Powiat myślenicki. Parlamentarzyści, samorządowcy i mieszkańcy rozmawiali o drodze S7

Swoje argumenty przeciwko wariantom zaproponowanym przez GDDKiA powtórzyli raz jeszcze na spotkaniu, jakie odbyło się w środę w Starostwie Powiatowym w Myślenicach. Było to posiedzenie, pierwsze poza Krakowem, parlamentarnego zespołu ds. przebiegu S7 w Małopolsce, któremu przewodniczy Aleksander Miszalski, poseł KO.

Wójt Sieprawia Tadeusz Pitala powiedział, że to co zostało zaproponowane do tej pory jest niebezpieczne dla Sieprawia, i to nie tylko dla mienia prywatnego i infrastruktury gminnej, ale nawet dla istnienia gminy jako takiej, czyli samodzielnej jednostki samorządu terytorialnego.

Chodzi o to, że w przewidzianych przez GDDKIA wariantach S7 tnie gminę Siepraw wzdłuż, a w najgorszym wariancie nawet na krzyż (dlatego, że przez tę gminę miałaby biec nie tylko S7, ale i mająca się z nią łączyć Beskidzka Droga Integracyjna) powodując rozerwanie nie tylko łączności komunikacyjnej, ale i więzi społecznych. Skutkiem tego, jak mówił wójt, mogłoby się stać podzielenie gminy na kilka części, które zostałyby wchłonięte przez sąsiednie gminy.

Co więcej, na trasie planowanej drogi są m.in. oczyszczalnia ścieków, kompleks sportowy i wiele innych obiektów, które gmina wybudowała w ciągu ostatnich 30 lat, ale nie tylko to, bo też znajduje się tu również zabytkowy kościółek.

Z tego też powodu wójta Pitalę ucieszyła propozycja odsunięcia S7 bardziej na zachód, w kierunku Skawiny. Jednak tej nieprzychylna jest m.in. gmina Myślenice.

Gmina Dobczyce, przez którą miałby biec jeden z wariantów S7 (nr 6, wschodni) także go oprotestowała. Jak mówiła wiceburmistrz tej gminy Edyta Podmokły, droga mocno ingerowałaby w istniejącą zabudowę.

Mateusz Suder, zastępca burmistrza Myślenic, który był obecny na środowym spotkaniu powiedział, że żaden z sześciu wariantów zaproponowanych przez GDDKiA nie jest przez gminę Myślenice akceptowany, m.in. dlatego, że wszystkie warianty w Myślenicach łączą się w jeden, który przecina wschodnią część miasta.

Nie tylko władze, ale także mieszkańcy Myślenic od początku domagają się alternatywy dla tego wschodniego korytarza. O jego wadach mówili na spotkaniu Marcin Zawrotniak i Łukasz Płatek.

To m.in. zablokowanie możliwości rozbudowy miasta w kierunku wschodnim, zniszczenie „zielonych płuc” miasta, a wreszcie zamknięcie miasta w kleszczach dwóch dużych dróg (obecna zakopianka i nowa S7).

Zwracaliśmy uwagę GDDKIA, żeby wzięła pod uwagę dość mocno zaawansowane prace przygotowawcze dotyczące projektu budowy kolei Kraków-Myślenice i planowane uciąglenie dróg serwisowych wzdłuż DK 7 – mówił Mateusz Suder dodając, że obie te inwestycje mają odciążyć obecną zakopiankę.

Sceptyczny wobec planów budowy kolei jest natomiast starosta myślenicki Józef Tomal, który za zasadne uznaje przemyślenie, czy nie lepiej byłoby zamiast niej w tym korytarzu, w którym miałaby powstać (blisko zakopianki), wybudować drogę S7.

Głosów, aby nie szukać nowego śladu dla S7 a poprowadzić ją po starym, czyli po obecnej zakopiance nie brakuje od początku trwania dyskusji, ale nie brakuje też przeciwników takiego pomysłu. Jeden z obecnych na spotkaniu mieszkańców zauważył, że miasto mające dziś kilka włączeń w zakopiankę straciłoby je na rzecz jednego tylko węzła.

Minusy takiego rozwiązania widzi też dyrektor ZDP w Myślenicach Jerzy Grabowski.

Nawet jeżeli płynność ruchu się poprawi przez wybudowanie węzłów, to ucierpi na tym bezpieczeństwo, bo nie jesteśmy w stanie zatrzymać rozpędzonych samochodów – mówił w środę.

Ten pomysł neguje też GDDKIA (jej przedstawicieli nie było środowym na spotkaniu) argumentując, że obecna zakopianka nie spełnia podstawowych kryteriów drogi ekspresowej, a jej dostosowanie wymagałaby m.in. korekty łuków.

Wójt gminy Siepraw, który stoi na czele gminy od roku 1990 przypomniał, że jeszcze do 1998 roku istniała rezerwa terenowa pod przyszłą nową drogę z Krakowa do Myślenic.

GDDKiA na wniosek kilku mieszkańców wycofała to przy zmianie planu zagospodarowania i te tereny zostały zabudowane - powiedział.

Jak dodał był tamtą decyzją zaskoczony.

GDDKA stwierdziła w 1998 roku, że nie ma potrzeby budowy nowego połączenia między Krakowem a Myślenicami, choć już wtedy były utrudnienia w Gaju związane z remontem. Doszli do wniosku, zresztą na podstawie badań z 1991 roku, że ruch jest tylko w weekendy - mówił wójt.

Dziś wszyscy zgadzają się co do tego, że nowa droga jest potrzebna, zwłaszcza w kontekście mającej powstać Beskidzkiej Drogi Integracyjnej, czyli przebudowanej drogi krajowej 52 łączącej Śląsk (Bielsko-Białą) z Małopolską.

Poseł i były marszałek Małopolski, Marek Sowa przestrzegał, że jeśli ta zostanie wybudowana, a nie powstanie S7, to odcinek zakopianki od Głogoczowa (gdzie zakończy się BDI) do Krakowa zakorkuje się na dobre.

Jednocześnie uważa on, że pomysł na wariant społeczny S7 to „pułapka” i to GDDKIA powinna wypracować taki wariant, który w konsultacjach zyska społeczną akceptację. Jak dodał, ma świadomość tego, że bez szkód się nie obejdzie.

Podobne głosy można też było usłyszeć od samorządowców obecnych na środowym spotkaniu. Padały m.in. argumenty, że nie mają narzędzi takich, jakimi dysponują inżynierowie z GDDKiA.

Czy Polsce grozi blackout? Zapytaliśmy ekspertów