Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Po pierwsze, ratunek!

Ryszard Niemiec
Preteksty. Ważną kwestię musimy sobie uświadomić z całą bezwzględnością: Wisłę wydarto w ostatniej chwili ze szponów niebezpiecznego farmazona, wykorzystującego rosnącą niecierpliwość właściciela!

Perspektywa obsuwy totalnej zawisła niczym miecz Damoklesa, więc rozczulanie się, na tym etapie, nad niskim potencjałem ekonomicznym Towarzystwa Sportowego, pozostaje czynnością pięknoduchowską. Swoją rolę odciska na zbiorowej świadomości ludzi zainteresowanych tematem 19-letnia koniunktura materialna i sportowa, na której ufundowane zostało przekonanie o trwałej przynależności klubu do elity polskiego futbolu.

Mówiąc brutalnie, zbyty pośpiesznie 13-krotny mistrz Polski wrócił do stanu, w jakim znajdował się przed przejęciem przez inwestorów - Cupiała, Urbana, Ziętka. Dlatego wypada cenić tych, którzy wybawili klub z terminalnego korkociągu ku zagładzie i zgliszczom. Niektórych intryguje zaskakująca indolencja prawników myślenickiej firmy, które nie zdołały „prześwietlić” łżenabywcy.

Nie do uwierzenia jest poniechanie kontaktu ze służbami miasta Kielc, które pogoniły Meresińskiego, wyciągającego łapy po Koronę. Nikt nie próbował zajrzeć do hipoteki Marka Citki, który swoją twarzą i przebrzmiałą charyzmą boiskową podżyrował nikczemną operację. W tym przypadku akurat ich rozgrzeszam, wszak Citko ze swym budowanym od zawodniczych czasów wizerunkiem nabożnego piłkarza i menadżera-eremity, nigdy nie działającego z chęci zysku, mógł stanowić zmyłkę nawet dla ostrożnych.

W tym miejscu otwierało się pole do popisu komisji PZPN, zwłaszcza etyki, i wydającej legitymacje agentom piłkarskim. Przy okazji warto przyjrzeć się komisji licencyjnej, która w lansadach zaakceptowała papierowe gwarancje bliżej niezidentyfikowanych firm, mających dać Meresińskiemu prawo do czucia się właścicielem. W tym przypadku nie trzeba do jasnej cholery być Sherlockiem Holmesem, by wyczuć firmę-krzak, wynajętą do uwiarygodnienia przekrętu stulecia polskiego futbolu.

Na to powinien wystarczyć księgowy fabryki gwoździ czy rewident z powiatowej skarbówki. Jednym słowem: zawiodły instytucjonalne czujniki, wmontowane w ustrój piłki profesjonalnej! Pokazowo restrykcyjne, w sytuacji, kiedy trzeba było uwalić licencyjnie II-ligową Unię Tarnów, zalegającą swoim pracownikom 27 (słownie: dwadzieścia siedem) tysięcy złotych, albo zabrać I-ligową licencję z powodu niemożności zbudowania Maracany w Stróżach (tu akurat zaspały na amen, umożliwiając żulikowi przedstawienie fikcji jako realności).

A wracając do kwestionowanej, gdzie niegdzie, dobrej woli nowej pani prezes Wisły Marzeny Sarapaty, w swoim czasie występującej w roli sądowego pełnomocnika arcykibica, znanego ze skrzywdzenia scyzorykiem Dino Baggio… Przypomnę, że kodeks etyczny adwokatury nie pozwala palestrze przebierać w klienteli i odmawiać jej posługi. Ma przecież konstytucyjne prawo do obrony! W Norymberdze adwokaci niemieccy nie zawahali się bronić Goeringa…

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski