MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Polska lepsza niż Londyn

Redakcja
Był to jego pierwszy wyjazd za granicę w celach zarobkowych, dwa lata temu. Ukończył właśnie liceum, zdał maturę i chciał kontynuować naukę w Krakowie. Postanowił jednak, że sam zarobi na utrzymanie na studiach.

- Wśród moich rówieśników panowała wtedy moda na Londyn. Mnie pomoc w znalezieniu pracy zaoferował starszy brat, który mieszka tam na stałe. Zaproponował również, abym na czas pobytu w Anglii zamieszkał u niego, a zarobione pieniądze w całości odkładał na powrót do Polski - _opowiada Szymon.
Wyjazd zaplanował na koniec czerwca. - _Kilka dni wcześniej zadzwonił z Londynu brat z informacją, że znalazł dla mnie pracę i od razu umówił mnie na próbną zmianę, tzw. trial shift - _mówi młody Polak.
Szymon jechał na miejsce autokarem jednego z polskich prywatnych przewoźników. Podróży nie wspomina jednak dobrze: -_Na__granicy polsko-niemieckiej okazało się, że kierowcy autokaru próbowali przewieźć o kilka paczek papierosów za dużo i kontrola graniczna musiała sprawdzić cały nasz autobus. Spędziliśmy wtedy na przejściu granicznym kilka godzin.

Mimo to autobus dojechał do Londynu o czasie, a z dworca Victoria Station Szymona odebrał brat.
Na początku pobytu w Anglii Szymon nie mógł poradzić sobie z językiem: - Mimo że angielski nie sprawiał mi nigdy większych problemów, gdy zetknąłem się z nim za granicą, miałem duże trudności w komunikacji. Największą trudność sprawiało mi zrozumienie obcokrajowców, mówiących po angielsku, których w Londynie jest bardzo dużo. Z reguły mówili oni bardzo szybko i z zupełnie innym akcentem, niż ten, który dotąd znałem. Z biegiem czasu jednak Szymon oswoił się z językiem. - Pomógł mi w tym brat z rodziną oraz ich przyjaciele. Bardzo dużo rozmawialiśmy po angielsku, dzięki czemu osłuchałem się z londyńskim angielskim.
Pierwszą pracę otrzymał we włoskiej restauracji Carluccio's. Był to jeden z najbardziej ruchliwych lokali w centrum Londynu, przy Oxford Street. - Pracowałem tam legalnie. Mogli mi jednak zaoferować tylko stanowisko pomocnika kelnera, ponieważ nie miałem żadnego doświadczenia - _tłumaczy.
Kierownik restauracji podpisał z nim umowę na rok. - _Poszukiwali kogoś na dłuższy czas, więc aby otrzymać pracę musiałem trochę minąć się z prawdą - _przyznaje Szymon. - _Zapewniłem, że w Londynie chcę zarobić na całe 5-letnie studia w Polsce
.
Od razu po podpisaniu umowy został zobowiązany przez pracodawcę do założenia konta w angielskim banku. - Było to konieczne, aby w ogóle otrzymywać wypłatę. Jedyną dopuszczalną przez kierownika formą zapłaty były przelewy na konto - _tłumaczy. W restauracji Szymon pracował głównie z Polakami, Włochami i Albańczykami. - _Wszyscy pracowali tam legalnie, na umowę o pracę - _wyjaśnia. - _Do moich obowiązków należało polerowanie sztućców, przynoszenie z kuchni posiłków, które później kelnerzy roznosili do stolików, zanoszenie do kuchni brudnych naczyń, wyrzucanie śmieci. Wszystkie te czynności, choć proste, musiałem wykonywać bardzo szybko i najlepiej wszystkie naraz.
Tygodniowo musiał przepracować 40 godzin. - W rzeczywistości było jednak inaczej. Byłem wtedy jedynym pomocnikiem, dlatego pracowałem około 70 godzin tygodniowo. Za godzinę pracy dostawałem 5-6 funtów.
Chwali warunki zatrudnienia. - Pomimo że chciałem pracować nawet 7 dni w tygodniu, aby więcej zarobić, zobowiązany byłem do wzięcia przynajmniej jednego wolnego dnia w tygodniu. Mieliśmy również nieograniczony dostęp do napojów. Raz lub dwa razy w ciągu dnia, w zależności od liczby przepracowanych godzin, mogliśmy zjeść ciepły posiłek na koszt restauracji. Z perspektywy czasu dochodzę do wniosku, że była to chyba najcięższa praca, jaką kiedykolwiek wykonywałem. Jednak zapłata, jaką za nią otrzymywałem, była satysfakcjonująca i rekompensowała mi cały wysiłek.
W Carluccio's pracował tylko miesiąc. - Niestety, w pewnym momencie pojawiło się zbyt wielu chętnych - _opowiada. - _Do pracy na to samo stanowisko co ja, zostały przyjęte dwie nowe osoby. Kuzynka szefa kuchni i siostra menedżera restauracji. Automatycznie moja dotychczasowa pensja i liczba możliwych do przepracowania godzin rozłożyły się na trzy. Postanowiłem wtedy poszukać innego zajęcia.
W poszukiwaniach pomagało Szymonowi mnóstwo osób: - Poczynając od brata, jego żony i ich znajomych, a kończąc na moim kuzynie, który również przyjechał do Londynu za pracą. Wszyscy włączyli się do pomocy.
Ostatecznie to właśnie kuzyn znalazł dla niego nową pracę. Stanowisko kelnera w restauracji, w której on sam pracował. - Była to Oxo Restaurant, jedna z najbardziej ekskluzywnych restauracji w Londynie. Gdy tylko zostałem umówiony na próbną zmianę, rozwiązałem umowę w moim dotychczasowym miejscu pracy, ponieważ byłem pewien, że zostanę przyjęty do Oxo - _wspomina Szymon i przyznaje, że ta decyzja była zbyt pochopna. - Nie otrzymałem tej pracy. Główny menedżer stwierdził, że jednak nie potrzebują nikogo na to stanowisko. _Znalazłem się wtedy w najgorszej z możliwych sytuacji. Zostałem bez zajęcia w środku wakacji, a w Londynie o tej porze jest nadmiar pracowników i osób szukających zatrudnienia.
Kolejnego zajęcia Szymon szukał głównie w Internecie i w mieście. - Wyszukiwałem poszczególne oferty i osobiście zanosiłem aplikację na miejsce.__Szukałem jej również, chodząc od restauracji do restauracji.
Po ponadtygodniowych poszukiwaniach, znajomy jego brata znalazł dla niego miejsce w pralni, na czarno. - Nie miałem umowy, a tym samym żadnej gwarancji zarobków. Pracowałem 6 dni w tygodniu po 10 godzin dziennie i otrzymywałem za to 200 funtów tygodniowo. To bardzo mało - _wspomina Szymon. - _Do moich obowiązków należało rozładowanie przywożonych kontenerów z praniem, pakowanie tego prania do ogromnych pralek i przesyłanie go po wypraniu na dalsze stanowiska do suszenia i prasowania. W ciągu dnia mieliśmy tylko jedną godzinę przerwy. Pracodawca nie zapewniał nam posiłków ani napojów. Dużą zaletą było jednak to, że pracowało tam wielu Polaków, a ponieważ większość czynności wykonywało się w grupach kilkuosobowych, można było swobodnie rozmawiać podczas pracy.
Poza Polakami w pralni pracowali również Ugandyjczycy oraz Tajowie. - Byli to ludzie, którzy nie posiadali pozwolenia na pobyt ani tym bardziej na pracę w Wielkiej Brytanii - _tłumaczy Szymon.
Ponieważ zarabiał w pralni mało, a szans na znalezienie lepszej pracy o tej porze roku już w Londynie nie widział, zaczął dorabiać, roznosząc ulotki klubu Yoga, gdzie pracowała jego bratowa. - _Była to praca legalna. Za godzinę otrzymywałem 6 funtów. Ulotki roznosiłem głównie do sklepów lub rozdawałem ludziom na najbardziej ruchliwych ulicach
. Zajmowałem się tym przez 4 tygodnie, około 5 godzin tygodniowo.
Dodatkowo w klubie Yoga Szymon wprowadzał dane o klientach do komputerowej bazy danych. - Była to praca lekka i przyjemna, jednak wymagała skupienia i dokładności. Tymczasem zmęczenie pracą w pralni i roznoszeniem ulotek znacznie ją utrudniało - _wyjaśnia chłopak.
Za swoją pracę Szymon otrzymywał również 6 funtów za godzinę. Poświęcał jej tygodniowo około 6 godzin.
Ponieważ wyjeżdżając za granicę nastawił się głównie na zarobek, nie miał zbyt wiele wolnego czasu. - _Podczas całego pobytu w Londynie, tylko jeden dzień udało mi się poświęcić na zwiedzanie. Jednak mimo że spędziłem tam dwa miesiące, ciągle pracując, do Polski przywiozłem jedynie 1200 funtów.

Szymon twierdzi, że wyjazdu pod wieloma względami nie może zaliczyć do udanych. - Miałem dużego pecha z pracą. Musiałem zmieniać ją kilkakrotnie lub podejmować się kilku zajęć jednocześnie. Do Londynu na pewno jeszcze kiedyś wrócę, ale tylko po to, by odwiedzić rodzinę. Dobrze płatną pracę z perspektywami udało mi się znaleźć w Polsce.
JOANNA KLACZEK

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski