Przyszłe mamy mogą liczyć na znieczulenie zewnątrzoponowe (zzo) tylko w 14 spośród 29 placówek położniczych w Małopolsce - wynika z najnowszego raportu Fundacji Rodzić po Ludzku (FRL). Ale nasze statystyki są i tak lepsze od średniej krajowej, wynoszącej zaledwie 36 proc.
Okazuje się, że choć mamy XXI wiek, większość polskich kobiet nadal musi rodzić w bólach. Tymczasem np. w USA znieczulenie otrzymuje 99 proc. rodzących, a wynikające z tego powikłania zdarzają się tam niezwykle rzadko.
Prof. Hubert Huras, wojewódzki konsultant do spraw położnictwa i ginekologii zwraca uwagę, że w placówkach, które oferują dostęp do zzo, bynajmniej nie wszystkie kobiety chcą z niego korzystać. Np. w Szpitalu Uniwersyteckim prosi o nie tylko ok. 30 proc. rodzących.
- Jednak sama świadomość, że kobieta może o znieczulenie poprosić i je otrzymać, daje jej poczucie bezpieczeństwa, uspokaja i w konsekwencji znacząco zmniejsza ryzyko komplikacji - komentuje Daria Omulecka z FRL.
Na zzo nie mogą liczyć np. rodzące w szpitalu w Oświęcimiu. - Zapłata, którą szpital powiatowy otrzymuje za poród nie wystarcza na zaoferowanie tej formy łagodzenia bólu - ubolewa dyrektor Sabina Bigos-Jaworowska. Równocześnie przepisy zabraniają, by w szpitalu publicznym pacjentka mogła za znieczulenie zapłacić. Gdyby nawet mogła, nie miałaby komu, bo na rynku dramatycznie brakuje anestezjologów. Szpital stosuje inną formę łagodzenia bólu porodowego - entonox, czyli tzw. gaz rozweselający.
Minister zdrowia już trzy lata temu obiecał, że każda przyszła mama będzie miała dostęp do zzo. - Projekt rozporządzenia, które miało tę sprawę uregulować, utknął w którejś z urzędniczych szuflad. Wiadomo, że jego przyjęcie będzie oznaczało istotny wzrost kwot, wypłacanych przez NFZ porodówkom - podkreśla Omulecka. Dziś fundusz płaci za poród 1820 zł, tj. tyle samo, ile w roku ubiegłym, a podanie znieczulenia nie zwiększa wyceny.
W konsekwencji lawinowo rośnie liczba cesarskich cięć i dziś tą drogą przychodzi w Polsce na świat ponad 1/3 dzieci. Tymczasem ta forma rozwiązania ciąży zarezerwowana jest dla przypadków, w których poród siłami natury zagraża rodzącej lub dziecku.
Dlaczego lekarze wykonują tak dużą liczbę cięć? - Ciężarne przedkładają zaświadczenia, np. od okulisty, że poród fizjologiczny może spowodować u nich utratę wzroku. Jaką decyzję może podjąć położnik - nawet jeśli podejrzewa, że zaświadczenie jest naciągane? Jeśli kobieta urodzi siłami natury i faktycznie dozna uszczerbku na zdrowiu, oznacza to dla niego niewyobrażalne konsekwencje - podkreśla Huras.
Joanna W. kilkakrotnie roniła i uznała to za wskazanie do cięcia. - Lekarze odmawiali mi wykonania "cesarki", ale się uparłam - mówi 39-letnia Joanna, która niedawno w taki sposób urodziła pierwsze dziecko w Szpitalu Uniwersyteckim. Podczas jej pobytu w placówce na porodówkę zgłosiła się mieszkanka wioski spod Nowego Targu, gdyż w "jej" szpitalu brakuje anestezjologów i nie mogła być pewna, że otrzyma tam znieczulenie.
Profesor Huras uważa, że kobiety często nie zdają sobie sprawy, jak duży wpływ na życie dziecka mają okoliczności jego przyjścia na świat. - Należy szerzyć wiedzę, że poród siłami natury jest najkorzystniejszą formą rozwiązania i równocześnie zabiegać o większy dostęp do znieczuleń - mówi Huras.
Nie wszędzie można rodzić po ludzku
W 2012 roku minister zdrowia, pod wpływem akcji "Rodzić po ludzku" wydał rozporządzenie, określające standardy opieki nad kobietą i dzieckiem podczas ciąży i porodu. Wcześniej nie regulował tego żaden akt prawny i na porodówkach kobiety mogły spodziewać się wszystkiego co najgorsze.
Fundacja Rodzić po Ludzku (FRL) sprawdziła, jak nowe prawo jest przestrzegane. Na ankiety wysłane do 400 placówek w ustawowym terminie odpowiedziała mniej niż połowa. - 191 szpitali odpisało dopiero po ponagleniu, a 42 - w ogóle. Względem nich złożyliśmy do sądu administracyjnego skargę na bezczynność - informuje Daria Omulecka (FRL). Wśród nich nie ma żadnej placówki małopolskiej.
Raport, który powstał na podstawie otrzymanych odpowiedzi, a także w oparciu o opinie 5 tys. kobiet wskazuje, że tylko część szpitali przestrzega prawa, a w wielu z nich przyszłe mamy nadal przeżywają gehennę. - Wierzymy, że proces zmian, który rozpoczął się 20 lat temu wraz z pierwszą akcją "Rodzić po ludzku", będzie z powodzeniem kontynuowany, aby "rodzenie po ludzku" stało się w Polsce standardem - komentuje Daria Omulecka.
Prof. Hubert Huras, wojewódzki konsultant do spraw ginekologii i położnictwa w małopolskich placówkach położniczych nie stwierdza istotnych odstępstw od obowiązujących norm. - Nie otrzymuję też skarg od pacjentek - dodaje.
Również minister zdrowia nie widzi powodu do niepokoju. W ocenie konsultanta krajowego w zdecydowanej większości oddziałów położniczych rozporządzenie jest w pełni przestrzegane, a stwierdzone uchybienia dotyczyły z reguły braku opracowania planu porodu oraz dokumentowania dwugodzinnego kontaktu matki i noworodka "skóra do skóry" .
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?