Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pora na wodzireja

BARBARA CIRYT
W Krzeszowicach wciąż bywają bale, na które przyjeżdżają prawdziwi wodzireje Fot. Ewa Tyrpa
W Krzeszowicach wciąż bywają bale, na które przyjeżdżają prawdziwi wodzireje Fot. Ewa Tyrpa
W podkrakowskich dworach i pałacach szwaczki pracowały dwa miesiące przed balem, żeby uszyć suknie dla jaśnie pani.

W Krzeszowicach wciąż bywają bale, na które przyjeżdżają prawdziwi wodzireje Fot. Ewa Tyrpa

KARNAWAŁ. Dawniej w podkrakowskich wioskach przed Wielkim Postem tańczyło się co tydzień, albo co dzień. Dziś rzadziej. Ale wspomnienia o hrabiowskich balach i ludowych hecach przetrwały.

Mieszczanki kilka tygodni wcześniej zamawiały kolejkę u krawcowej. Za to na karnawał ludowy nie trzeba było szyć żadnego stroju. Wystarczyło przebrać się za dziada, albo suzalca, chodzić od chałupy do chałupy, wygłupiać się do woli.

Sprowadzali francuskiego kucharza

W czasie karnawału do tańca ruszały wszystkie stany. Unrugowie z Łuczyc spraszali gości na kilka dni. Helena Maj, mieszkanka wioski słyszała o tych przyjęciach, bo jej mama Zofia była kucharką we dworze. - Przed balem sprowadzali kucharza z Francji, który wymyślał cuda - mówi pani Helena. Wspomina jezioro dworskie pełne ryb i raków, z których Francuz gotował zupy i inne smakołyki, piekł mięsa i ciasteczka.

Mama pani Heleny czasem zaglądała do szwalni. - Tam już dwa miesiące przed balem szwaczki uwijały się wśród haftów i koronek, szyły suknię dla jaśnie pani. Była kolorowa, długa, bogato zdobioną. A w czarne sukienki i białe fartuszki ubierała się służba - mówi.

Dziś pani Majowa przez okno spogląda na miejsce, w którym stał dwór. - W dniu balu robiło się gwarno. Tutejsi panowie zapraszali znajomych z dworu Więcławicach, wielu hrabiów, baronów z Polski i zagranicy. Przed balem robili kulig. Potem zajeżdżali saniami przed dwór. Fornale strzelali z batów i świecili pochodnie - pani Helena słuchała takich opowieści w dzieciństwie.

Przypomina sobie, że niektóre panie po kuligu miały suknie po kolana umoczone w śniegu, ale tym się nie martwiły, zaraz ruszały do tańca. Orkiestra na bębnach, skrzypcach, kontrabasach wygrywała melodie, a wodzirej zapraszał kolejno do walca, kadryla, kotyliona, mazura, oberka, polki. - Bale trwały dwa albo trzy dni. Goście tańczyli, śmiali się i mocno popijali. W dworach były sute ostatki. Mama czasem z pańskiego stołu przyniosła nam coś do domu, mogliśmy popróbować ich specjałów - mówi.

Na podbój Sali Lustrzanej

W Krzeszowicach najwięcej przygotowań było u hrabiów Potockich, ale oni na ogół na bale jeździli "Pod Barany" do Krakowa. Natomiast po wojnie w ich pałacu bale organizowano dla mieszkańców miasta. - Na bal do Sali Lustrzanej w pałacu Potockich nie łatwo było dostać bilet, trzeba było kupić go dużo wcześniej. Mnie się kiedyś udało. To było jeszcze przed pożarem pałacu - wspomina Janina Oczkowska z Krzeszowic. Czym gości częstowano? - Nie pamiętam. Miałam wtedy dwadzieścia parę lat i chciałam tańczyć - mówi.

Pani Janina miała szczęście, bo jej ciotką była najlepsza krawcowa w Krzeszowicach Józefa Feliksiakowa. - Nie każdego było stać na suknię, mnie na ten bal w pałacu ciotka uszyła piękną czerwoną, krótką sukienkę z białym golfem wyszywanym cekinami - wspomina krzeszowiczanka. Razem z mężem Franciszkiem lubili zabawy, więc podczas karnawału nie opuszczali też tańców organizowanych sali Herbowej. - Tam w karnawale były tanczyło się co tydzień. Młode dziewczyny przychodziły w kolorowych sukienkach, nie jak dziś - większość na czarno. Poza tym wszyscy umieli tańczyć. Gdzie się uczyli? Nie wiem. Ale zabawy były w każdej remizie strażackiej, ludzie w karnawale nasłuchiwali, gdzie grają i szli się bawić - mówi pani Janina.

Domofon przeraża dziada i dziadówkę

Nie mniej chęci do zabawy mieli mieszkańcy wiosek. Przebierali się w łachmany i chodzili po wsi z satyrycznym widowiskiem. - To były dziady, ale pojawiały się tylko w trzy ostatnie dni karnawału - wspomina Maria Dębska z Rudna, która kultywowała ten zwyczaj. - Jedna baba przebierała się w męskie ubrania, a ja jako niewysoka najczęściej w damskie zamaszyste spódnice. Szłyśmy na wieś jako dzid i dziadówka, która czasem była z dzieckiem i udawała, że zbiera na pieluchy. Wymyślało się śmieszne przyśpiewki, jedni dawali za to pączka, drudzy śledzika i kieliszek wódki - mówi.

Żałuje, że dziś już nikt nie przebiera się za dziady. - Nie sposób chodzić od domu do domu , bo wszędzie domofony, wysokie ogrodzenia, psy wilczury. I tak sobie myślę, że przebierańców ten lub ów mógłby wziąć za złodziei, drzwi by nie otworzył tylko wezwał policję.

Łamali wszystkie płoty na potęgę

W Ostrężnicy w karnawale młodzi chłopcy biegali po wsi, krzyczeli, hałasowali to w jednym domu, to w drugim. Do tej zabawy ubierali marynarkę na lewą stronę, przepasywali słomianym powrósłem, coś śmiesznego zakładali na głowę.

- Ludzie nazywali ich suzalce. Pewnie dlatego, że z początkiem roku szli umawiać się na kolejny rok służby do obcych ludzi, a zanim tam poszli chcieli się wyszaleć. Karnawał temu sprzyjał. Ale takim przebierańcem mógł być ktoś, kto potrafił robić psikusy, hece i jeszcze wciągnąć do zabawy innych, jak wodzirej - mówi Mieczysława Kozak z Ostrężnicy.

Bywało, że suzalce rozsypali mąkę gospodyni lub gonili za dziewczynami, żeby im zadrzeć spódnicę do góry. - Panny się broniły, bo na bieliznę nie było je stać, a cnota była w cenie. Dawniej wszystko było okazją do radosnej zabawy i nie obyło się bez rozrabiania. Zdarzało się, że chłopcy wszczynali bójki, jak dzisiejsi pseu-dokibice. Tylko, że dawniej młodzi wracając z zabawy bili się o dziewczynę. Bywało, że połamali wszystkie płoty we wsi, bo okładali się sztachetami niemal przy każdej zagrodzie - opowiada pani Mieczysława.

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski