę się radością mamy i córki Patrycji, która spełniła swoje marzenie, by nas tu przywieźć. Po chwili dodaje: - Wielu ludzi potraciło swoje rodzinne domy bezpowrotnie, bo uległy zniszczeniu w czasie wojny. A my mamy ten materialny ślad dzieciństwa naszej mamy i babci. Choć już nie nasz, ale istnieje, możemy go dotknąć.

Po pięknym zachodzie słońca zrywa się wiatr. Odgłosy burzy słychać w oddali. Nie pada. Patrycja prowadząc samochód spogląda na babcię. Martwi się o jej zdrowie. Tak długa podróż w świat dzieciństwa, może być zbyt męcząca dla 90-letniej Natalii. Jeszcze tylko dwie, najdalej dwie i pół godziny i już będą w Krakowie, w domu, przy ul. św. Marka, gdzie Natalia spędziła większą część swojego życia.

email: [email protected]

TYLKO FAKTY

Pałac w Kruszynie położony jest pod Częstochową, a dokładnie około 20 kilometrów na pólnoc od miasta.

Majątek w Kruszynie był spory, składał się m.in. z gospodarstw rolnych, leśnych, tartaków, gorzelni, kaflarni oraz stadniny koni wyścigowych.

Kościół w Widzowie Lubomirscy ufundowali z nagrody, jaką zdobył w derbach austriackich ich koń Intrygant.

W czasie wojny pałac bardzo ucierpiał, najpierw splądrowali go Niemcy, a potem okradli Sowieci.

Dziś majątek Lubomirskich jest w rękach polskiego małżeństwa z Nowego Jorku. Chcą nadać barokowemu pałacowi dawny blask.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski