Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Po co nam węgiel. Jak uwierzyliśmy w największe kłamstwo XXI wieku

Zbigniew Bartuś
Media pokażą górnicze dzieci i zaraz 70 proc. Polaków popiera protest w kopalniach
Media pokażą górnicze dzieci i zaraz 70 proc. Polaków popiera protest w kopalniach Fot. archiwum II LO Chrzanów
Państwowe górnictwo obrosło spółkami należącymi do związkowców, ich krewnych i znajomych. Nawet jeśli kopalnie przynoszą straty, spółki mają zyski. Dlatego górnictwo musi przetrwać – koniecznie państwowe. Bo prywatny właściciel zaraz odetnie pijawki.

Chleb czy węgiel? Co jest ważniejsze dla przeciętnego Polaka? Musimy jeść, ale też potrzebujemy prądu i ciepła w domach i firmach. W Polsce „od zawsze” blisko 90 proc. energii wytwarzamy z węgla. Załóżmy więc, że węgiel jest nam potrzebny tak samo jak chleb, a chleb tak samo jak węgiel.

Mimo podobnego znaczenia obu produktów państwo polskie z jakichś powodów nie stworzyło nigdy Kompanii Chlebowej, ani innych kierowanych przez rząd koncernów zajmujących się wytwarzaniem pieczywa. Można to tłumaczyć tym, że piekarnię da się stworzyć wszędzie, a kopalnię tylko tam, gdzie jest węgiel. Problem w tym, że – zdaniem górniczych związkowców – kopalnie powinny istnieć również tam, gdzie węgla już nie ma.

Wytwórcy chleba rozumują inaczej. Muszą. W ciągu ostatnich 25 lat powstało i zbankrutowało tysiące prywatnych piekarni, ich pracownicy zdobywali i tracili robotę bez cienia zainteresowania ze strony państwa i opinii publicznej, zarabiali i zarabiają tyle, na ile stać ich firmy; ich los zależy od jakości i ceny produktu (na tę wpływają najbardziej ceny prądu). Na emeryturę przechodzą po ponad 40 latach pracy, a nie po 20; dostają na niej tyle, ile sobie przez lata uzbierali w ZUS-ie, nikt im (jak górnikom) nie mnoży świadczenia razy 1,8 i nie wkłada z tego powodu do portfeli kilku miliardów rocznie z państwowej kasy.

Piekarze, w przeciwieństwie do górników, nie korzystają bowiem z przywilejów nadanych przez komunistyczne władze w stanie wojennym, finansowanych w lwiej części przez resztę społeczeństwa. Funkcjonują na takich samych zasadach jak inni Polacy.

Kiedy w kasie piekarni zabraknie pieniędzy na wypłaty, pracowników nie odwiedza premier z wianuszkiem ministrów. Państwo nie wyciąga miliardów z kieszeni podatników po to, by stworzyć rządową spółkę naprawy piekarń. Nie daje piekarzom gwarancji zatrudnienia niezależnych od tego, czy wytworzony przez piekarzy produkt sprzeda się czy nie.

Skąd te różnice? Cynik (realista?) powie, że w przeciętnej piekarni nie ma 25 związków zawodowych, ani grupy wpływowych działaczy. Walczących nie tylko w obronie miejsc pracy na kopalniach. Państwowe górnictwo obrosło spółkami należącymi do związkowców i ich krewnych. Nawet gdy kopalnie przynoszą straty, spółki mają zyski. Dlatego górnictwo musi przetrwać – państwowe. Prywatny właściciel, jak to było w hutach, zaraz odetnie pijawki.

Górnicy potrafią się momentalnie skrzyknąć. Strajkują pod ziemią, mają na podorędziu zapłakane (przeważnie niepracujące) żony – i dzieci. Media je pokażą – i zaraz 70 procent Polaków popiera protest. Piekarze są rozproszeni, przez co ich siła jest mniejsza od siły górniczych kilofów. To, zdaniem wielu, jedyny powód odmiennego traktowania obu branż.

Oficjalnie jest on inny. Wszystkie partie w Polsce twierdzą, że węgiel zapewnia nam bezpieczeństwo i niezależność. Jest jedynym surowcem energetycznym, którego mamy dużo. Dlatego powinniśmy go bronić. Bronimy zatem, często samotnie, za granicą (na konferencjach klimatycznych i w sporach z Komisją Europejską o redukcję emisji gazów cieplarnianych). Bronimy w kraju.

Jakim kosztem? Po co w ogóle jest nam potrzebny węgiel? To najbardziej niewygodne z pytań, jakie może sobie dziś wyobrazić polski polityk. Każdy, z koalicji i opozycji. Więc wszyscy wolą je omijać szerokim łukiem. I kłamią.

Historia z życia: dwóch kumpli zostało, jak Lech Wałęsa, elektrykami. Mieszkają w tym samym bloku w Oświęcimiu. Pierwszy, Piotr, pracuje w prywatnej firmie, drugi w oddalonej o parę kilometrów kopalni Piast, należącej do Kompanii Węglowej, tej samej, która jeszcze niedawno chciała zamknąć małopolską KWK Brzeszcze (10 km od Piasta i 5 od Oświęcimia). Piotrowi od listopada szef zalega z pensją, bo firma nie dostała w terminie zapłaty od… Kompanii Węglowej. Takich firm, którym Kompania jest winna pieniądze (4 mld złotych!) jest w okolicy kilka tysięcy. Padają.

Co najbardziej wkurza Piotra? Należąca do KW kopalnia miała zapłacić jego firmie kilkadziesiąt tysięcy za materiały i usługi w ciągu 90 dni. W ostatnim możliwym terminie arbitralnie wydłużyła czas zapłaty do 180, a teraz nie wiadomo, czy w ogóle odda kasę. Ta sama KW wypłaciła jednak wszystkim pracownikom nagrodę barbórkową, w kopalniach zorganizowano huczne karczmy piwne, a niebawem każdy górnik otrzyma „piętnastkę”...

– Górnicy sami tworzą kolejne programy dla branży, a potem wszystkie wywołane przez siebie katastrofy przerzucają na kontrahentów i podatników – denerwuje się elektryk.

Godzimy się jako społeczeństwo na uprzywilejowanie branży, bo przyjęliśmy do wiadomości, że węgiel jest produktem strategicznym i potrzebujemy go jak chleba.

Według rządowych planów przez najbliższych 30 lat polska gospodarka ma nadal „stać na węglu”; wywołuje to wprawdzie coraz więcej wątpliwości, ale kto je zgłasza, jest z automatu „agentem Rosji”. W rządowym wariancie ok. 80 proc. energii mamy wytwarzać z węgla, z tym że coraz większą przewagę uzyska węgiel brunatny, który kopiemy odkrywkowo, co wychodzi dużo taniej (po kamienny musimy schodzić coraz głębiej pod ziemię). Zapotrzebowanie na węgiel kamienny sięga dziś w Polsce 50 mln ton – i będzie maleć (do 44 mln w 2050 r.), a to dlatego, że nowe bloki energetyczne mają być dużo efektywniejsze niż stare. Słowem: do wytworzenia takiej samej ilości energii każdemu z nich wystarczy np. 3,5 mln ton węgla rocznie, a nie 5 mln, jak dziś.

Dwa państwowe koncerny, czyli KW i Katowicki Holding Węglowy (zostawmy na boku Spółkę Jastrzębską, która fedruje inny surowiec, dla koksowni) oraz giełdowa Bogdanka i czeska Silesia wydobywają w sumie ponad 60 mln ton. Wydajna Bogdanka jest na plusie i zamierza zwiększyć wydobycie do kilkunastu milionów ton, co zaspokoi jedną czwartą krajowych potrzeb. Głównym jej odbiorcą jest elektrownia Kozienice należąca do państwowego koncernu energetycznego Enea; wprawdzie dzisiaj koncern ten uzupełnia zasoby węglem ze Śląska, ale kiedy Bogdanka zwiększy wydobycie – nie będzie musiał.

Również inny gigant, gdańska Energa, nie potrzebuje „czarnego złota ze Śląska” (ma małą elektrownię w Ostrołęce). Potężna Polska Grupa Energetyczna (PGE) zużywa dziś ok. 7 mln ton węgla rocznie, a za kilka lat (po oddaniu elektrowni Opole II) suma ta wzrośnie do ponad 10 mln. Ale tyle dostarczyć jej mogą dwie kopalnie wielkości Piasta. Nie potrzeba dwudziestu, a tyle działa na Śląsku (14 w samej Kompanii!).

Jest wreszcie działający m.in. w Małopolsce koncern Tauron, który też pali węglem – ale większość jego potrzeb zaspokaja własna spółka wydobywcza, w skład której wchodzi m.in. libiąska Janina. Gdyby Tauron przejął kopalnię Brzeszcze (którą się ostatnio interesuje), w ogóle przestałby kupować węgiel z zewnątrz.

To w zasadzie wyczerpuje krąg dużych odbiorców, o strategicznym znaczeniu dla bezpieczeństwa energetycznego Polski. Klienci indywidualni? Kupują mniej niż 10 mln ton i potrzebują niemal wyłącznie lepszych gatunków (kostka, orzech), których śląskie kopalnie nie potrafią dostarczyć. Poza tym wszystko wskazuje na to, że zadymione polskie miasta będą odchodzić od indywidualnego palenia węglem (vide: Kraków). Trend taki widać najwyraźniej… na Śląsku (przechodzi na gaz).

Ewentualna prywatyzacja kilku śląskich kopalń sprawi, że staną się one – jak Silesia i Bogdanka – trzy razy bardziej efektywne od państwowych. Oznacza to, że będą oferować o wiele tańszy węgiel – w przeciwnym razie zbankrutują, nie wytrzymując konkurencji z importem. Dziś na naszej wschodniej granicy można kupić dobry rosyjski węgiel po 150, a nawet 100 zł za tonę, a w gdańskim porcie – amerykański lub z RPA – za mniej niż 200 zł. Koszt wydobycia tony w Kompanii Węglowej dawno przekroczył 300 zł. Choć tego węgla nikt nie chce kupić – ok. 10 mln ton zalega na hałdach lub przy elektrowniach – KW nadal fedruje. Mnożąc straty!

Według związkowców, ma za to płacić polski podatnik. Zgodnie z porozumieniem rządu z górnikami, budżet państwa pokryje straty i sfinansuje przywileje związane z wydobyciem każdej tony. Nawet niepotrzebnej. Po co? Warto o to pytać w sytuacji, gdy wydatki na ratowanie kopalń konkurują z nakładami na leczenie raka i zasiłki dla niepełnosprawnych dzieci. Ale – dziwnym trafem – nie pyta nikt.

***

Pomysły związkowców na ratowanie kopalń.

Pieniądze ma wyłożyć państwo. Wymaga to zgody Komisji Europejskiej, pomoc publiczna dla firm jest bowiem w UE co do zasady zakazana. W górnictwie Unia dopuszcza ją wyłącznie w przypadku… likwidacji kopalń.

Zakazać importu węgla, zwłaszcza z Rosji?

Nie jest to możliwe m.in. dlatego, że należymy (jak Rosja) do WTO, a poza tym – wbrew stereotypom – rosyjski węgiel jest często lepszej jakości (mniej zasiarczony) niż śląski. No i tańszy. Zakaz doprowadziłby do wzrostu cen prądu, który i tak należy już do najdroższych w regionie.

Związkowcy domagają się też obniżenia akcyzy.

Sęk w tym, że węgiel jest u nas w ogóle zwolniony z akcyzy w przypadku energetyki i gospodarstw domowych.

Przejęcie kopalń przez państwowe spółki energetyczne?

Jeśli spółki te utopią majątek pod ziemią, nie będą miały pieniędzy na inwestycje. Efekt? W Polsce zabraknie prądu, albo będzie on potwornie drogi, co nie tylko zrujnuje gospodarstwa domowe, ale i zniszczy konkurencyjność naszej gospodarki.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: RPP zdecydowała ws. stóp procentowych? Kiedy obniżka?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski