Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Polacy (na razie) nie wracają z emigracji. Zarobki i „ta kultura”

Zbigniew Bartuś
Zbigniew Bartuś
Praca w Wielkiej Brytanii ciągle jest dla Polaków atrakcyjna
Praca w Wielkiej Brytanii ciągle jest dla Polaków atrakcyjna fot. 123RF
Niestraszny Brexit. „Chodzi nie tylko o wyższe zarobki, ale i łatwość życia w lepiej zorganizowanym społeczeństwie. Dotyczy to i specjalistów, i prostych robotników.”

„Wracajcie do kraju” - apeluje polski rząd do przebywających w Wielkiej Brytanii rodaków. Ministerstwo Rozwoju szacuje, że z powodu obaw związanych z Brexitem, wzmocnionych po wyborach parlamentarnych, na powrót może się zdecydować nawet 400 tys. osób. Odstręczają je antyimigranckie nastroje w niektórych miastach - uderzające głównie właśnie w Polaków - oraz zamachy terrorystyczne.

CZYTAJ RÓWNIEŻ: I weź tu Polaku wracaj!

Rząd przekonuje, że w Polsce jest bezpiecznie, mamy rekordowo niskie bezrobocie (w Małopolsce 6 proc.), w wielu miastach, m.in. w Krakowie, praca szuka człowieka. Na coraz rzadszych umowach śmieciowych nie wolno pracownikowi zapłacić mniej niż 13 zł za godzinę, średnia pensja w sektorze przedsiębiorstw to już 4,4 tys. zł. Czy wszystko to skłoni do powrotu z Wysp istotną część z 920 tys. Polaków?

- Powroty zdarzają się niezwykle rzadko i wiążą się głównie z tym, że komuś się na Wyspach nie powiodło, albo nie potrafił się zaaklimatyzować na obczyźnie. Czasem o przyjeździe decydują względy rodzinne. O fali powrotów nie ma mowy - ocenia Sebastian Chwedeczko, szef krakowskiej Izby Przemysłowo-Handlowej. Mnóstwo jego rówieśników wyjechało do pracy w brytyjskich biurach projektowych. - Nie słyszałem, by ktoś zamierzał wracać - podkreśla prezydent IPH.

Z badań przeprowadzonych przez Work Service i NBP wynika, że większość Polaków, którzy wyemigrowali po 2005 r., zdążyło się w Wielkiej Brytanii zakorzenić: mają dobrą pracę, rodziny, przyjaciół, ładne mieszkania, ich dzieci chodzą do dobrych szkół. 54 proc. emigrantów nawet nie rozważa powrotu do Polski. W rok potroiła się liczba naszych rodaków składających wnioski o brytyjskie obywatelstwo.

- Chodzi im nie tyle o bezkonkurencyjnie wyższe zarobki, co łatwość życia w lepiej zorganizowanym społeczeństwie - tłumaczy szef IPH. Zaznacza, że dotyczy to nie tylko świetnie wykształconych specjalistów, ale i prostych robotników.

Obserwacje te potwierdza Agata Wojtowicz, prezes Tatrzańskiej Izby Gospodarczej: - Firmy na naszym terenie odczuwają od roku olbrzymi brak rąk do pracy, głównie dlatego, że dziesiątki tysięcy młodych ludzi wyjechało na Zachód. Ci ludzie nie wracają i nie zamierzają wracać. Sytuację ratują imigranci z Ukrainy, ale obawiamy się, że teraz, dzięki swobodzie poruszania się po Unii, i oni wyjadą na Zachód - mówi prezes Wojtowicz. Dodaje, że z emigracji wracają jedynie Polacy z USA, ale po czterech dekadach, by przeżyć na Podhalu stare lata.

Nie zanosi się na masowy powrót Polaków z Wielkiej Brytanii. Ci, którzy rozważają opuszczenie Zjednoczonego Królestwa, myślą raczej o Irlandii i innych krajach Unii.

Jak wynika z badań Work Service, większość przebywających w Wielkiej Brytanii Polaków nie zamierza wracać. Nasza emigracja na Wyspach może się nawet zwiększyć: wyjazd z Polski rozważa co siódmy rodak. Co piąty z nich myśli o… Wielkiej Brytanii. To najwięcej od lat. - Aż 58 proc. planujących taki wyjazd wyjaśnia, że woli zastać Brexit na Wyspach niż w Polsce - komentuje Maciej Witucki, prezes Work Service.

Zmiana polega na tym, że większość teraz planujących wyjazd nie myśli o emigracji, tylko kilkumiesięcznej pracy - i powrocie. - Może uda się zatrzymać falę wyjazdów. Natomiast na powrót tych, którzy wyjechali w minionej dekadzie bym nie liczył - komentuje Sebastian Chwedeczko, prezydent Izby Przemysłowo-Handlowej w Krakowie.

Podobnie uważa Agata Wojtowicz, prezes Tatrzańskiej Izby Gospodarczej. - Fali powrotów z emigracji do Wielkiej Brytanii, która spustoszyła nasz rynek pracy, nie przewiduję. Młodzi ludzie wyjechali na Zachód za lepszymi warunkami życia i one są tam wciąż obiektywnie dużo lepsze - mówi szefowa TIG.

Zwraca uwagę, że najliczniejsza grupa Małopolan wyjechała z powiatów o największym bezrobociu. Młodzi (ale nie tylko) opuścili podhalańskie wioski oraz okolice Limanowej, rubieże powiatów nowotarskiego i nowosądeckiego, niemal cały powiat gorlicki i dąbrowski, a także wiele miejscowości w tarnowskim.

W większości tych miejsc sytuacja gospodarcza nadal nie jest dobra, w powiecie tatrzańskim i dąbrowskim oficjalne bezrobocie przekracza 12 proc.

Tymczasem według najświeższych danych brytyjskiej Federacji Firm Rekrutacyjnych (REC) na Wyspach jest dużo więcej ofert pracy niż chętnych do jej podjęcia. Tamtejsze firmy są przerażone wizją exodusu Polaków i raczej zachęcają do przyjazdów. Już teraz masa budów jest opóźniona z powodu przenosin części naszych fachowców do Irlandii.

Stanisław Kowalczyk wyjechał na Wyspy spod Limanowej trzynaście lat temu „w desperacji”. Wcześniej miał sześcioosobową firmę instalacyjną. W 2002 r. warszawski potentat budujący osiedle w Krakowie nie zapłacił mu za wykonane prace. Stanisław nie miał z czego zapłacić ZUS za pracowników. - Komornik chciał zabrać dom. Po ludziach żebrałem, żeby mieć na chleb. Córki małe były, dwa i sześć lat - wspomina.

Do wyjazdu namówił go kolega. Po kilku drobnych fuchach znaleźli stabilną robotę w warsztacie w Bristolu. Choć dawno spłacił zaciągnięte w Polsce długi, zamierza zostać na Wyspach „choćby nie wiem co”: aby wypracować emeryturę, mieć na godne życie rodziny i oszczędzać na wykończenie domu.

Jego stawka godzinowa - ostatnio wzrosła do 13 funtów - mimo słabego kursu brytyjskiej waluty (4,75 zł, w 2004 r. było ponad 7 zł) jest wciąż nieosiągalna w rodzinnych stronach, ani w ogóle w Polsce. Choć robota czeka. - Bezrobocie jest u nas na papierze duże, ale znaleźć pracownika nie sposób - opisuje Agata Wojtowicz. Wyjaśnia, że to z powodu gigantycznej szarej strefy i powszechnej pracy na czarno. Za ile? Instalator dostaje 18-22 zł za godzinę. To nadal dużo mniej niż w Anglii.

- No i ta kultura! - mówi z podziwem Kowalczyk. Porządny szef, wypłata na czas. Szacunek. Inne państwo. - Na podatki i składki emerytalne zabierają mi góra 30 procent pensji. W Polsce musiałem oddawać pół. I na co? Na jakie drogi, jakie zdrowie, jakie szkoły, jakie sądy? - pyta góral. Dodaje, że gołe zasiłki są na Wyspach wyższe niż płace w Polsce. Jego zdaniem o powrocie mogą myśleć jedynie najlepsi specjaliści, których wynagrodzenia zbliżyły się w Polsce do zachodnich - a to ułamek Polaków na Wyspach.

--Najważniejszym powodem, dla którego wiele osób decyduje się na powrót do kraju, jest tęsknota za rodziną i przyjaciółmi oraz niemożność zaaklimatyzowania się w nowej rzeczywistości. Wielu z nas mimo upływu lat na emigracji czuje się jak obywatele drugiej kategorii. Teraz dochodzą obawy związane z Brexitem - wylicza Cezary Niewadzisz z popularnego serwisu „Polish Express”.

Komentarze większości jego czytelników są jednoznaczne: „Nie ma mowy o powrocie”.

WIDEO: Co Ty wiesz o Krakowie? - odcinek 6

Autor: Gazeta Krakowska, Dziennik Polski, NaszeMiasto

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski