Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Powiat myślenicki. Aniołowie od szklanki wody

Katarzyna Hołuj
Katarzyna Hołuj
Tradycją stało się już, że w październiku w Wiśniowej odprawiana jest msza w intencji zmarłych w ostatnim roku podopiecznych Hospicjum Domowego Królowej Apostołów
Tradycją stało się już, że w październiku w Wiśniowej odprawiana jest msza w intencji zmarłych w ostatnim roku podopiecznych Hospicjum Domowego Królowej Apostołów Fot. Stowarzyszenie Hospicyjne "Bądźmy razem"
Przewlekła lub nieuleczalna choroba, choć dotyka konkretną osobę, to mierzy się z nią cała rodzina. Z pomocą chorym i ich rodzinom przychodzą wtedy hospicja i wolontariusze stowarzyszeń hospicyjnych. Jak mówi jedna z wolontariuszek: „tam zostaje się aniołem za nic”

WIDEO: Magnes. Kultura Gazura

O hospicjum można mówić (i zwykle się mówi), że jest potrzebne, ale dopiero kiedy w domu, w rodzinie pojawia się ciężka choroba. Kiedy doświadczy się jego pomocy, wdzięczność za to, że jest, staje się trudna do opisania. I niełatwo sobie wyobrazić, co by było, gdyby nie oni: lekarze, pielęgniarki, ale również wolontariusze.

- Kiedy nie ma się wykształcenia medycznego i nigdy nie miało się kontaktu z chorym, a nagle w domu pojawia się choroba, kiedy najdroższa osoba jest chora, nie wiadomo co zrobić. Nagle okazuje się, że trzeba zająć się chorym tatą, a nie wiadomo jak - mówi Bogumił Pawlak, syn zmarłego w 2015 roku burmistrza Dobczyc Marcina Pawlaka. - Dobrze, że pojawił się ktoś, kto nam pomógł, nie tylko od strony medycznej.

Pomoc hospicyjna może być (i jest) medyczna, ale może też mieć (i ma) zupełnie inny charakter. Choremu nieraz, oprócz lekarzy i pielęgniarek, potrzebni są psycholog, ksiądz, a najczęściej po prostu drugi człowiek. Bez konkretnej specjalizacji, za to potrafiący usiąść obok łóżka chorego, pożartować, porozmawiać, posłuchać albo razem pomilczeć.

Hospicjum Domowe Królowej Apostołów w Wiśniowej i wspomagające je Stowarzyszenie „Bądźmy Razem” działają już 10 lat, ale pracownicy hospicjum i wolontariusze stowarzyszenia ciągle jeszcze pamiętają jednego z pierwszych jego podopiecznych. Był nim samotny mężczyzna, który bardziej niż pomocy lekarskiej i pielęgniarskiej, potrzebował obecności drugiej osoby. Wolontariusze dyżurowali więc przy nim po dwie godziny wymieniając się. - Dla nikogo nie było to dużo, a dla niego było to wszystko - mówi Stanisława Pyzio, wolontariuszka Stowarzyszenia „Bądźmy Razem”. Jej domena to tzw. wolontariat towarzyszący.

Zapamiętała usłyszane kiedyś słowa, że choroba długoterminowa nigdy nie jest na jedną rodzinę. Nawet jeśli ta rodzina jest duża, nawet jeśli jest dobrze sytuowana i może zapewnić choremu sprzęt, jakiego ten potrzebuje.

- Często słyszę: „przecież jest rodzina”, albo „nie chcę się wtrącać, chory ma przecież dzieci”. Może i ma, ale im też jest trudno - mówi i dodaje, aby pamiętać, że bliscy chorego mogą być zmęczeni codzienną opieką nad nim. - Nam nie wolno oceniać. Ani chorego, ani tych, którzy są przy nim - dodaje.

Od wolontariuszy i to nie tylko hospicyjnych, można nieraz usłyszeć, że więcej radości jest w dawaniu niż braniu. Od tych hospicyjnych słyszymy, że choć z zewnątrz może wydawać się, że na relacji chory - wolontariusz zyskuje chory, to w rzeczywistości beneficjentem jest również ten drugi. - Jeżeli znajdziemy w tygodniu godzinę, aby pójść do tego chorego, on będzie na nas czekał. Co tydzień. A później okazuje się, że to my czekamy na to cotygodniowe spotkanie z chorym - mówi pani Stanisława.

U chorego wyłącza komórkę, przestaje patrzeć na zegarek. Czas zaczyna biec innym tempem. - Uczy się cierpliwości i pokory. Tyle wdzięczności, ile doświadczyłam od chorych, nie doświadczyłam nigdzie. Tam najdrobniejszy gest jest podziękowaniem. Tam człowiek zostaje aniołem za nic, za podanie szklanki herbaty. Tam nie ma cały czas żałoby. Chorzy też się uśmiechają, opowiadają nam kawały albo my im - mówi wolontariuszka. - Nie traktuję posługi u chorych jako bohaterstwa - mówi i dodaje: - Każdy może pomagać. Choroba nigdy nie jest na jedną rodzinę.

Jak pomóc stowarzyszeniu pomagać chorym?

Na ślubie

Agnieszka i Piotr Stalmachowie: Trzy lata temu, przed ślubem zastanawialiśmy się, o co poprosić gości zamiast kwiatów, które jak wiadomo usychają. Wpadliśmy na pomysł wpłat na rzecz Stowarzyszenia Hospicyjnego „Bądźmy Razem”, bo jest stąd, a chcieliśmy wesprzeć „swoich”. Goście bardzo życzliwie podeszli do naszej prośby, a potem jeszcze sami na kilku innych ślubach spotkaliśmy się z podobnymi zbiórkami. Wtedy, wybierając to stowarzyszenie, nie wiedzieliśmy o nim wiele ponad to, że działa i pomaga innym.

Ale wkrótce otrzymaliśmy zaproszenie na organizowaną przez nie galę „Przyjaciel”. Dopiero tam dowiedzieliśmy się jak dokładnie wygląda jego działalność i bardzo nas to poruszyło. Do tego stopnia, że zdecydowaliśmy regularnie wspierać je kwotą na jaką nas stać. Nas to niewiele kosztuje, a wiemy komu pomagamy i że są to pieniądze bardzo dobrze ulokowane.

... albo na pogrzebie

Na pogrzebie śp. Marcina Pawlaka, byłego burmistrza Dobczyc, zgodnie z wolą rodziny, poproszono, aby zamiast kwiatów ofiarować datki na rzecz Stowarzyszenia Hospicyjnego „Bądźmy Razem”.

W tym tygodniu odbył się potrzeb śp. Elżbiety Kautsch, byłej radnej gminy Dobczyce, społeczniczki odznaczonej m.in. tytułem „Zasłużona dla Ziemi Dobczyckiej”. Zamiast kwiatów można było przekazać datki na rzecz Fundacji Okno Nadziei z Dobczyc, które z kolei wspiera działalność dobczyckiego hospicjum domowego Specjalmed.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski