Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Póki co, nie jestem w stanie

Redakcja
Każdy - no, może prawie każdy - aspirant do dziennikarskiego zawodu pisze, że jest osobą kreatywną, osobą samodzielną, osobą odpowiedzialną…

Andrzej Kozioł

Andrzej Kozioł

Każdy - no, może prawie każdy - aspirant do dziennikarskiego zawodu pisze, że jest osobą kreatywną, osobą samodzielną, osobą odpowiedzialną

   Kiedy polska drużyna piłkarska wróciła do kraju po monachijskich sukcesach, w telewizyjnym studiu odbyła się feta. Zawodników osobiście podejmowali pierwszy sekretarz KC i premier. Strzeliły korki, a towarzysz Gierek powiedział do towarzysza Jaroszewicza: Póki co, Piotrze, napijemy się szampana.
   Szampan, zapewne sowieckoje igristoje, był zdecydowanie nie na miejscu, bowiem premier co pewien czas przypominał o swym zarządzeniu w sprawie alkoholowej wstrzemięźliwości. W państwowych - a więc w prawie wszystkich - zakładach pracy obowiązywała abstynencja. Dopuszczano jednak wyjątki, na przykład podejmując zagranicznych gości można było podać im wino, ale wyłącznie krajowe. Na przykład przed Francuzami z Burgundii postawić butelki ze słynnymi trunkami, siarkowanymi i spirytusowanymi winami owocowymi - "Barbakanem" i "Złotą Granią". Rzecz jednak nie w winie, rzecz w powiedzonku póki co. Minęła cała epoka, towarzysze Gierek i Jaroszewicz odeszli, póki co pozostało.
   Nie ma dnia bez póki co. Ilekroć otworzę telewizor, puszczę radio, zacznę przeglądać w komputerze serwis informacyjny Polskiej Agencji Prasowej, jestem pewien, że trafię na ten paskudny kolokwializm. Nikt już nie mówi na razie, jak dotąd, tymczasem - wszyscy używają nieszczęsnego póki co. Brzmi brzydko, wręcz obrzydliwie, ale jego zło nie sprowadza się wyłącznie do tego. Językowy błąd jest nie tylko szpetny, ale - pleniąc się obficie - zaczyna dominować na łączce zwanej polszczyzną. Podobnie rzecz się ma z nieszczęsnym jestem (lub nie jestem) w stanie.
   Ta figura, przeniesiona z niemieckiego, rozpanoszyła się w polszczyźnie. Codziennie przynajmniej kilka razy usuwam ją z tekstów, i to bardzo różnych autorów - od praktykantów po dziennikarzy z wieloletnim stażem. Pan Władysław Cybulski, redaktor nad redaktorami, od niepamiętnych czasów walczy z nie jestem w stanie - też bez skutku.
   I znów ofiarą pada polszczyzna. Jeżeli założymy, że mówiący i piszący dziennikarze wpływają na kształt kolokwialnego języka - ich uparte nie jestem w stanie zaczyna stanowić normę. Przy okazji wypiera poprawne sformułowania: nie potrafię, nie mogę, nie zdołam, nie podołam, nie zdążę i tak dalej, i tak dalej. Prawdę mówiąc, tylko w jednym przypadku ta konstrukcja językowa wydaje się poprawna. Kiedy panienka z rozpromienioną miną komunikuje nam: Nie jestem w stanie. _Oczywiście odmiennym...
   Jednak także w przypadku tej deklaracji mogą się pojawić problemy. Polska tradycja językowa wymaga, aby przymiotnik poprzedzał rzeczownik. Mówimy _polski żołnierz, niebieski wazon, amerykański sen
. Niestety, powoli normą staje się odwrotny szyk, coraz częściej przymiotnik bywa umieszczany po rzeczowniku. Trafiają się teksty złożone wyłącznie z tak połączonych przymiotnikowo-rzeczownikowych par. Nie ma już pięknych dziewcząt,dziewczęta piękne. W Iraku walczą żołnierze amerykańscy, aobok nich żołnierze polscy i żołnierze brytyjscy. _Być może wkrótce ukaże się nowe tłumaczenie "Brzydkiego kaczątka". Oczywiście pod tytułem "Kaczątko brzydkie".
   Podobnie rzecz się ma z szykiem zdania. Jeżeli młody dziennikarz chce zakomunikować czytelnikom, że bohater jego opowiadania jest kowalem, pisze: _Jan Pyzdrała kowalem jest,
chociaż ten prosty komunikat powinien oczywiście brzmieć: Jan Pyzdrała jest kowalem.
dlaczego tak się dzieje? Intuicyjnie wyczuwam, że z dwóch powodów. Przestawny szyk zdania stosowany bywa w tekstach, które autorzy szczególnie hołubili - w reportażach o pewnych literackich ambicjach. Najprawdopodobniej w ten - dość zabawny - sposób reportaż, zdaniem autora, przekracza granicę dzielącą dziennikarstwo od literatury. Drugim powodem może być naiwne przekonanie, że tak właśnie wyrażają się prości ludzie, bowiem najczęściej w ich usta bywają wkładane tego rodzaju kwestie.
   O rosnącej popularności przestawnego szyku świadczy telewizyjna reklama telefonów komórkowych. Młody człowiek, któremu towarzyszy piękny seter, idzie ulicą i gada do komórki: U siebie jestem. Gruszki kupuję. Z jednej strony sztuczność tej konstrukcji językowej wręcz rani uszy, z drugiej - reklamy, wielokrotnie powtarzane, łatwo wpadają nawet w poranione uszy i stają się częścią potocznego języka. Najlepszym dowodem: A świstak siedzi i zawija je w te sreberka...
   Właśnie - te. Te - czyli jakie? Dlaczego w te, a nie po prostu w sreberka? Dziennikarskie teksty - pisane i mówione - roją się od niepotrzebnych tych. Ulotka nawołująca do uczestniczenia w antywojennej antyamerykańskiej demonstracji jednocześnie informowała, że tym najbardziej potrzebującym będzie rozdawana żywność. Tym - czyli jakim? Gdyby chodziło o doprecyzowanie, należałoby napisać: tym, którzy przedstawią świadectwa ubóstwa, tym, którzy udowodnią, że są bezrobotni. Nie chodziło jednak o doprecyzowanie, chodziło o nieszczęsną, bezsensowną manierę, która każe umieszczać w zdaniu słowo tak zbędne, jak każdemu człowiekowi zbędna jest ślepa kiszka, a Eskimosowi lodówka.
   Wśród licznych manier trapiących dziennikarzy, zwłaszcza dziennikarską młodzież i młodych ludzi aspirujących do tego zawodu, nieostatnie miejsce zajmuje osobomania.
   Nikt już nie napisze, że Kasia jest ładna, Franek odważny, a Henryk po prostu głupi. Nie, bo Kasia jest ładną osobą (lub, co gorsza, osobą ładną), Franek odważną osobą, Henryk - głupią osobą.
   Osobomanią przepojone są nie tylko teksty, ale także napływające masowo do redakcji cv. (Wymawia się si wi, co jest kolejnym językowym absurdem, bowiem nie można anglizować łacińskiego terminu curriculum vitae. To równie idiotyczne jak nazwanie Nike z Samotraki Najki Samotracką. Słyszałem na własne uszy!).
   Każdy - no, może prawie każdy - aspirant do dziennikarskiego zawodu pisze, że jest osobą kreatywną, osobą samodzielną, osobą odpowiedzialną. Znów mamy do czynienia z błędem, który stał się językową normą, a szczytem osobomanii był chyba elektroniczny list do redakcji "Dziennika Polskiego", którego nadawca napisał: Proszę o przesłanie tej informacji mojej osobie. Nie wierzycie? Ręczę honorem, że to prawda!
   Osobomania jest wynikiem nieporadności, braku pewności siebie, podobnie jak nadmierne posiłkowanie się cudzysłowem, w dziennikarskim żargonie zwanym łapami.
   Łapy _służą dwóm celom: zgodnie ze swą poprawną, oficjalną nazwą zamykają cytat lub określają ironiczny stosunek autora. Jeżeli o hochsztaplerze napiszemy "cudotwórca", o złodzieju "dobroczyńca" - dajemy czytelnikowi wyraźny sygnał naszych intencji. Wyraźny, ale nie dla wszystkich czytelny, bowiem niekiedy cudzysłów odczytywany bywa jako wzmocnienie obejmowanego przezeń wyrazu. W takich przypadkach _łapy oczywiście nie spełniają swego zadania, wręcz przeciwnie - ironia nie jest odczytywana, a zamiast niej pojawia przekonanie, że chodzi o rzeczywistego cudotwórcę lub dobroczyńcę.
   Cudzysłów bywa nie tylko opacznie rozumiany, ale opacznie używany. Wszędzie tam, gdzie rodzą się dziennikarskie wątpliwości, a zawodzi językowy słuch - pojawiają się łapy. Wpadają w nie na przykład wszelkie kolokwializmy, przenośnie, metafory. Jeżeli ktoś w sprawozdaniu z meczu napisze, że w duszy zawodnika grała muzyka, i muzykę, i duszę, i także granie weźmie w cudzysłów. Dlaczego? Bóg jeden raczy wiedzieć... Może z przezorności, żeby czytelnicy nie pomyśleli, że wewnątrz faceta (a swoją drogą w jakiej części ciała umiejscowiona jest dusza?) coś gra - jakaś odmiana miniaturowego magnetofonu lub telefonu komórkowego. Spotkałem się nawet z wziętym w łapy stwierdzeniem, że ktoś kogoś przed sądem "oblał pomyjami". Oczywiście nie można wykluczyć dosłownego, fizycznego ataku za pomocą pomyj, ale przeciętnie oczytany, przeciętnie inteligentny czytelnik w lot zrozumie, o co chodzi, a chodzi o idiomatyczne, figuralne pomyje, czyli po prostu o zniesławienie adwersarza.
   Walka z niepotrzebnie i nadmiernie stosowanymi łapami _trwa od lat i często przywoływany w niej bywa sonet Mickiewicza. Przywołajmy go jeszcze raz:
   _Wpłynąłem na suchego przestwór oceanu;

   Wóz nurza się w zieloność i jak łódka brodzi,
   Śród fali łąk szumiących, śród kwiatów powodzi,
   Omijam koralowe ostrowy burzanu.
   "Stepy Akermańskie" rzeczywiście idealnie nadają się do łapowania, bo przecież tak naprawdę Mickiewicz nie wpłynął, ale wjechał, fale trafiają się na morzu, nie na stepie i tak dalej, i tak dalej. Współczesny polski dziennikarz, a zwłaszcza dziennikarz z prowincjonalnej gazety, mógłby więc tak zapisać Mickiewiczowski sonet:
   "Wpłynąłem" na suchego przestwór "oceanu";
   Wóz nurza się w zieloność i jak "łódka" "brodzi"
   Śród "fali" łąk szumiących, śród kwiatów "powodzi".
   Omijam "koralowe" "ostrowy" burzanu.
wśród błędów powoli stających się normą można znaleźć też przedziwną gramatyczną niezgodność wewnątrz zdania. Coraz częściej czytam - przed adiustacją, ale także, niestety, na łamach - że Huta Jakaśtam i Fabryka Czegośtam z a w a r l i _umowę. Że klub Śmierdziawka i klub Faul _r o z e g r a l i ciekawy mecz. W tym przypadku jestem bezradny. Poprawiam tekst i myślę, myślę, ale nie mogę zrozumieć, jak wymyślono tego rodzaju, coraz częściej stosowaną, figurę.
   Temu niechlujstwu towarzyszy inne, ale bardzo podobne - uporczywe lekceważenie gramatycznego rodzaju skrótów. Nieomal wszyscy - od dziennikarzy począwszy, na politykach kończąc - nie pamiętają, że Sojusz Lewicy Demokratycznej jest rodzaju męskiego, Liga Polskich Rodzin - żeńskiego, a Polskie Stronnictwo Ludowe nijakiego. Nie, może inaczej - o rodzaju pamiętamy, ale tylko wtedy, gdy używamy pełnej nazwy. Przy skrótach dzieją się przedziwne rzeczy. PSL pozbywa się swej nijakości (gramatycznej, oczywiście, że tylko gramatycznej), ulega maskulinizacji, w przemówieniach, w prasowych informacjach słyszymy i czytamy, że PSL podjął uchwałę, PSL postanowił. _Z SLD bywa odwrotnie, ta męska (gramatycznie, ale nie tylko, zważywszy że na jej czele stoi prawdziwy mężczyzna) partia nagle zmienia się w coś nijakiego i dowiadujemy się, że _SLD straciło na popularności lub SLD przystąpiło do kontrofensywy.
pomiędzy błędami, które przestano uważać za błędy, jest nieszczęsne ale, _uporczywie stawiane na początku zdania. Mój Boże, ileż razy, od podstawowej szkoły po samą nieomal maturę, powtarzali nasi poloniści: _Nie zaczynaj zdania od "ale", nie zaczynaj zdania od "więc". I co? I nic z tego nie wyniknęło. Co rusz czytam coś w tym rodzaju: Paciorkiewiczowie są bezrobotni, cierpią biedę. Ale mają nadzieję, że ich los się odmieni. Okropne, prawda? Brzmi trochę tak, jak wyglądałby portret przecięty na dwie części: Od czubka głowy po nos i od nosa po podbródek.
   To jednak jeszcze nic, o wiele groźniejszy wydaje się nadmierny rozrost pewnego czasownika - być.
   Trudno w to uwierzyć, ale czytałem teksty, których autor znał chyba tylko ten jeden czasownik: _Pani Genowefa b y ł a mieszkanką miasteczka, które b y ł o stolicą powiatu, który przed wojną b y ł licznie zamieszkany przez ludność żydowską, a podczas okupacji b y ł ważnym ośrodkiem ruchu oporu. B y ł y tutaj oddziały AK, BCh i GL. _A
przecież nieszczęsne być _zawsze - naprawdę zawsze! - może zostać zastąpione innym czasownikiem, a przykładowy tekst można tak napisać: _Pani Genowefa żyła w miasteczku, stolicy powiatu, przed wojną licznie zamieszkanego przez Żydów. Podczas okupacji powiat stał się ważnym ośrodkiem ruchu oporu. Walczyły tutaj oddziały AK, BCh i GL.
   Skąd to czasownikowe ubóstwo? Przede wszystkim z niechlujstwa, wygodnictwa i z zaniku pewnych norm. Kiedyś młodych adeptów dziennikarstwa uczono, jak często, ile razy na stronie znormalizowanego maszynopisu może pojawić się ten sam czasownik. Uczono też pewnej językowej wrażliwości, która pozwala wyłapywać błędy w tekście, tak jak muzyk słyszy wszystkie fałszywe dźwięki zakłócające linię melodyczną. Niestety, czasownikowe ubóstwo jest też konsekwencją ubożenia współczesnej polszczyzny. No cóż, może doczekamy czasów, w których ocaleje zaledwie kilka czasowników. Jak będzie, tak będzie. Póki co, ja nie jestem w stanie tego zaakceptować...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski