Pół miliona za remont przystanku

Remont trwa. Autobusy korzystają tylko z części placu. FOT. ROBERT SZKUTNIK

- Ile może kosztować remont prostego, pozbawionego ścian, zadaszenia dla pasażerów? - pyta Tomasz Baluś, społecznik z Kalwarii Zebrzydowskiej.

Wiadomo tylko, że w ubiegłym roku samorząd kalwaryjski wydał na remont przystanku ponad 128 tysięcy złotych, a w tym zapewnił na dalsze prace 500 tysięcy złotych. Tymczasem przystanek, z którego korzystają przecież tłumy pątników zdążających do miejscowego klasztoru oraz mieszkańcy dojeżdżający do pracy głównie busami, to wybetonowany plac z zadaszonym schronieniem dla podróżnych. Są też dwa mikroskopijne pomieszczenia, gdzie kiedyś były kasy, a potem sprzedawano prasę i kebab.

- Podróżnych nic nie chroni przed wiatrem i śniegiem, nie ma poczekalni, a idzie zima - mówi Zenon Wiktor, który z Krzywaczki dojeżdża do jednego z zakładów pracy.

I chociaż busy i autobusy korzystają z części placu manewrowego, to nadal nie wiadomo, kiedy remont przystanku się zakończy. Planowano, że wszystko będzie gotowe do końca września. - Remont potrwa do końca roku - mówi teraz Mirosław Nowak, kierownik referatu gospodarki komunalnej miasta. Dodaje, że o szczegóły można go pytać, gdy przystanek przejmie we władanie jego wydział. Odsyła do referatu inwestycji i drogownictwa, bo to oni zlecają prace i czuwają nad ich wykonaniem. Tamtejsi urzędnicy tłumaczą się, że nic powiedzieć nie mogą.

Na ostatniej sesji rady miasta burmistrz Zbigniew Stra-domski powiedział, że prace kosztowały pół miliona złotych i to nie koniec wydatków.

Czy na przystanek warto wydawać pieniądze podatników? - Budowla jest nielegalna. Powstała w granicach mojej działki, i powinna być zburzona - mówi Zdzisław Jucha z Kalwarii Zebrzydowskiej i zapowiada walkę sądową o swoje.

Robert Szkutnik