Teoretycznie wszyscy mieli szansę na zaspokojenie swoich zainteresowań (poza czekającymi na Krzysztofa Wielickiego, który nie dojechał), na pewno nie zawiedli się wielbiciele góralskiej i chóralnej muzyki, jednak trzygodzinna impreza tak naprawdę nie usatysfakcjonowała widzów.
Po pierwsze - ze względu na zmianę stałego miejsca - spotkania prowadzone zwykle w kameralnej komorze Haluszka tym razem odbyły się w komorze Warszawa. Mimo to nie dla wszystkich znalazły się miejsca przy stolikach i poczęstunek. Niby drobiazg, ale taka dyskryminacja w salonie jednak razi. Podobnie zresztą, jak puszki piwa, które można było kupić w kopalnianym bufecie.
Ważniejsze jednak to, że i scena momentami nie przypominała salonu - powtarzanie prezentowanym gościom, nawet w żartobliwej formie, że trzeba się spieszyć i wyliczanie czasu ich wystąpień co do minuty nie jest ani miłe, ani eleganckie. W końcu estrada to nie dworzec kolejowy...
Może więc ograniczyć liczbę zapraszanych za jednym razem znakomitości, a pozostałych dopuszczać do głosu nieco na dłużej? Wówczas nikt z widzów nie narzekałby na "niedosyt z powodu przesytu".
Szkoda, by tak zacna i potrzebna impreza psuła sobie markę...
Tekst i fot.: (BAR)
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?