MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Porażkę z wiceliderem można było przewidzieć, ale niesmak jest

Redakcja
Kacper Szlęzak (przy piłce) i inni, którzy ciągnęli mecz z Bochnią, tym razem nie zaliczyli dobrego występu w hali wicelidera w Tarnowie Fot. Jerzy Zaborski
Kacper Szlęzak (przy piłce) i inni, którzy ciągnęli mecz z Bochnią, tym razem nie zaliczyli dobrego występu w hali wicelidera w Tarnowie Fot. Jerzy Zaborski
Siódemka Chełmek przegrała wyjazdowe spotkanie z tarnowską Unią 28-38 (14-19), ale porażkę z wiceliderem, celującym w awans, można było wkalkulować. Jednak po raz drugi w Chełmku byli zniesmaczeni sędziowską obsadą.

Kacper Szlęzak (przy piłce) i inni, którzy ciągnęli mecz z Bochnią, tym razem nie zaliczyli dobrego występu w hali wicelidera w Tarnowie Fot. Jerzy Zaborski

II LIGA PIŁKARZY RĘCZNYCH. Siódemka Chełmek słabsza w wyjazdowym spotkaniu w Tarnowie 28-38 (14-19)

Mecz w Tarnowie prowadzili miejscowi sędziowie. - Ostatnio spotkaliśmy się z dziwnymi praktykami ze strony krajowej centrali - rozpoczyna Miłosz Waligóra, trener chełmeckich szczypiornistów. - Po raz drugi z rzędu nasz mecz gwizdali sędziowie pochodzący z miasta przeciwników. Przecież tydzień wcześniej, kiedy podejmowaliśmy Bochnię, zawody prowadzili arbitrzy z solnego grodu. Trochę to dziwne, że do nas przyszyła się sędziów z odległych zakątków kraju, a jesteśmy klubem uczniowskim i ponosimy wysokie koszty organizacji spotkań, a do wicelidera, mającego oparcie w solidnym sponsorze, wystawia się miejscowych sędziów. Czyżby tarnowski klub szukał oszczędności? A może krajowa centrala wyszła z założenia, że skoro wicelider podejmuje drużynę opartą na juniorach, to wynik jest z góry ustalony, więc nie ma po co fatygować sędziów w daleka. Skoro tak, to może nie musieliśmy jechać na mecz, tylko wynik rywalizacji trzeba było wpisać z urzędu, a moglibyśmy się przynajmniej skoncentrować na rozgrywkach juniorskich, w których mamy coś jeszcze do zrobienia na szczeblu Małopolski. Jednak we wcześniejszym pojedynku, we własnej hali z Bochnią, spotkali się sąsiedzi w tabeli, więc dlaczego do Chełmka delegowano sędziów z Bochni? Nie umiem sobie na to pytanie odpowiedzieć - analizuje trener Waligóra.

Jego zdaniem, nieszczęśliwe obsady sędziowskie mają aspekt psychologiczny. - Przecież chłopcy doskonale znają sędziowski światek, więc jeśli widzą, że nasz mecz będą prowadzić arbitrzy pochodzący z miasta przeciwnika, to wychodzą na parkiet już ze spuszczonymi głowami - tłumaczy Miłosz Waligóra. - Zdaję sobie sprawę z tego, że przecież sędziowie, będący często kolegami, czy znajomymi tarnowskich zawodników, nie zrobią im krzywdy. Uważam też, że obsadzanie sędziów z jednego z miast uczestniczących w rywalizacji jest też nieszczęśliwe dla nich samych, bo - cokolwiek by nie zrobili - będą na cenzurowanym. Jeśli podejmą decyzją korzystną dla Chełmka, rywale powiedzą, że gwiżdżą dla nas, żeby być poza wszelkim podejrzeniem o sprzyjanie drużynie z miasta którego także pochodzą. Z kolei jeśli oceniliby kilka sytuacji korzystnie dla ekipy z miasta z którego pochodzą, wyjdzie na to, że to jej sprzyjają.

Chełmecki trener przyznaje jednak obiektywnie, że prowadzenie zawodów w Tarnowie nie miało wpływu na przebieg spotkania. - Trudno, żeby było inaczej, skoro przeciwnicy byli od nas lepsi pod każdym względem - ocenia chełmecki szkoleniowiec. - Owszem, kilka decyzji sędziowskich było dla mnie niezrozumiałych, ale ich liczba nie odbiegała od średniej obowiązującej w innych meczach. Owszem, wyraziłem swoje niezadowolenie, ale w ferworze walki czasem górę biorą emocje.

Początek meczu zapowiadał wysokiego zwycięstwo tarnowian, którzy prowadzili już 7-3 (12 min), ale potem chłmeccy szczypiorniści doszli miejscowych na 14-11. - Najgorszy w naszym wykonaniu zazwyczaj był początek drugiej części, ale tym razem ten okres był dla nas najlepszy - uważa trener Waligóra. - W 34 min gospodarze prowadzili 19-17 i mieliśmy kilka okazji do doprowadzenia do remisu, których jednak nie udało nam się wykorzystać, a przy odrobinie szczęścia mogliśmy nawet objąć prowadzenie. Zostaliśmy za to skarceni.
Zdaniem Miłosza Waligóry, Chełmkowi do pełni szczęścia brakuje stabilizacji. - W Tarnowie bardzo dobre zawody zaliczyli chłopcy, którzy w poprzednim tygodniu, przeciwko Bochni, wypadli słabiej - tłumaczy trener Siódemki. - Z kolei w Tarnowie bohaterowie sprzed tygodnia - dla odmiany - byli słabsi. Powiedziałem zawodnikom, że klasowy zespół powinien umieć utrzymać poziom, poniżej którego nie powinien zejść. Jeśli ten warunek zostanie spełniony, unikniemy w przyszłości seryjnych porażek, bo teraz mamy ich na koncie już cztery - kończy chełmecki szkoleniowiec.

Siódemka Chełmek seniorskie występy łączy z grą w lidze juniorskiej. Trenera Miłosza Waligórę irytują jednak praktyki przeciwników, którzy mecze młodzieżowe u siebie ustawiają z Chełmkiem w niedzielne ranki zawsze wtedy, kiedy w II lidze seniorskiej przychodzi mu zaliczyć wyjazdowe spotkanie, więc zawodnicy są w domach grubo po północy. Tak było nie tylko po wyparwie do Tarnowa, ale wcześniej do Rzeszowa. Jednak Chełmek otrzymał zapewnienie szefa okręgowej centrali w Krakowie, że będzie osobiście interweniował, aby juniorskie mecze po dalekich sobotnich seniorskich wyjazdach przełożyć na późniejsze godziny w niedzielę, aby młodzież miała czas na złapanie oddechu.

Jerzy Zaborski

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski