Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Polska czarną dziurą CIA

Redakcja
Kathryn Bigelow jest pierwszą w historii kobietą nagrodzoną Oscarem za reżyserię (za film "W pułapce wojny", 2008 r.). Fot. youtube
Kathryn Bigelow jest pierwszą w historii kobietą nagrodzoną Oscarem za reżyserię (za film "W pułapce wojny", 2008 r.). Fot. youtube
"New York Times" ujawnił raport amerykańskiej organizacji Open Society Justice Initiative założonej przez George'a Sorosa, milionera i filantropa - według niego aż 54 państwa pomagały Stanom Zjednoczonym w walce z terroryzmem.

Kathryn Bigelow jest pierwszą w historii kobietą nagrodzoną Oscarem za reżyserię (za film "W pułapce wojny", 2008 r.). Fot. youtube

O filmie, w którym brutalne przesłuchania więźniów odbywają się m.in. w Gdańsku, mówi cała Ameryka. Polacy mogą go już obejrzeć, a eksperci zastanawiają się, ile jest prawdy w opartym na faktach scenariuszu.

To pomaganie, według autorów raportu, polegało na tworzeniu tajnych więzień, przesłuchiwaniu i przekazywaniu więźniów do krajów, w których dopuszczalne są tortury. W Polsce, w tzw. tajnym więzieniu CIA, w latach 2002-2003 miało być przetrzymywanych sześciu więźniów. Według "Globalizing Torture", bo taki tytuł nosi dokument, wsparcia CIA udzieliło 25 krajów w Europie, 14 w Azji, 13 w Afryce, a także Kanada i Australia. "Są wśród nich Tajlandia, Rumunia, Polska i Litwa, gdzie byli przetrzymywani więźniowie, ale też Dania, która ułatwiła operacje lotnicze CIA, oraz Gambia, która zatrzymała i przekazała więźnia" - pisze "NYT".

Raport wymienia nazwiska polskich polityków, którzy mieli wyrazić zgodę na udostępnienie amerykańskim służbom eksterytorialnego ośrodka. To Aleksander Kwaśniewski, ówczesny prezydent Polski, premier Leszek Miller, Marek Siwiec, szef BBN, Jerzy Szmajdziński, minister obrony narodowej i Marek Dukaczewski, szef WSI.

Jednocześnie w poniedziałek wieczorem okazało się, że Europejski Trybunał Praw Człowieka, który rozpatruje skargę jednej z rzekomo przetrzymywanych w Polsce i torturowanych osób, odtajnił dotyczące tej sprawy dokumenty przekazane do Strasburga. Saudyjczyk Abd al-Rahim al-Nashiri ma nadany mu przez polską prokuraturę status pokrzywdzonego, a skarży się na przewlekłość postępowania. Po orzeczeniu trybunału zrobiło się gorąco. Część polskich polityków na czele z ministrem sprawiedliwości Jarosławem Gowinem oburzyła się, że takie postępowanie godzi w bezpieczeństwo Polski, ale Adam Bodnar z Fundacji Helsińskiej dla "Newsweeka" stwierdził ostro: - Gowin mówi bzdury. Politycy wypowiadają się na tematy, z których nie zdają sobie sprawy. Słuchając, jak minister Gowin mówi, że odtajnienie postępowania zagraża bezpieczeństwu Polaków, nie wierzę własnym uszom. No bo jak ma zagrażać bezpieczeństwu to, że trybunał odtajnił dokumenty, które rząd sam uznaje za jawne? To kompletne bzdury.

Środowa "Rzeczpospolita" ujawniła, że istnienie tajnej bazy CIA w Starych Kiejkutach potwierdzają m.in. notatki służbowe polskich oficerów wywiadu opisujące, co działo się w szkole wywiadu w latach 2002-2003. W aktach śledztwa jest też projekt umowy, którą polski wywiad chciał podpisać z CIA, by usankcjonować działanie więzienia. I przesłuchanie oficera wywiadu, który organizował przylot amerykańskich samolotów do Szyman - uiszczał rachunki za paliwo i opłaty lotniskowe, był na płycie lotniska, kiedy lądowały samoloty i odpowiadał za "dostarczenie pasażerów" do Starych Kiejkut.

Ktoś się uparł na Polskę

Na ekrany polskich kin wszedł film "Wróg numer jeden", który wzbudził ogromne kontrowersje w Stanach Zjednoczonych. Kathryn Bigelow, laureatka Oscara za "The Hurt Locker. W pułapce wojny" w 2008 roku, tym razem przyjrzała się działaniom CIA, które doprowadziły do ujęcia i stracenia Osamy bin Ladena.
Jedno z licznych brutalnych przesłuchań odbywa się w Gdańsku. Amerykański widz nie wie, czy w Trójmieście znajdowały się tajne więzienia, czy to jedynie fikcja, bo na początku na ekranie pojawia się informacja o tym, że film jest oparty na relacjach świadków.

- Ktoś uparł się na Polskę, bez przerwy powracając do motywu przesłuchań CIA właśnie u nas, choć wiadomo, że takich miejsc było wiele na całym świecie - ocenia płk Aleksander Makowski, autor książki "Tropiąc bin Ladena". Były agent wywiadu, który współpracował z CIA przy operacji ujęcia terrorysty, przyznaje, że sceny przesłuchań w Gdańsku mogą potencjalnie stanowić zagrożenie dla bezpieczeństwa kraju, bo zawsze w takich sytuacjach istnieje ryzyko zemsty ze strony terrorystów.

Ale jego zdaniem nie jest właściwie możliwe, by bin Laden został schwytany dzięki informacjom amerykańskiego wywiadu, pozyskanym podczas przesłuchań. Kluczową rolę w akcji miał odegrać wywiad pakistański, który współpracował z Amerykanami. - Choć nie można wykluczyć, że informacje, do których dotarła autorka filmu (która powołuje się na źródła w CIA i naocznych świadków), były wiarygodne - przyznaje Makowski.

Siła zmyślenia

Do krytyków filmu Bigelow należy senator John McCain, były kandydat Partii Republikańskiej w wyborach prezydenckich, który zwrócił się do kierownictwa CIA z pytaniem o to, jakich dokładnie informacji udzielono producentom filmu.

Sama Agencja nie chce mieć nic wspólnego z filmową wersją wydarzeń i ustami jej szefa Michaela Morella podkreśla, że Bigelow przesadziła. Morell twierdzi stanowczo, że nie istnieją żadne dowody na to, by do schwytania bin Ladena doprowadziła taktyka stosowana podczas przesłuchań. A McCain, weteran wojny w Wietnamie, torturowany przez oficerów Vietcongu, gdzie może, powołuje się na raport przedstawiony w Kongresie, według którego tortury stosowane w tajnych więzieniach CIA nie przyniosły jakichkolwiek efektów.

Sztandarowym przykładem jest tu sprawa Ibn al-Szejka al Libi, którego CIA oddała na przesłuchanie Egipcjanom. Mężczyzna, by uniknąć brutalnych tortur, zmyślił historię o broni chemicznej, którą Saddam Husajn zamierzał rzekomo przekazać Al-Kaidzie. Sekretarz stanu USA Colin Powell wykorzystał te zeznania w wystąpieniu na forum ONZ, gdy uzasadniał wojnę w Iraku.

Reklama zbrodniarzy

"Wróg numer jeden" zarzuty zbiera też na łamach brytyjskiego "The Guardian".

Pisarka i konsultantka polityczna Naomi Wolf napisała w liście do gazety: "Film jest świetnie nakręconą, dwugodzinną reklamą agentów wywiadu, którzy popełnili zbrodnie przeciwko więźniom z Guantanamo poza murami więzienia. To pokazuje jako bohaterów ludzi, którzy popełnili brutalne zbrodnie przeciwko innym ludziom ze względu ich pochodzenie - co nie jest zresztą historycznym precedensem".

Wolf w cierpkich słowach zwróciła uwagę na problem klasyfikacji gatunku filmu Bigelow: "Twierdzi pani, że film jest »oparty na prawdziwych wydarzeniach«, zaś w wywiadach podkreśla, że jest mieszanką faktów i fikcji, częściowo dokumentalny. »Prawdziwy«, »prawda«, a nawet »dokument« to wielkie i poważne słowa". Sama Bigelow odpowiada krytykom: Przedstawienie tortur nie oznacza ich poparcia.
A Mark Boal, scenarzysta, dodaje: - Nie wiem, jak opowiedzieć historię bez uwzględnienia wątku tajnych ośrodków CIA, bez pokazania przesłuchań, które od początku operacji należały do metod stosowanych przez amerykański wywiad.

Nie brakuje jednak słów uznania pod adresem twórców. "To jedno z najbardziej interesujących wyzwań intelektualnych tego roku" - napisał inny autor "Guardiana", podkreślając, że Bigelow wzbogaca historię o nieznane dotychczas fakty. "Wróg numer jeden" jest klasykiem - ocenił "Time Out".

Bananowa republika

Ale zdaniem senatora PO Józefa Piniora, który od początku domaga się wyjaśnienia kwestii tzw. czarnych dziur CIA na naszym terytorium, istnieje ryzyko, że film może relatywizować sprawę tortur i dawać fałszywy obraz śledztwa. Mimo to Pinior ma nadzieję, że w Polsce, tak jak w Stanach, wywoła debatę opinii publicznej. - Lubimy wzorować się na Stanach Zjednoczonych. Dobrze byłoby więc, byśmy wzięli z nich przykład również w sprawie debaty na temat terroryzmu i więzień CIA - mówi Pinior. - Film przedstawia Polskę jako bananową republikę, kraj niemalże autorytarny, w którym akceptowane są okrutne metody przesłuchań. Nie możemy zostawić tej sprawy bez wyjaśnienia.

Sprawa tajnych ośrodków CIA ujrzała światło dzienne 8 lat temu, kiedy opisała ją Dana Priest w "Washington Post". Kolejnym tropem był opublikowany w czerwcu 2006 r. raport szwajcarskiego polityka i prokuratora Dicka Marty'ego. W publikacji znalazły się nazwy Starych Kiejkut i Szyman, w których miały lądować samoloty z zakładnikami oraz w których więźniowie mieli być przetrzymywani. Na liście dokumentów trzeba wymienić też raport komisji Parlamentu Europejskiego,wymieniający Polskę jako kraj, w którym przypuszczalnie działało co najmniej jedno tajne więzienie. Polska odpiera zarzuty, obstając przy stanowisku, że w Szymanach miały miejsce wyłącznie międzylądowania amerykańskich samolotów. Te zostały zarejestrowane w oficjalnym rejestrze lotów z Szyman w 2003 r. - wynika z niego, że samoloty amerykańskie lądowały tam co najmniej sześć razy. Zgodnie z informacjami straży granicznej, do których dotarła HFPC, między grudniem 2002 a wrześniem 2003 r. siedmioma samolotami przewieziono do Szyman 20 osób z Afganistanu, Dubaju i Maroka.

Palestyńczyk Abu Zubajda w Starych Kiejkutach miał spędzić 9 miesięcy. On też w polskim śledztwie ma status pokrzywdzonego. Przeszedł 83 sesje podtapiania, m.in. na osobiste polecenie Dicka Cheneya. Prezydent George W. Bush nazwał go "operacyjnym szefem Al-Kaidy". Abu Zubajda ciągle siedzi w Guantanamo, choć w 2009 r. prawnicy Obamy przyznali, że nigdy nie był członkiem Al-Kaidy i nie brał udziału w przygotowywaniu zamachów 11 września.

Barbara Dziedzic

(Wsp. KAK)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski